Schyłek lat 80. XVII w. to czas wielkich przetasowań i wielkich rozczarowań w dziejach Rzeczypospolitej i jej władcy, Jana III Sobieskiego. Król po nieudanej kampanii mołdawskiej i zawarciu niekorzystnego pokoju z Moskwą (tzw. traktat Grzymułtowskiego – oba wydarzenia w 1686 r.) coraz bardziej rozczarowywał się do dalszego udziału w Lidze Świętej. Nie otrzymując należytego wsparcia ze strony armii cesarskich, dostrzegał, iż jego kampanie przynoszą w istocie korzyść głównie Leopoldowi I, odciągając z Węgier siły turecko-tatarskie. Zaczął też intensywnie pracować nad zapewnieniem sukcesji w Polsce swemu pierworodnemu, królewiczowi Jakubowi. Jego pozycję w państwie miało wzmocnić małżeństwo z Ludwiką Karoliną Radziwiłłówną, od 1687 r. wdową po synu elektora brandenburskiego i dziedziczką olbrzymich dóbr na Litwie. Niestety, plan spalił na panewce, a sama Radziwiłłówna poślubiła w Berlinie księcia neuburskiego, korzystając z pomocy Habsburgów. Tzw. „afront berliński” rozpalił gniew króla i mógł zakończyć się w najgorszym przypadku wycofaniem się Polski z Ligi Świętej, ku czemu mocno nakłaniała Jana III dyplomacja francuska. Temu niekorzystnemu biegowi zdarzeń miał zapobiec nuncjusz nadzwyczajny Stolicy Apostolskiej w Polsce, Giacomo Cantelmi.
Giacomo Cantelmi (inna forma nazwiska – Cantelmo) był z pochodzenia neapolitańczykiem, urodzonym w 1640 r. Miał już za sobą nuncjaturę w Szwajcarii, kiedy w 1688 r. przybył do Rzeczypospolitej, aby utrzymać ją w składzie Ligi Świętej i zapobiec zawarciu odrębnego pokoju z Turcją. Zachowanie współdziałania wśród sojuszników było dla Rzymu sprawą priorytetową, jako że właśnie z uwagi na separatystyczny pokój wenecko-turecki rozpadła się wcześniejsza o ponad sto lat Liga Święta – chodziło zatem o to, by nie zmarnować wiktorii wiedeńskiej tak jak uczyniono to z Lepanto. Co więcej, wobec wybuchu wojny między Francją a cesarzem w 1688 r., która odciągnęła znaczną część sił habsburskich na zachód, tym bardziej trzeba było dbać o spoistość Ligi i solidarność jej członków. Nuncjusz miał zatem niełatwe zadanie zwalczać antyhabsburskie nastroje w Polsce, a zwłaszcza na dworze królewskim. O swych poczynaniach raportował papieskiemu sekretarzowi stanu, Alderano Cibo. W swych listach zawarł też wiele cennych spostrzeżeń na temat króla, którym warto się przyjrzeć.
Listy Cantelmiego do Cibo pochodzą z okresu 1688-1689, kiedy w Polsce trwały przygotowania do sejmu i kiedy on sam obradował zimą i wiosną 1688/1689 r. Sejm został ostatecznie zerwany wskutek ostrej rywalizacji dworu z opozycją sapieżyńską o dobra radziwiłłowskie (stronnicy Jana III chcieli je odebrać wiarołomnej Ludwice Karolinie). Rzeczpospolita ani nie uchwaliła nowych podatków na skuteczne prowadzenie wojny, ani nie zawarła odrębnego pokoju. W sumie – cesarz i papież mogli być umiarkowanie zadowoleni.
