Jan Reisner jest z całą pewnością jednym z najwybitniejszych i najbardziej intrygujących polskich artystów kojarzonych z dworem króla Jana III – choć pracował też dla innych rodzimych mecenasów końca XVII i początków XVIII w. Bardzo długo pozostawał praktycznie nieznany badaczom i miłośnikom sztuki. Proces poznawania życia i identyfikacji dzieł malarza zapoczątkował prawie 60 lat temu Mariusz Karpowicz – dzięki kolejnym odkryciom archiwalnym tego uczonego sylwetka Reisnera zaczęła się rysować coraz wyraźniej. Ostatnie lata przyniosły odnalezienie pierwszego sygnowanego dzieła artysty i szereg nowych informacji dotyczących jego nierozpoznanych prac. Jest więc Reisner artystą, który może nas jeszcze niejednym zaskoczyć, a nowe odkrycia na pewno jeszcze na nas czekają.
Póki co wiadomo o jego życiu coraz więcej. Przyjmuje się, że urodził się ok. 1655 r. (zachowane w kościele farnym w Węgrowie epitafium malarza informuje, że zmarł 9 grudnia 1713 r. w wieku 58 lat), ale nie wiemy dokładnie gdzie i w jakiej rodzinie: przypuszcza się, że mógł pochodzić ze Lwowa lub jego szeroko pojętych okolic, z rodu raczej na pewno mieszczańskiego. W Warszawie notowany jest w aktach metrykalnych kościoła Świętego Krzyża począwszy od 1674 r., zapewne mniej więcej w tym czasie osiadł na stałe w stolicy. Jak wcześnie wszedł w orbitę dworu Jana III, nie wiadomo, ale nie ulega wątpliwości, że od ok. 1678 r. przez kilka lat przebywał w Rzymie (a może także przez jakiś w Paryżu) jako królewski stypendysta. W 1682 r. zakończył swoją edukację w sposób niesłychanie efektowny: otrzymał I nagrodę rzymskiej Akademii św. Łukasza za projekty architektoniczne (centralnego kościoła z kopułą, w której przewidziano miejsce na dekorację malarską – zachowanego w zbiorach Akademii), a następnie został członkiem tej niezwykle prestiżowej i wpływowej instytucji (której członkami byli m.in. Bernini, Poussin czy Velázquez). W momencie przyjmowania go do Akademii jej członkowie postawili Reisnerowi warunek: miał do zbiorów Akademii przekazać własnoręcznie namalowany obraz, co dowodzi, że ceniony był w tym środowisku i jako architekt, i jako malarz. W tym samym czasie otrzymał też od papieża Innocentego XI Order Złotej Ostrogi, z którym powiązany był m.in. tytuł Auratae Militiae Eques. Oznaczało to nobilitację, faktycznie uznawaną też w Polsce, a tytułem Rycerza Złotej Ostrogi Reisner posługiwał się później do końca życia w dokumentach i umieścił go także w jedynej znanej nam dziś sygnaturze. Faktycznie bowiem rzymskie zaszczyty Reisnera były czymś niezwykłym w przypadku polskiego artysty doby nowożytnej (podobnie uhonorowany był tylko kolega Reisnera, inny równie uzdolniony nadworny malarz Jana III – Jerzy Eleuter Szymonowicz-Siemiginowski).
W 1683 r. Reisner powrócił do kraju (odnotowano w tym roku – ale jeszcze przed odsieczą - jego obecność w Wiedniu, gdzie kupował jakieś obrazy dla króla). Od tego czasu do 1696 r. notowany jest w rozmaitym kontekście w Warszawie, gdzie obracał się w środowisku powiązanych z dworem rzemieślników i artystów, pozostawał także w dobrych stosunkach z warszawskimi klasztorami. W 1692 r. ożenił się z Cecylią Lauro, wdową po nadwornym muzyku Wazów, i zamieszkiwał w domu pod Zamkiem Królewskim. Znane są rożne materialne przejawy łaski Jana III dla Reisnera. Pracował przede wszystkim w Wilanowie, gdzie miał do dyspozycji pomocników, wykonywał w tym czasie w pierwszym rzędzie prace malarskie, ważną pozycję w jego twórczości zajmowały portrety, choć wiadomo także, że sporządzał np. projekty karet. Był niewątpliwie człowiekiem sukcesu i nie mógł narzekać na brak zamówień.
