W czerwcu 1697 r. po raz trzeci w historii doszło w Rzeczypospolitej do rozdwojonej elekcji. Część zgromadzonej pod Warszawą szlachty poparła spokrewnionego z francuskim domem panującym Franciszka Ludwika Burbona, ks. de Conti, część zaś – elektora saskiego Fryderyka Augusta z dynastii Wettynów. Za Contim stała naturalnie Francja, najważniejszym sojusznikiem Sasa był z kolei cesarz Leopold I. Tym samym zanosiło się na to, że Rzeczpospolita zostanie zastępczym frontem tzw. wojny dziewięcioletniej (1688–1697) toczącej się pomiędzy Francją a szerokim sojuszem złożonym m.in. z cesarstwa, Hiszpanii, Anglii i Holandii.
Ostatecznie o wyniku rywalizacji przesądziła bliskość geograficzna Saksonii, jak również fakt, że Ludwik XIV traktował pretensje swojego krewniaka do tronu polskiego przede wszystkim jako środek nacisku w trwających wówczas negocjacjach pokojowych. Fryderyk August już w lipcu stanął na czele swojej armii na granicy Rzeczypospolitej, a 15 września po tym, jak wynegocjował z popierającymi go magnatami polskim treść pacta conventa, jako August Wtóry (jak go wówczas nazywano) został koronowany na Wawelu. Tymczasem eskadra francuska z Contim na pokładzie, ale bez wojska, dopiero 26 września pojawiła się na redzie Gdańska. Na dodatek niewielu spośród jego polsko-litewskich zwolenników (zwanych kontystami) pokwapiło się nad Bałtyk, aby go wesprzeć.
August II nie zlekceważył jednak zagrożenia i przeciw Francuzowi i jego stronnikom zdecydował się wysłać wojsko. Pod Gdańsk wyruszyła kawaleria saska pod dowództwem generała-majora i dyplomaty Jakuba Henryka Flemminga, jak również wybrane jednostki wojska koronnego, którego naczelny wódz, hetman wielki koronny Stanisław Jan Jabłonowski, był stronnikiem Sasa. Oddziałami polskimi dowodził wojewoda inowrocławski, generał-adjutant Franciszek Zygmunt Gałecki. W ich skład wchodziło m.in. 14 chorągwi pancernych. Ostatecznie 9 listopada oddziały polsko-saskie rozpędziły kontystów pod Oliwą, a samego księcia skłoniły do podniesienia kotwicy i odpłynięcia z powrotem do Francji.
Flemming w swoich pamiętnikach bardzo negatywnie oceniał zachowanie wojska koronnego w czasie wyprawy na Pomorze, podobnie jak postawę ich dowódcy. Co ciekawe, Gałecki po części podzielał opinię swojego saskiego kolegi, ale główny ciężar winy starał się przerzucić na jednego ze swoich podkomendnych – pułkownika Franciszka Brzuchowskiego, podczaszego żydaczowskiego, dowódcę chorągwi pancernej JKM i pośrednio na samego Flemminga. Tak wojewoda inowrocławski pisał do Jana Jerzego Przebendowskiego, kasztelana chełmińskiego, prawej ręki Augusta II w sprawach polsko-litewskich, w liście wysłanym już z Malborka 24 listopada, informując o chorągwiach, które spóźniły się na rozprawę ze stronnikami Francuza:
[...] Pan Brzuchowski dopiero też dzisia odezwał mi się tu do Malborka, gdziem ja dnia wczorajszego stanął, który dotychczas i z tymi chorągwiami po ćwierci mile [ok. 2 km – J.J.S.] chodząc ode wsi do wsi, dopiero we dwie niedzieli po naszej przyszedł akcjej, non sine misterio [nie bez tajemnicy – J.J.S.], że tak nierychło. […] O homines fruges consumere nati [o ludzie, wy zjadacze chleba – trawestacja cytatu z ks. I, 2 Listów Horacego – J.J.S.], lubo i ja Polak, ale nie do czego inszego. Upominają się konsytencjej [leż zimowych – J.J.S.], żeby szarpać i dwóch ćwierci [żołdu za pół roku – J.J.S.], a całą drogę łupili bez miłosierdzia, czego się i mnie w starostwie bydgoskim i dobrach dziedzicznych dostało. Uważże Wasza Miłość Miłościwy Pan dyskrecją, a to za to, że ich przez toruński nie przepuszczono most i żem ich ordynował tamtą stroną, sam przeszedłszy z wojskiem JKM z ty tu strony, bo tak Jego Miłości Panu Generałowi Fleminkowi videbatur [wydawało się], w czym ja mu nie chciałem contravenire [przeciwstawiać się – J.J.S.], aleć i tak dobrze.
Źródło: NGAB, f. 694, op. 1, nr 299, k. 35–35v
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury