„Koń, jaki jest, każdy widzi” – ten słynny cytat z Nowych Aten Benedykta Chmielowskiego (1700-1763) doskonale odzwierciedla stanowisko XVIII-wiecznych przyrodników w kwestii ilustracji. Nie tylko ojciec Benedykt, którego wiedza była raczej książkowa, ale także najwybitniejsi badacze przyrody – z Linneuszem na czele – głosili pogląd, że przedstawienia roślin i zwierząt utrudniają poznanie przyrody. Jednakże, jeśli przyjrzeć się ówczesnym traktatom przyrodniczym, wiele z nich ilustrowano, i to przy wykorzystaniu najnowocześniejszych technik graficznych, pozwalających także na drukowanie kolorowych ilustracji. Te dwa przeciwstawne podejścia do ilustracji przyrodniczej nie zawsze miały podłoże merytoryczne.
Zacznijmy od najbardziej przyziemnych powodów rezygnacji z ilustracji. Przygotowanie wielkiego zbioru rycin, które posłużyłyby do wyczerpującego zilustrowania traktatu przyrodniczego, było niezwykle kosztowne. W XVIII w. samodzielny badacz pracujący bez zamożnego patrona rzadko mógł sobie na to pozwolić. Wśród wyjątków można tu wymienić aptekarzy Johanna Wilhelma Weinmanna i Alberta Sebę. Obaj zdołali własnym sumptem opłacić przygotowanie ilustracji katalogów swoich zbiorów. Byli to jednak bogaci ludzie, natomiast przeciętny przyrodnik, by wydać jakikolwiek tekst musiał korzystać ze wsparcia lokalnego uniwersytetu, towarzystwa naukowego bądź władcy.
W przeciwnym razie uczeni borykali się z takimi samymi problemami, jak autor pierwszej historii naturalnej Rzeczypospolitej, jezuita Gabriel Rzączyński (1664-1737), którego Historia naturalis została wydana w sandomierskiej oficynie jezuitów. Koszt publikacji pokrył kasztelan sandomierski Józef Władysław Myszkowski. Jednakże, nawet mając wsparcie finansowe jak Rzączyński, należało liczyć się z tym, że przygotowanie ilustracji znacznie podniesie cenę wydania. Historia naturalis curiosa Regni Poloniae jest więc nieilustrowana.
Pracujący daleko od największych ośrodków naukowych badacze borykali się też z innymi problemami. Szczególnie wyraźnie są one widoczne w XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej. W większości szkół nie uczono historii naturalnej, studia przyrodnicze prowadzono rzadko i generalnie stanowiły one jedynie wsparcie w nauce medycyny. Nie było też dużych menażerii ani ogrodów botanicznych. Nieliczni uczeni, którzy interesowali się przyrodą, mieli zatem dość ograniczony dostęp do materiału badawczego. Korzystali głównie z książek, które zgromadzili we własnych bibliotekach, a jeśli prowadzili ogrody botaniczne, to były one niewielkie. Niekiedy mieli szansę zobaczyć zwierzęta (zwykle lokalną, dziką faunę i nieliczne zwierzęta egzotyczne) w zwierzyńcach magnackich majątków albo pozostawało im obserwowanie lokalnej przyrody. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że polskie encyklopedie XVIII w. są niezwykle przestarzałe na tle najnowszych publikacji europejskich. W okresie, kiedy kompendia francuskie czy holenderskie opierały się na obserwacji żywych stworzeń i opisywały tylko to, czego dany badacz sam był świadkiem, encyklopedie takie jak Nowe Ateny Benedykta Chmielowskiego stanowiły kompilację informacji książkowych. Autor nie widział przy tym powodu, by uzupełniać swoje hasła ilustracjami. W jego opinii tekst był wystarczającym medium przekazu informacji. Zdarzało mu się cytować opisy rzadkich zwierząt czy zjawisk przyrodniczych, które mogły zastąpić ich przedstawienia. Chmielowski zakładał, że ta wiedza jest po prostu ogólnodostępna, jak właśnie w przypadku konia albo że ilustracje nie wnoszą nowych informacji – przykładowo, portret, czyli informacja o tym, jak wyglądał władca nie jest niezbędna, żeby poznać historię jego rządów.
