Przechowywane w drogocennych futerałach, zawieszone na złotych łańcuchach rogi jednorożców znajdowały się w licznych skarbcach europejskich. W skarbcu w Bazylice Św. Dionizego w St. Denis pod Paryżem miał znajdować się róg o długości... blisko dwóch metrów, który podobno przesłał Karolowi Wielkiemu w darze w 807 roku król Persji Aaron. Podobne rogi znajdowały się również w Dreźnie, Kopenhadze i wielu innych siedzibach królewskich.
Za panowania króla Zygmunta Starego w polskim skarbcu koronnym miały znajdować się trzy takie rogi: „jeden biały, jeden czarny, trzeci gruby”. Rogi jednorożca znajdowały się również – zgodnie z informacjami zawartymi w Zielniku Adama Lonitzera – w kolekcji polskiego króla Zygmunta Augusta: „Także król polski ma dwa takie rogi, które ceni bardzo wysoko pośród innych swoich skarbów; mają one długość [dorosłego] człowieka”. Przechowywane „jeden między listy osobno w skrzyni, gdzie klejnoty, drugi [natomiast] w Tykocienie”, oba rogi zostały zapisane przez króla w testamencie jego siostrom. Jednakże zaraz po śmierci monarchy rogi w bliżej nieokreślonych okolicznościach zniknęły. Jeden z nich wykupił za 30 tys. florenów Stefan Batory i zapisał w testamencie w imieniu Siedmiogrodu... Turkom, o ile Polacy nie zdecydowaliby się go odzyskać w ramach „wykupu”.
Co istotne, już od starożytności róg jednorożca uważano za uniwersalną odtrutkę o wielkiej mocy. Stąd też aptekarze umieszczali jednorożce w godłach prowadzonych przez siebie aptek i herbach rodowych. Nie dziwota, że jeden z lekarzy i aptekarzy toruńskich, burmistrz i założyciel Gimnazjum Toruńskiego, Martin Mochinger, miał w swym klejnocie herbowy takiego zwierza.
Róg jednorożca służył także do wyrobu naczyń do przechowywania leków i dozowników, gdyż wierzono, że kontakt z rogiem wzmacnia działania każdego medykamentu, uwalniając go od potencjalnych domieszek jadów i trucizn. W aptekarstwie rozróżniano dwa rodzaje rogów: te, które pochodziły z jednorożców żywych, czyli prawdziwych, i te, które ostały się po jednorożcach... kopa(l)nych. W trakcie epidemii dżumy w 1708 roku w Toruniu proszek z jednorożca prawdziwego można było kupić po 12 gr za drachmę, natomiast z jednorożca kopa(l)nego – po 6 gr za tę samą ilość.
Dlaczego proszki lecznicze z rogów jednorożca były relatywnie tanie? Dlatego że nie pochodziły one z mitycznego zwierzęcia znanego z legend i pieśni, ale z pewnej istoty, która żyła w realnym świecie. W osiemnastowiecznym Leksykonie Zedlera wskazywano jednoznacznie, że róg jednorożca to naprawdę cios narwala – mieszkającego w wodach Arktyki ssaka, uważanego podówczas za rybę. Przy czym pierwszym uczonym, który autorytatywnie stwierdził, że róg jednorożca to cios narwala, był Thomas Bartholin – jeden z najznamienitszych siedemnastowiecznych badaczy natury. Także on wywiódł, że nazwa „narwal” wzięła się od słowa „nar” oznaczającego w języku Grenlandczyków padlinę i drobne żyjątka morskie, którymi narwal się żywił. Bartholin uważał również, że swoim rogiem wyrastającym z czoła narwal łamie lód, który utrudnia mu poruszanie się w zamarzniętym morzu. Natomiast inny siedemnastowieczny badacz, Simon de Vries, stwierdził, że róg to tak naprawdę ząb „arktycznej ryby”, przy czym dodał, że narwal tak jak człowiek gubi pierwszy „cios mleczny”, a następnie odrasta mu... „ząb stały”.
Mianem rogów jednorożców kopa(l)nych określano natomiast skamieniałe szczątki ceratytów – morskich głowonogów kopalnych, żyjących w trasie środkowym. Skamieniałe ceratyty miały bowiem kształt zbliżony do skręconych rogów baranich. Oprócz tego za rogi jednorożców kopa(l)nych brano znajdowane w ziemi ciosy mamutów i inne skamieniałości, należące do zdekompletowanych szkieletów prehistorycznych zwierząt.