Niejednemu i w dzisiejszych czasach nuży się dochodzić swoich racji po urzędach. Naszym, co bardziej krewkim przodkom również nie było to w smak. Ot taka lokalna szycha, pan chorąży żmudzki Kazimierz Jan Zaranek Horbowski chciał w 1698 r. wejść w administrację łakomego kąska, jakim była należąca do Sobieskich Ekonomia Szawelska. Dwoił się i troił, a i tak komisarz z ramienia królewiczów powierzył ją innemu. Co robić? Nie honor ustąpić. Od czego jednak jest się chorążym i ma pod ręką tłumek oddanych szlacheckich rębajłów, a do tego całkiem sporo zwolenników w samej Ekonomii? Migiem zgromadził panów braci i wpadł do Ekonomii ogłaszając swoje rządy. Jeszcze tylko trzeba było uzyskać zgodę właściciela, czyli królewicza na usankcjonowanie tego stanu rzeczy. Najlepiej niech sami poddani pismem od siebie przekonają go, jak cieszą się z nowych porządków. Kto się cieszy niech się podpisze! A wobec stu gotowych bigosować zabijaków, kto odważy się nie cieszyć i z radością nie podpisać?
Paweł Chotecki do królewicza Jakuba Sobieskiego, Obolniki 28 VI 1698, NGAB, F. 694, op. 2, nr 9527, k. 295: „Wziął z sobą punkta od różnych, jakoby miały być sine culpa [bez winy, uczciwie] podpisane. A któż by ad armata preces [pod zbrojnym przymusem] nie uczynił, kiedy to Jmsc po odjeździe naszym z Jmcią Panem Stolnikiem Księstwa Żmudzkiego [Jakub Kazimierz Grużewski], przyjechał do dworu szawelskiego armatno [zbrojnie] we stu koni szlachty powiatowej i w niezmiernej kupie buntowników ekonomicznych, z których liczby także niektórym kazał pójść za sobą in testimonium [jako świadkowie] do Warszawy. Co za wiara takowym buntownikom, jako się podpisującym, tak za nim idącym ma być dana, u których Boga, czci nie masz, ale jawni damnificatores [przestępcy, szkodnicy] skarbu”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego: