Rzeczpospolita polsko-litewska w czasach Stanisława Żółkiewskiego opierała się na ustroju, który dla sprawnego funkcjonowania wymagał współdziałania urzędników publicznych i podmiotów prywatnych, zwłaszcza wielkich posiadaczy ziemskich Rusi Czerwonej oraz Ukrainy. Znakomicie widać to w sferze zapewnienia porządku oraz bezpieczeństwa. Starosta grodowy, na którego barkach spoczywało to zadanie – warto w tym miejscu przypomnieć, że hetman był w różnych okresach życia posiadaczem dwóch takich starostw: przemyskiego oraz barskiego, nie licząc siedmiu włości niegrodowych – nie dysponował poważniejszymi siłami policyjnymi. Egzekucja wyroków sądowych, zwalczanie bandytyzmu czy kup swawolnych mogły odbywać się tylko we współpracy z miejscową szlachtą, choćby w formie słynnego za sprawą Adama Mickiewicza „zajazdu”. Cieszący się zaufaniem miejscowych panów braci urzędnik mógł liczyć na to, że w razie potrzeby na jego wezwanie stawi się większa grupa uzbrojonej szlachty i pomoże okiełznać rabusia czy niezdyscyplinowanego żołnierza.
Jeszcze dobitniej potrzeba współdziałania przejawiała się w najważniejszej dla Żółkiewskiego sferze działalności publicznej: wojskowości, a zwłaszcza obronie granic. Szczupłe siły kwarciane nie były w stanie samodzielnie zapewnić obrony rozległej południowo-wschodniej granicy, zwłaszcza gdy za przeciwnika miały ruchliwe czambuły tatarskie. Ciężar obrony położonych na Rusi oraz Ukrainie dóbr ziemskich spadał zatem na ich właścicieli, których prywatne oddziały były nieodzowne także przy okazji poważniejszych zagrożeń ze strony Kozaków, Turków czy Tatarów. W czasie obrad komisji kozackich pod Żytomierzem (1614), Olszanicą (1617) czy Rastawicą (1619) czy też w przypadku zagrożenia tureckiego i tatarskiego w latach 1617–1618 hetman mógł zmobilizować konieczne siły tylko dzięki wykorzystaniu posiłków magnackich.
Udzielając pomocy, przedstawiciele różnych rodzin magnackich: Zamoyskich, Lubomirskich, Sieniawskich, Ostrogskich czy Zbaraskich kierowali się różnymi motywami. Dłuższe lub krótsze (choć raczej te drugie) okresy wytchnienia od najazdów tatarskich, swawoli kozackiej czy pospolitego rozboju pozwalały w spokoju cieszyć się owocami pracy poddanych chłopów i mieszczan. Lokalni magnaci nie stronili od wykorzystywania przemocy w sporach prawno-majątkowych, ale doświadczenie pozwalało im równocześnie doceniać względny spokój uzyskiwany dzięki współpracy z królewskimi urzędnikami. W świetle panujących w społeczności szlacheckiej przekonań osoby posiadające większe niż inni zasoby majątkowe były zobowiązane do ich wykorzystania dla dobra całej społeczności, między innymi poprzez użycie wojsk prywatnych do obrony granic państwa. Należy także pamiętać o chęci zdobycia królewskiej łaski oraz wiążących się z nią nadań dóbr ziemskich oraz urzędów tak dla samego magnata, jak i jego krewnych, przyjaciół oraz klientów. Służba wojskowa była jednym ze sposobów zaskarbiania sobie monarszej przychylności. Last but not least, wysłuchanie wezwania starosty czy hetmana mogło być podyktowane względami osobistymi: więziami rodzinnymi, szacunkiem, przyjaźnią czy kalkulacją polityczną.
Opisując relacje Stanisława Żółkiewskiego z ruskimi oraz ukrainnymi potentatami należy mieć na uwadze fakt, że występował on w nich w dwojakim charakterze: magnata, budującego swoją pozycję majątkową, społeczną i polityczną, oraz urzędnika publicznego. Działalność w pierwszej sferze nie wpływała korzystnie na drugą. Rozbudowa latyfundium Żółkiewskiego nie została dobrze zbadana. Wiadomo, że po śmierci ojca i podziale majątku dokonanym z bratem Mikołajem w ręku hetmana znalazły się dwa miasta: Żółkiew i Brody oraz dwadzieścia kilka wsi. Pod koniec życia we władaniu Żółkiewskiego znalazło się niemal dwieście miast i wsi, w których mieszkało około 20 tysięcy mieszkańców. Dochód z tego tytułu mógł sięgać 100 tysięcy złotych, co było sumą znaczącą, choć wyraźnie mniejszą niż sumy, jakimi dysponowali Stanisław Lubomirski, Tomasz Zamoyski czy Władysław Dominik Ostrogski-Zasławski.
