Jan III Sobieski, będąc hetmanem i marszałkiem, a później królem, nie przestał się interesować najdrobniejszymi szczegółami, dotyczącymi gospodarki w jego licznych dobrach (nie trzeba dodawać, że w jego przebogatym księgozbiorze znajdowała się oczywiście Ekonomika ziemiańska generalna Jakuba Haura). Pochłaniały go nie tylko polowania, ale i prace ogrodnicze, zlokalizowane zwłaszcza w ukochanym Wilanowie, poza który – praktycznie pod koniec życia – niemal nigdy nie wyjeżdżał.
I tutaj, tak jak w Wersalu, powstał barokowy ogród, tyle że w zupełnie innej skali. Działo się to w trzecim etapie przebudowy pałacu (1684–1696), kiedy to utworzono za nim geometryczny ogród włoski, opadający dwoma poziomami ku jezioru. Górny taras przyozdobiły bukszpanowe partery barokowe i pozłacane figury mitologiczne oraz marmurowe wazy; znajdowały się tam również fontanny i altany. W dolnej partii ogrodu zlokalizowano dwie sadzawki. Po bokach dwudzielnego dziedzińca przed pałacem założono zaś „ogród fruktowy” z drzewami jabłoni, wiśni, grusz, śliw, brzoskwiń i moreli oraz krzewami porzeczek i agrestu. Z relacji Kazimierza Sarneckiego wynika, iż Jan III, zwłaszcza u schyłku życia, niemal codziennie, gdy dopisała pogoda, wymykał się rano do ulubionego ogrodu, gdzie spacerował do obiadu. I tak np. 28 maja 1694 r. pamiętnikarz zanotował: „Król jm. rano wstawszy zaraz do ogroda chodzić wyszedł i tam się z aptekarzem zabawiał pytaniem różnych ziół do apteki należących i jakie w sobie mają virtutes (...)”. Z kolei pod datą 6 lipca tego roku (tym razem w Wysocku, nie w Wilanowie) Sarnecki relacjonował: „ [Król] chwalił bardzo ten ogród obfity [w] frukta, osobliwie w wiśnie i gruszki, żalił się przed królową jm. na swój jaworowski, że już nie ma tej ozdoby i tych fruktów, które przedtem miał, mówiąc: „Marysieńku, w pustynią się już obrócił”.
Jan III, szczerze nienawidzący etykiety, sadził osobiście lipy w ogrodzie wilanowskim, niczym prosty szlachecki gospodarz (wyobrazić sobie w tej roli Ludwika XIV w ogrodzie wersalskim byłoby raczej trudno). Taki właśnie moment uchwycił w swym zaginionym dziś obrazie warszawski malarz Wojciech Gerson (1831–1901). Monarcha, ubrany w zwykły ubiór staropolski, stoi, trzymając w lewej ręce młodą sadzonkę, którą obtyka ziemią klęczący obok ogrodnik. Sobieski przerywa na chwilę swoje zajęcie, wysłuchując oracji polecanego mu, pochylonego w ukłonie poety – ten wręcza mu swój egzemplarz Sobiesciady. W głębi, na wyżej usytuowanym terenie, wznosi się pałac wilanowski, częściowo w rusztowaniach.
Dzieło Gersona, uchylające na moment życie prywatne wielkiego króla, zreprodukował w drzeworycie stołeczny grafik Julian Schübeler, współpracownik „Tygodnika Ilustrowanego” i „Kłosów” w latach 1865–1889. Rycinę zamieszczono dwukrotnie w „Tygodniku Ilustrowanym” - w roku 1871 i 1883.