Oczywiście, istniała też grupa przyrodników, zwłaszcza zajmujących się botaniką, którzy z pełną premedytacją rezygnowali z ilustrowania swoich dzieł. Już Pliniusz Starszy sygnalizował w Historii naturalnej, że „malowidło przy tak licznych kolorach jest zawodzące, i rysownicy naśladując naturę oddają obrazy z rozmaitym szczęściem, tak, iż częstokroć ich rysunek różni się od oryginału” [tłumaczenie polskie J. Łukaszewicza, pisownia uwspółcześniona, K. Pliniusza Starszego Historyi naturalnej ksiąg XXXVII = C. Plinii Secundi Historiae naturalis libri XXXVII. T. 8 ks. 24-27, Poznań 1845, s. 141]. Na tę opinię powoływano się w epoce nowożytnej wielokrotnie, ostrzegając czytelników przed zbytnim zaufaniem do ilustracji. W XVIII w. myśl tę rozwinął Karol Linneusz (1707-1778). Uważał on, że całą przyrodę można podzielić na trzy królestwa: minerałów, roślin i zwierząt. W ich obrębie wprowadzano dalsze podziały. Linneusz stworzył rozgałęziony system, w którym wszystkie gatunki były ze sobą powiązane dzięki wspólnym cechom. W przeciwieństwie do współczesnych systemów, które opierają się na zależnościach genetycznych, system Linneusza był sztuczny i opierał się na arbitralnie wybranych kryteriach, zazwyczaj odnoszących się do wyglądu zewnętrznego. Każdy gatunek miał przy tym cechy, które były charakterystyczne tylko dla niego. Taki system pozwalał na bezbłędną identyfikację każdego żywego organizmu. W związku z tym, zdaniem Linneusza ilustracja jest subiektywna, zależy od percepcji rysownika, a także od rysowanego okazu. Zatem zbytnie zaufanie przedstawieniom tylko utrudnia identyfikację badanych eksponatów.
Oczywiście, nie oznacza to, że w XVIII w. definitywnie zrezygnowano z ilustracji. Wręcz przeciwnie, traktowano ją jako wielkie ułatwienie. System Linneusza był tylko jedną z istniejących wówczas klasyfikacji – został powszechnie przyjęty dopiero w początkach XIX w. Przyrodę nierzadko nadal opisywano w porządku alfabetycznym, jednak coraz częściej korzystano z metod pozwalających scharakteryzować każdy żywy organizm poprzez zespół wykluczających się cech. Przykładowo, Jean-Pierre Bergeret (1751-1813) opracował alternatywny system klasyfikacji roślin – zwięzły i oparty na systemie literowych oznaczeń poszczególnych cech roślin [J.-P. Bergeret, Phytonomatotechnie universelle, Paris 1783]. W praktyce jednak, większość tych systematyk okazała się niemożliwa do zapamiętania i wymagała żmudnego przeglądania kluczy i kompendiów w celu identyfikacji gatunku.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że ilustracje pozostawały (zresztą można pokusić się o stwierdzenie, że nadal pozostają) istotnym elementem publikacji przyrodniczych. Pozwalały łatwo odnaleźć konkretny gatunek, dawały możliwość szybkiego porównania z obserwowanym organizmem. Powszechnie uznawano, że ilustracje przyrodnicze są wiarygodną metodą przekazywania informacji.
Najprawdopodobniej przedstawienia roślin i zwierząt wykorzystywano już w greckich traktatach w IV w. p.n.e., choć najstarsze zachowane ilustracje przyrodnicze pochodzą z VI w. n.e. Od tego czasu w fizjologach, bestiariuszach i różnorodnych encyklopediach historii naturalnej starano się, by każdemu z haseł towarzyszyło przedstawienie opisywanego zwierzęcia. Początkowo były one jeszcze dość imaginacyjne. W XVI w. zaczęto jednakże definiować, jakie warunki powinna spełniać ilustracja przyrodnicza, by była wiarygodna. Rysownik powinien zatem obejrzeć żywy okaz (ewentualnie, świeżo zerwaną roślinę lub wyłowioną rybę), najlepiej w naturalnym środowisku. Następnie jego zadaniem jest narysowanie na tej podstawie ogólnego przedstawienia gatunku. Rośliny zazwyczaj przedstawiano całe, na jednej ilustracji ukazując jednocześnie roślinę kwitnąca i owocującą. Zwierzęta przedstawiano tak, żeby było widać całą sylwetkę, zwykle stojące spokojnie i zwrócone bokiem do widza.
Tę praktykę kontynuowano jeszcze w XVIII w. W Paryżu drugiej połowy stulecia zaczęła ukazywać się Wielka encyklopedia. Równie ważnym przedsięwzięciem wydawniczym była Histoire naturelle [Paris 1749-1804] autorstwa jednego z encyklopedystów, Georgesa Louisa Leclerca de Buffon (1707-1788). Dyrektor ogrodów królewskich opracował gigantyczne kompendium poświęcone głównie zoologii. Na podstawie obserwacji prowadzonych we francuskich menażeriach królewskich oraz w różnych muzeach historii naturalnej przygotował opisy wszystkich znanych w XVIII w. ssaków i ptaków (tomy poświęcone gadom, płazom i rybom są autorstwa jego następcy w ogrodach królewskich Bernarda Germain de Lacépède). Buffon miał diametralnie inny stosunek do ilustracji niż Linneusz. W jego przekonaniu to właśnie informacja wizualna pozwalała na poznanie wyglądu oraz budowy wewnętrznej zwierzęcia (w Historii naturalnej Buffona każdemu z opisów towarzyszyły też liczne przedstawienia narządów), natomiast w tekście można było znaleźć informacje o nazewnictwie, środowisku życia, zachowaniu itp.
