W oficynie Johannesa Gellibranda w Londynie ukazał się w roku 1679 łaciński panegiryk Williama Smitha ku czci króla Jana III Sobieskiego; nosił on tytuł Pio, invicto, faelici principi Johanii Poloniae Regi, Magno Duci Lithuaniae, &c, carmen paneryricum; Quo stupendae illae Victoriae a Turci reportatae ordine recitantur (Pieśń panegiryczna ku czci Pobożnego, Niezwyciężonego, Szczęsnego władcy, Jana, Króla Polskiego, Wielkiego Księcia Litewskiego etc., w której opiewa się po kolei owe zadziwiające zwycięstwa odniesione nad Turkami). W świetle obecnych badań trudno ustalić ściśle tożsamość autora (rysuje się on na podstawie badanego przez nas tekstu jako prawdziwy człowiek baroku, świadomy swych czasów jako epoki wojny i miłości, ceremonialnych widowisk i literatury). Warto poświęcić nieco uwagi tekstowi poematu, zastanawiając się nad utrwalonym w nim obrazem naszego państwa i samego Sobieskiego. Jest to Sobieski po zwycięstwie chocimskim i uzyskaniu korony polskiej, lecz jeszcze sprzed wiktorii wiedeńskiej. O trafności wyboru na monarchę chocimskiego zwycięzcy autor mówi już w motcie wiersza słowami pożyczonymi od rzymskiego poety Klaudiana: „Purpura sama pokornie prosiła, by ją przyjął, on też jeden zasłużył na to, by królować, kiedy go poproszono”. Utwór, liczący 40 stron, jest pełen dygresji i ozdobników. Zawiera zarówno elementy biograficzne, jak i polityczne. Przedstawia najpierw młodość bohatera – już ten wczesny okres życia wydaje się świadectwem rozwijającego się męstwa. Opisując pierwsze wypady wojenne przyszłego króla u boku ojca, Jakuba, poeta posługuje się porównaniem homeryckim (trudno powiedzieć, czy znana mu była metafora „Lwa Lechistanu” jakiej powszechnie używano względem Sobieskiego w literaturze): „Tak czyni Lew, kiedy noc już ziemię cieniem okryje, |Rusza z ostępów na łów z młodym szczenięciem u boku,| Gdy ponagla ich głód; wpierw ojciec tropi kryjówki | Zwierząt, a dzielny syn za jego idąc przykładem| Coraz odważniej próbuje na swoją zdobycz napadać”. Obok młodzieńczej virtus bojowej szeroko sławi Smith również wykształcenie bohatera, nabyte głównie we Francji, i chwaląc znajomość starożytnych poetów, historyków i filozofów.
Osobliwie przedstawia się w utworze kwestia królewskiego małżeństwa. Autor powołuje mianowicie do istnienia na pół fantastyczną królową Polski. Jest to wprawdzie „Maria”, ale... Maria Ludwika Radziwiłłówna, „siostra księcia Radziwiłła”. Być może autor wiedział o koligacjach Sobieskich z Radziwiłłami (za jednego z nich wyszła siostra Jana, Katarzyna Sobieska), nie wiedział natomiast ani o francuskim pochodzeniu prawdziwej „Marysieńki”, ani o jej pierwszym małżeństwie z Janem Zamoyskim-Sobiepanem.
W poemacie Smitha „Geniusz Sarmacji” przybywa na łąki, na których bawi bogini Wenus, i prosi ją o skojarzenie związku Sobieskiego z czystą i wstydliwą Marią Radziwiłłówną. Bogini podejmuje misję i przybywa najpierw do Wilna, gdzie, jak sądzi autor, rezydują Radziwiłłowie, a potem do Krakowa, gdzie z jakiegoś powodu powinna się mieścić rezydencja Sobieskich. Ani o Olesku, ani o Żółkwi nic poecie nie wiadomo. Jakże prawdziwie jednak został przezeń przedstawiony stan ducha zakochanego Jana:
Ty, książę, pierś pozwalasz strzałami
Przeszyć i serce otwierasz na żar rozlany szeroko.
Gardzisz już dziełem pokoju oraz wrzawą wojenną,
Nie dbasz o konia na łowy, ani o zwierząt kryjówki,
Ani o charta szczekanie. Samej miłości poświęcasz
Wszystko. Każdy wschód słońca blady ci się wydaje,
Noc zatrzymana na dłużej, póki Hymen weselny
Wciąż odkłada na później swych ceremonię pochodni
Najbardziej interesuje jednak Smitha uwydatnienie męstwa Sobieskiego jako bohatera na polu walki, jakby nowego wcielenia wodzów rzymskich oraz nowożytnych pogromców Turków: Jana Hunyadego i Jerzego Scanderbega. Opisując chocimską bitwę poeta miesza wprawdzie czasem fakty, nieprecyzyjnie określa daty i okoliczności wojenne. Warto jednak podkreślić sugestywność poetyckiej narracji, oddającej wiodącą rolę hetmana w bojowych zmaganiach, gdy „dym siarczany spowija wszystko pod nocy osłoną, |Świateł nieba walczącym nawet widzieć nie daje, |Lecz migoczą waleczne ręce: biją, padają, |Rany zadają, rany odnoszą, strzelają i sieką”, tymczasem nasz bohater
Ani na śmierć nie zważa ani na żadną przygodę,
Czujnie baczy na wszystko, w wir się boju rzucając,
Pełni w ferworze swoją powinność na scenie tragicznej.
Pośród mężów tysięcy, wśród pocisków i wrogich
Mieczy, ciał zabitych i rannych, pośród ognistych
Kul i wrogich zastępów, w Marsa niełasce okrutnych,
Jako przykład toruje drogę.
Dalej Smith podkreśla należycie klęskę Turków i zmianę ich nastrojów i postaw, co zostało ładnie zobrazowane w opisie ucieczki Hussejna Paszy. Potem zaś przechodzi do omówienia elekcji Sobieskiego i jego koronacji (sugerując nb., że wybór ten nie napotkał żadnego sprzeciwu, co jest niezgodne z prawdą historyczną). Nasz Anglik ma wielki szacunek do wolnej elekcji, choć zapewne nie zna dokładnie jej mechanizmu. „O, szczęśliwi dawnym ich prawem Polacy!” – wykrzykuje.
Ani tchórzliwy młodzieniec, ni degenerat wyrodny
Krwi królewskiej, ni słaba kobieta z łoża zacnego
Ród biorąca nie może waszej zbezcześcić korony
Ni królewskiego berła chwały. Król ten swą władzą
Kiełzna dzikich Litwinów i wojowniczych Polaków.
Smith znalazł jeszcze nieco miejsca na opisanie kampanii lwowskiej z 1675 r. i tryumfu mężnego króla, a zakończenie utworu wypełnia wypowiedź uosobionej Europy, zachęcającej Sobieskiego i władców innych państw do ruszenia przeciwko Turkom, „w tyrana kraj niegościnny” i walki o odzyskanie władzy nad Wschodem.
Gloria Sobieskiego miała się jednak wypełnić w walce z Turkami nie na wschodzie Europy, lecz pod Wiedniem, o czym brytyjski poeta nie mógł jeszcze wiedzieć.