Duma i ambicja kierowały poczynaniami Lubomirskiego, a koligacje rodzinne i ogromny majątek torowały mu drogę do kariery. Już jako dwudziestolatek został obrany marszałkiem sejmiku proszowickiego, a poparcie, jakiego udzielił Janowi Kazimierzowi podczas bezkrólewia, zapewniło mu przychylność dworu. W 1650 r. otrzymał marszałkowstwo nadworne, ale i tak obraził się na monarchę, bo liczył na podkanclerstwo. Ten właśnie rys charakteru jest typowy dla Lubomirskiego; nie zadowalał się wysokimi godnościami, chciał tylko tych najwyższych, a jeżeli ich nie otrzymywał, natychmiast stawał w opozycji do dworu.
W czasie „potopu” jako jeden z nielicznych magnatów nie poddał się Szwedom i poderwał szlachtę małopolską do walki z najeźdźcą. Mężnie stawał pod Warką, po czym poróżnił się ze Stefanem Czarnieckim co do metod prowadzenia dalszej walki. Już jako hetman polny, był jednym z autorów powstrzymania najazdu Siedmiogrodzian. Prawdziwy kunszt wodzowski pokazał w kampanii 1660 r. przeciwko wojskom moskiewskim. To właśnie jego zasługą było zwycięstwo pod Cudnowem, a cała kampania była wprost perfekcyjnie przygotowana.
Niestety, swój wybitny talent przywódcy obrócił przeciwko królowi. Początkowo popierał monarsze plany elekcji vivente rege. Szybko jednak stanął po stronie przeciwników Jana Kazimierza. Sąd sejmowy wydał na Lubomirskiego wątpliwy wyrok śmierci, utraty czci i dóbr. Szlachta jednak nadal uważała go za gwaranta opozycji wobec królewskiego absolutyzmu i popierała jego zamiary, podobnie jak wojsko. Lubomirski uszedł na Śląsk i stamtąd przygotowywał się do jawnego buntu wobec władcy. W niezwykle krwawej i bratobójczej bitwie pod Mątwami (13 VII 1666) pokonał rojalistów i zniweczył plany tak potrzebnych krajowi reform. Niedługo potem pozornie pogodził się z królem, szykując się do dalszej walki. Pragnął obalenia Jana Kazimierza, zamyślając jeżeli nie o koronie dla siebie, to o funkcji pierwszego ministra przy boku nowoobranego władcy. Nie doczekał tego. Zmarł 31 stycznia 1667 r. po ataku apopleksji.