W listach nuncjusza Jan III jawi się jako gorący zwolennik wojny, pragnący pokonać Turków. Cantelmi wskazywał na realizm króla, który mimo wybuchu wojny na zachodzie nie spodziewał się zawarcia przez Turków pokoju z cesarzem. Można się było raczej spodziewać, że wobec dywersji francuskiej Osmanom wręcz przybędzie zapału do wojaczki. Jan III planował zatem powtórzyć swój manewr z 1686 r. i poprzez Mołdawię zaatakować Budziak. Miałoby to odciąć Tatarów od Turków, a tym samym pozbawić Osmanów najważniejszego sojusznika. Samym Krymem zająć miałaby się Moskwa – której zabrakło na teatrze działań w 1686 r. - zaś Polacy mieliby otrzymać realną pomoc wojskową od Habsburgów. Takie współdziałanie miało zapewnić sukces i umożliwić dalsze wyprawy aż po Stambuł. W tej kwestii król „nic nie spuści ze swoich żądań i nie da sobą kierować”.
Wspomniane plany kreślił król nuncjuszowi już jesienią 1688 r. Musimy przyznać, że szły one po myśli Rzymu i Cantelmi usilnie starał się, by cesarz rzeczywiście wsparł Polaków choćby niewielkimi siłami. Warto dodać też, że Jan III trafnie ocenił nastroje w Stambule, gdzie rzeczywiście wybuch wojny na zachodzie Europy przyjęto z radością i podjęto nowe działania przeciw wojskom chrześcijańskim na Bałkanach. Kampania wedle życzenia Jana III opłaciłaby się też Polsce. Ostatecznie chciał on przecież zakończyć szybko wojnę, a zawszeć lepsze było takie efektowne zwycięstwo, niż odrębny pokój, jaki doradzali Francuzi.
Wojenne plany króla upadły – jak wiemy – wskutek zerwania sejmu. Niemniej w raportach nuncjusza widzimy, jak Jan III stara się nie dopuścić do przerwania działań wojennych. Rozmawia zatem z poselstwem moskiewskim, które informuje o planowanej na 1689 r. nowej ofensywie na Krym i domaga się jasnych deklaracji co do współdziałania Polaków. To niestety zależało od sejmu, jednak Jan III pilnował, by Rosjanie nie zrazili się rozmowami turecko-habsburskimi, prowadzonymi w Wiedniu. Król bał się, że Leopold I zawrze osobny pokój, tudzież że sama wieść o rokowaniach skłoni Moskwę do wycofania się z wojny. Cantelmi oczywiście zapewniał, że cesarz nie uczyni niczego bez wiedzy i zgody króla i nalegał na wysłanie przezeń posła do Wiednia dla wysłuchania propozycji osmańskich. Trudniejszą przeprawę miał z wytłumaczeniem królowi przysięgi wierności, jaką złożył Leopoldowi I hospodar mołdawski. Wieść ta „zraniła serce króla”, jak przyznał nuncjusz. Tłumaczył on jednak pokrętnie, że dzięki temu Turcy zostaną odgrodzeni od Kamieńca Podolskiego, a i drugie hospodarstwo wpadnie łatwiej w ręce Polaków.
Dużo wysiłku włożył też nuncjusz w tuszowanie afrontu berlińskiego. Odwodził króla od żądania ukarania ministra cesarskiego w Berlinie, pokrętnie tłumacząc, iż ów nie wiedział o zaręczynach Radziwiłłówny z Jakubem Sobieskim i w dobrej wierze poparł małżeństwo Ludwiki Karoliny z księciem neuburskim, a więc to sami Polacy są sobie winni, że nie uprzedzili Austriaków o swych planach. Jak zanotował nuncjusz, król i królowa niemile słuchali tych wywodów, niemniej złagodzili swe postępowanie wobec Wiednia. Z drugiej strony nuncjusz popierał – zrealizowany później – plan ożenienia Jakuba z siostrą żony Leopolda I jako rekompensatę za afront berliński.