Wraz ze śmiercią Jana III sytuacja Reisnera nieco się skomplikowała. Nowy władca August II w 1699 r. wziął go specjalnym dokumentem w opiekę choć, co ciekawe, Reisner tym razem wymieniany jest jako nadworny geometra i geograf, nie jako malarz. Jak słusznie przypuszcza Mariusz Karpowicz, to sam artysta, będąc niepewnym sytuacji, wolał podkreślać swoje techniczne wykształcenie i papieski tytuł szlachecki, niż zwracać uwagę na stosunkowo nisko cenioną w środowisku szlacheckim sztukę malarską. Prawdopodobnie właśnie dlatego zdecydował się Reisner niedługo po 1702 r. opuścić na stałe Warszawę i osiąść w Węgrowie, w dobrach wojewody płockiego Jana Dobrogosta Krasińskiego, gdzie pełnił funkcję marszałka dworu, jak również geometry, zajmował się więc w tym czasie przede wszystkim architekturą. Tu zmarł w 1713 r. Najwyraźniej jednak opinia o Reisnerze jako o wybitnym malarzu powszechna była wśród elit Rzeczypospolitej, skoro w 1714 r. w liście do potężnej i wpływowej Elżbiety Sieniawskiej jej przyjaciółka Jadwiga Rafałowiczówna pisała: Po nieboszczyku panu Ryznerze (co niedawno umarł) u Jegomości pana wojewody płockiego w Starej Wsi przedają obrazy, bardzo piękne słyszę mają być. Rzadki to w czasach staropolskich komplement pod adresem artysty malarza.
Sporo więc wiemy o życiu Reisnera. Coraz więcej też poznajemy jego dzieł. Ale proces identyfikacji obrazów nadwornego królewskiego artysty jest trudny i złożony. Dysponujemy co prawda pewną ilością wzmianek archiwalnych wymieniających dzieła Reisnera: są to przede wszystkim portrety nierzadko malowane na zlecenie króla Jana III, m.in. całopostaciowe wizerunki królewskiej pary uwzględniane w spuściźnie po malarzu czy też konterfekty francuskich książąt niegdyś przechowywane w Żółkwi. Jak dotąd jednak nic z tego nie udało się zidentyfikować. Wiadomo też, że Reisner portretował wybitne osobistości epoki: Elżbietę Sieniawską i królewskiego kuzyna kardynała Michała Stefana Radziejowskiego. Jedynie wśród portretów tego ostatniego próbowano, z wielką ostrożnością, wskazać dzieła naszego malarza (chodzi tu o artystycznie znakomite wizerunki w warszawskich muzeach: Narodowym i Historycznym, ten pierwszy malowany techniką pastelową). Jednak brak portretów sygnowanych przez Reisnera jest bardzo dotkliwy i niezmiernie utrudnia dalsze atrybucje.
Udało się zidentyfikować z powodzeniem kilka dużych formatów dzieł królewskiego artysty: dokonał tego Mariusz Karpowicz, który bardzo przekonująco analizował źródła archiwalne i łączył uzyskane wnioski z naszą wiedzą o cechach dzieł rzymskich malarzy 2. poł. XVII w., stanowiących właściwy punkt odniesienia dla wykształconego tam Reisnera. Niewątpliwym dziełem polskiego artysty okazała się duża kompozycja Opłakiwanie Chrystusa z kościoła wizytek w Warszawie, zapewne ofiarowana tam przez żonę artysty (której córka, a zarazem pasierbica Reisnera, w 1693 r. wstąpiła do tego klasztoru). Zdaniem Mariusza Karpowicza przypisanie Opłakiwania nadwornemu królewskiemu malarzowi pozwala związać z jego osobą jeden z najbardziej znanych plafonów we wnętrzach pałacu wilanowskiego: Jutrzenkę w Gabinecie Królowej w ryzalicie ogrodowym parteru korpusu pałacu; także malarska dekoracja fasety pod plafonem przedstawiającym Jesień w Antykamerze Królowej wiązana jest z osobą Reisnera. Jest rzeczą oczywistą, że artysta zatrudniony przez monarchę w jego wilanowskiej rezydencji musiał mieć znaczący udział w jej dekorowaniu, dzieląc się zadaniami ze swoim rzymskim kolegą Siemiginowskim. Symbolem owego zaangażowania Reisnera w dekorację wilanowskiego pałacu są dwa koliste, dość szkicowo potraktowane obrazy jednego autorstwa (może faktycznie wykonał je Reisner, choć atrybucja taka bywa kwestionowana), zachowane w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie (Gloryfikacja cnót Jana III) i na Wawelu (Gloryfikacja mecenatu artystycznego Jana III). Pierwsze z tych dzieł zawiera na odwrocie znamienny napis, z którego zdaje się wynikać, że malowidło to ofiarował Reisner królowi na Ś[więty] Jan, czyli – ni mniej, ni więcej – na imieniny! Pojawiła się nawet sugestia, że mamy tu do czynienia z projektem plafonu przeznaczonego do Gabinetu Króla w pałacu wilanowskim (w północno-wschodnim alkierzu głównego korpusu), w którym pierwotna dekoracja sufitu nie zachowała się do dnia dzisiejszego. Nie można jednak uważać tego za udowodnione.