Ilustracja przyrodnicza ułatwiała też odnalezienie poszukiwanej informacji w skomplikowanych XVIII-wiecznych systemach klasyfikacyjnych. W pierwszej połowie stulecia w Gdańsku działał Jakub Teodor Klein (1685-1759), członek licznych towarzystw naukowych, korespondent Linneusza. Pochodzący z Królewca przyrodnik założył w 1712 r. w Gdańsku prywatny ogród botaniczny z cieplarnią, w której ponoć trzymał też egzotyczne zwierzęta. Wzorem innych europejskich uczonych zgromadził również stosunkowo pokaźną kolekcję eksponatów przyrodniczych oraz bibliotekę. W oparciu o te zbiory prowadził rozległe badania przyrodnicze, które obejmowały nie tylko botanikę czy zoologię, ale też paleontologię, mineralogię czy geologię. Uznanie współczesnych przyrodników zapewniły mu przede wszystkim studia z zakresu systematyki królestwa zwierząt. Opracował własny system ich klasyfikacji, choć został on ostatecznie odrzucony na rzecz systematyki Linneusza. Klein traktował cechy zewnętrzne jako kryterium podziału, doceniał zatem rolę przedstawień zwierząt. Przykładowo, jego klasyfikacja ptaków opierała się na kształtach ich łap i dziobów, dlatego w poświęconej temu zagadnieniu monografii [J. T. Klein, Stemmata avium, Leipzig 1759] znalazły się jedne z pierwszych w literaturze przyrodniczej tablic porównawczych. Na 35 rycinach zebrane zostały przedstawienia łap i dziobów zarówno pojedynczych gatunków, jak i, wydzielonych przez Kleina, rodzajów ptaków. Takie ilustracje – znane chociażby ze współcześnie wydawanych kluczy ornitologicznych – pozwalały czytelnikom na łatwiejsze zapamiętanie klasyfikacji, a także na praktyczne jej wykorzystanie.
Za ilustracją dzieł przyrodniczych przemawiały także względy wydawnicze. Opatrzonym wieloma przedstawieniami roślin lub zwierząt książkom łatwiej było znaleźć nabywców. XVIII-wieczne opisy przyrody, jako kierowane przede wszystkim do fachowców, pisano dość specjalistycznym językiem i nierzadko po łacinie. Atrakcyjne ilustracje mogły więc zainteresować także miłośników przyrody, nieposiadających dogłębnego wykształcenia w tej dziedzinie. Dla nich ciekawsze (i prostsze w odbiorze) były wizualne przedstawienia roślin i zwierząt. Luksusowe wydania z „ładnymi obrazkami” przybliżały wygląd przyrody, dobrze prezentowały się na półkach, pokazywały właściciela jako światłego czytelnika, zainteresowanego różnymi dziedzinami nauki. Z myślą o takich właśnie nabywcach (nierzadko traktujących dzieła przyrodnicze jako zbiory rycin) w XVIII stuleciu prowadzono eksperymenty z wielobarwną ilustracją przyrodniczą. Oczywiście, ryciny w książkach przyrodniczych kolorowano już w pierwszych, XV-wiecznych drukach. Ręczne barwienie odbitek było jednak bardzo drogie i rzadko dawało satysfakcjonujące efekty, toteż w XVIII w. drukarze zaczęli eksperymentować z drukiem kolorowym. Poszczególne części płyty pokrywano farbami w różnych kolorach zgodnie z ustalonym z autorem wzorcem. Barwne odbitki uzupełniano następnie ręcznie o efekty światłocieniowe oraz drobne detale, które rozlałyby się na płycie.
Luksusowe, bogato ilustrowane edycje dzieł przyrodniczych mieniły się wszystkimi kolorami i przyciągały uwagę zarówno badaczy jak i bibliofilów. Przedstawienia roślin i zwierząt okazały się najistotniejszą częścią XVIII-wiecznych tekstów przyrodniczych – tekst łatwo się dezaktualizował, natomiast ilustracja pozostaje przydatnym źródłem informacji nawet współcześnie.
Bibliografia
- Brzozowski S., Klein Jakub Teodor (1685-1759), [w:] Polski Słownik Biograficzny, Kraków 1966, t. 12, s. 576–578.
- Grzebień L., Rzączyński, Gabriel, [w:] Polski Słownik Biograficzny, Kraków 1992, t. 33, s. 613–615.
- Hoquet T., Buffon illustré. Les gravures de l’Histoire naturelle (1749-1767), Paris 2007.
- Ogrodziński W., Chmielowski, Joachim Benedykt, [w:] Polski Słownik Biograficzny, Kraków 1937, t. 3, s. 341–342.
- Pliniusz, K. Pliniusza Starszego Historyi naturalnej ksiąg XXXVII = C. Plinii Secundi Historiae naturalis libri XXXVII. T. 8 ks. 24-27, Poznań 1845.