Z kart doniesień Cantelmiego wyłania się również Jan III jako nowy „rex ambulans”, przebywający chętniej w swych dobrach na Rusi niż w Warszawie, do której zjeżdża na sejmy. Nuncjusz podróżuje za królem do Lwowa i Żółkwi, a jesienią 1688 r. wyraża nawet obawy o możliwe opóźnienie się sejmu z uwagi na chorobę Jana III, która mogła uniemożliwić mu terminowe stawienie się w Warszawie. Na szczęście wtedy do tego nie doszło, ale pięć lat później sejm istotnie rozejdzie się zaraz pierwszego dnia, bo znów chory król nie zdążył przybyć z Rusi. Przy okazji z raportu nuncjusza dowiadujemy się, że Jan III przeziębił się na polowaniu, co zaowocowało katarem i obrzękiem w gardle. Niebawem dołączyły do tego ciężkie bóle kolkowe i nerkowe oraz gorączka. Cantelmi pocieszał się wszak, że król „przy swej mocnej konstytucji łatwo przychodzi do zdrowia, i podróż mu służy w tej chorobie, na którą już dawniej zapadał, spodziewać się można, że stanie w Warszawie na dzień naznaczony”. Wiosną 1689 r. widzimy znów króla w Wilanowie, skąd odjedzie na Ruś (a za nim Cantelmi).
Nuncjusz pokazuje nam też monarchę polskiego jako polityka na sejmie i w rodzinie, działającego w ramach ustrojowych Rzeczypospolitej. On to załagodził spór między królową a prymasem Michałem Radziejowskim – notabene krewnym Jana III. Poszło o żądanie Marii Kazimiery, by prymas okazywał uszanowanie młodszym królewiczom (Jakuba nie było wówczas w Warszawie), jak to bywa w monarchiach dziedzicznych. Nuncjusz bronił twardo prerogatyw prymasa, zaś Jan III mediował, nie chcąc narazić się ani królowej, ani prymasowi.
Widzimy też Jana III w „starciu” z innym przedstawicielem episkopatu, biskupem chełmińskim Kazimierzem Opalińskim. Kiedy ten w uszczypliwej mowie na sejmie zaatakował Jana III, król „tknięty do żywego” uronił kilka łez. Widok ten wzruszył i rozwścieczył zarazem większość zebranych, którzy porwali się przeciw biskupowi, uniemożliwiając mu przystęp do króla i zmuszając do opuszczenia sali. Niemniej Jan III wybaczył Opalińskiemu, gdy ten przeprosił go listownie. Nie chciał wszak odpuścić Benedyktowi Sapieże, kiedy ten cynicznie wykorzystywał rzekome prześladowanie „wolnego głosu” senatorskiego Opalińskiego i grał na tym przeciw królowi.
Cantelmi pokazuje nam też króla jako taktyka sejmowego, który wstrzymuje ważne nominacje – w tym przypadku kanclerstwo koronne – aby wszystkich chętnych utrzymać w nadziei i nie dopuścić, by pominięci w awansie szkodzili sejmowi. Taktykę tę stosowali i poprzednicy Jana III, choć w tym przypadku ostatecznie sejm wymusił na królu nominacje, uzależniając od tego dalsze obrady. Wobec fiaska sejmu Jan III podjął inne działania dla wzmocnienia armii – nuncjusz relacjonuje zarówno narady króla z senatorami, jak i zabiegi o finansową pomoc papiestwa.
Podsumowując – wśród kilkudziesięciu listów nuncjusza Cantelmiego pisanych w ciągu roku od jesieni 1688 do jesieni 1689 r., znajdziemy przede wszystkim wiadomości o działaniach politycznych Jana III. Nuncjusz odsłania meandry życia politycznego i rozgrywek dyplomatycznych, dość dobrze oceniając znaczenie i rolę króla polskiego. Sam jest aktywnym uczestnikiem wielu opisywanych wydarzeń, a choć jawnie stronniczy, niemniej jest cennym źródłem informacji o Janie III jako polityku i wodzu, szukającym wyjścia z zaciskających się więzów Ligi Świętej.
Omawiany tekst: Listy nuncjusza Cantelmi do kardynała Cybo i innych osób w: Relacje nuncjuszów apostolskich i innych osób o Polsce od r. 1548-1690, wyd. E. Rykaczewski, t. 2 Berlin 1864, s. 457-604.