Ostatnio udało się wreszcie zidentyfikować pierwsze sygnowane dzieło Reisnera. Artystycznie doskonały i świetnie zachowany obraz przedstawiający Kazanie św. Jana Chrzciciela w jednym z bocznych ołtarzy kościoła klasztornego kamedułów na Bielanach w Krakowie oznaczony jest sygnaturą zawierającą skrót nazwiska malarza i jego tytuł uzyskany od papieża w Rzymie oraz datę: „I. Rei. Eques 1689” (dolny obraz w tym ołtarzu, przedstawiający Chrzest Chrystusa, niewątpliwie wyszedł spod tego samego pędzla). Obecność dzieła Reisnera w podkrakowskim klasztorze da się wytłumaczyć pośrednictwem monarchy, który jest wręcz może fundatorem tego ołtarzowego przedstawienia swojego świętego patron. Jan Sobieski musiał dobrze pamiętać nabożeństwo, w którym uczestniczył na krakowskich Bielanach bezpośrednio przed wyruszeniem pod Wiedeń w 1683 r. W Krakowie można się też spodziewać obecności innych dzieł Reisnera: w kościele Wizytek w tym mieście zachowała się warsztatowa replika obrazu bielańskiego.
Jeszcze kilka innych obrazów z mniejszym lub większym powodzeniem próbowano wiązać z Reisnerem, ale dzieła wyżej wskazane wystarczają do podania jego krótkiej charakterystyki. Polski artysta wykształcony w Rzymie, chyba najwybitniejszym podówczas ośrodku edukacji malarskiej w Europie, znał też zapewne sztukę innego wielkiego miasta sztuki – Paryża. Przyswoił sobie doskonale styl tych środowisk i przez długie lata pracy w Polsce pozostał mu wierny. Zgodnie z obyczajem epoki w twórczy sposób korzystał ze wzorów swoich rzymskich mistrzów, może wykorzystując też ryciny. Wśród malarzy, którzy wydawali się szczególnie ważni dla Reisnera, wskazać trzeba czynnego w Rzymie Luigiego Garziego (1638–1721) – w dziełach polskiego artysty wskazano konkretne przykłady inspiracji rozwiązaniami stosowanymi przez Garziego.
Stojące zawsze na wysokim poziomie malowidła Reisnera odznaczają się bardzo staranną, niezwykle przemyślaną, klarowną kompozycją, doskonale akcentującą – poprzez czytelne zdefiniowanie głównych kierunków, w których podążą wzrok widza – treść dzieł, najczęściej reprezentujących alegoryczne, ale nie przesadnie skomplikowane programy treściowe tak pożądane przez odbiorców sztuki dworskiej w końcu XVII w. Postacie kształtowane swobodnie mają w niektórych przypadkach sporo cech specyficznej elegancji typowej dla francuskiego malarstwa tej epoki. Doskonałe bywa ujęcie idyllicznego pejzażu i motywów roślinnych (jak w obrazie bielańskim). Nienaganny światłocień i wspaniała, przejrzysta, klarowna, dość chłodna, nawet nieco metaliczna kolorystyka, dopełniają silnego wrażenia, jakie te kompozycje sprawiają na widzu. Reisner tworzył obrazy w duchu włoskiego baroku o lekkim klasycyzującym odcieniu, dokładnie takie, jakimi pragnął otaczać się król Jana III. Można więc chyba powiedzieć, że oczekiwania monarchy, który zdecydował się wysłać do Rzymu młodego, zdolnego rodzimego malarza, zostały całkowicie spełnione, a Polska sztuka czasów nowożytnych zyskała artystę tworzącego dzieła porównywalne pod względem aktualności rozwiązań i poziomu wykonania z najlepszymi obrazami wiodących środowisk europejskich 2. poł. XVII w.