Ród Ogińskich był starym, choć zubożałym rodem prawosławnych kniaziów, którzy przeszli na katolicyzm dopiero w połowie XVII w. Przyszły hetman za młodu uczył się w kolegiach jezuickich w Braniewie i Lwowie oraz w akademiach wileńskiej i krakowskiej. Na polu bitewnym debiutował w 1651 r., kiedy to stojąc na czele chorągwi walczył przeciwko kozakom. Podczas najazdu moskiewskiego na Litwę został zmuszony do złożenia przysięgi wierności carowi Aleksemu, tak szybko jednak, jak to było możliwe, zaciągnął się do oddziałów Pawła Sapiehy. Bił się w bitwie warszawskiej ze Szwedami i Brandenburczykami a następnie pod rozkazami Gosiewskiego pod Prostkami. Dysponował jakimiś większymi funduszami, ponieważ pożyczał pieniądze Michałowi Radziwiłłowi na wykupienie księcia Bogusława z niewoli tatarskiej. Brał następnie udział w szturmie Tykocina i walkach z siedmiogrodzkimi oddziałami Jerzego Rakoczego. Boje z Rosjanami rozpoczęły się dla niego fatalnie, ponieważ jego oddział został rozbity przez awangardę armii Chowańskiego 28 XII 1659 r.. Dalsze epizody wojny z Moskwą wyglądały jednak dużo szczęśliwiej, ponieważ miał swój udział w zwycięskich bitwach nad Basią i pod Połonką. Skoligacił się Sapiehami i wiernie im służył pełniąc przez parę lat funkcję podwojewodziego wileńskiego w zastępstwie Pawła Sapiehy. Potem zerwał nagle z Sapiehami i przeszedł do obozu ich największych wrogów – Paców. Ta wolta sowicie mu się opłaciła; w 1672 r. został wojewodą mścisławskim, a później połockim, jednak to nie był koniec jego politycznych peregrynacji. Ogiński niezwykle trafnie wyczuwał każdą zmianę konstelacji politycznych i zdradził Paców na rzecz rosnących w siłę Sapiehów. I tym razem zrobił dobry interes. W 1683 r. otrzymał buławę polną litewską, pomimo tego, że nie posiadał praktycznie żadnych kwalifikacji dowódczych. O nominacji zadecydowały interesy polityczne. Nowym patronom służył wiernie i tak jak oni stanął w opozycji do Jana III. Na wyprawę wiedeńską ruszył nieśpiesznie i pod stolicę Austrii nie dotarł, za to na Słowacji jego oddziały litewskie dopuszczały się licznych nadużyć. Walcząc z powstańcami węgierskimi Imre Tököly’ego niweczył plany królewskie. Rozłożywszy swe oddziały na Słowacji rozchorował się i powrócił do kraju, by umrzeć w Krakowie. Pozostawił po sobie pamięć nie wodza, bo nim nie był, ale zręcznego lawiranta, który dla swojej kariery i korzyści często zmieniał protektorów. Windowało go to na coraz to wyższe stanowiska.