Sądząc z dostępnych źródeł oraz opracowań poświęconych innym magnatom, zwłaszcza dzieł Aleksandra Tarnawskiego o gospodarce kanclerza i hetmana koronnego Jana Zamoyskiego oraz Józefa Długosza o latyfundium Stanisława Lubomirskiego, można wnioskować, że rozbudowa prywatnego majątku Żółkiewskiego mogła się wiązać z licznymi konfliktami granicznymi oraz przejmowaniem dóbr ziemskich w niezbyt jasnych okolicznościach. W księgach grodzkich lwowskich zachowały się na przykład skargi ówczesnego podkomorzego bełskiego, później zaś tamtejszego kasztelana, Stanisława Żórawińskiego czy Konstantego Korniakta na postępowanie urzędników Żółkiewskiego: przesuwanie kopców granicznych, napaści na poddanych czy wyrąb lasów.
Wątpliwości towarzyszyły także przejęciu na własność miejsca urodzenia hetmana – Turynki. 4 maja 1598 roku Zygmunt III potwierdził złożoną transakcję zamiany, w ramach której Turynka, dobra królewskie znajdujące się we władaniu Żółkiewskiego wraz z dzierżonymi przez Jana Tomasza Drohojowskiego Naszkowiczami oraz wójtostwem Dunikowicze, posiadanymi przez Baltazara Stanisławskiego Siekierczycami, a także dzierżawą Marcina Krasickiego i jego żony Barbary o nazwie Krasicze zamienione zostały na dobra dziedziczne Jana, Andrzeja i Stanisława Dunikowskich: Rudniki, Wolę Rudnicką, Zakościele, Strzelczyska i Kozakowicze. Rok wcześniej Żółkiewski zakupił Turynkę za 6 tysięcy złotych od Dunikowskich, w których imieniu występowała matka, Anna z Koczanowa, oraz opiekun, Jan Szczęsny Herburt, przyjaciel i współpracownik obu hetmanów i przyszły rokoszanin. Jednak po śmierci hetmana instygator koronny domagał się unieważnienia zamiany jako krzywdzącej dla skarbu królewskiego, choć jego roszczenia względem spadkobierców zwycięzcy spod Kłuszyna zostały odrzucone przez sąd sejmowy, który dwukrotnie rozpatrywał sprawę w latach 1631 oraz 1635.
Można zatem postawić hipotezę, że w miarę rozbudowy hetmańskiego latyfundium rosła liczba sporów na tle majątkowym pomiędzy nim a przedstawicielami miejscowej magnaterii, choć należy zastrzec, że sprawa wymaga obszernej kwerendy w księgach sądowych oraz archiwach magnackich. Musiało to rzutować na relacje hetmana jako starosty i urzędnika wojskowego z ludźmi, których potrzebował do wykonywania obowiązków urzędniczych, a zarazem pozostawał z nimi w konflikcie.
Sprawy prawno-majątkowe często pozostawały w związku ze sposobem wykonywania przez hetmana urzędowych obowiązków. Żółkiewskiego obarczano odpowiedzialnością za upadek dyscypliny wojskowej, przejawiający się w licznych konfederacjach wojskowych oraz nadużyciach i rabunkach żołnierzy dokonywanych w dobrach należących do magnatów i zamożnej szlachty. Druga dekada siedemnastego wieku przyniosła ze sobą wzrost napięcia w relacjach z Turcją i Chanatem Krymskim, który skutkował rosnącą liczbą najazdów na pogranicze rusko-ukrainne. Ich celem były dobra prywatne oraz dobra królewskie znajdujące się we władaniu miejscowej elity, która atakowała hetmana i jego podkomendnych za opieszałość i zaniedbanie obowiązków.
Źródłem napięcia stawały się także kwestie z dziedziny małej oraz wielkiej polityki. Hetman – analogicznie jak wszyscy ówcześni statyści polityczni – dbał o rozbudowę swojej klienteli, choć szczegóły tego procesu są niezbyt dobrze znane. Można jednak przypuszczać, że starania o nadania królewskie dla związanych z hetmanem ludzi, prowadzone w warunkach ostrej rywalizacji z innymi patronami, mogły prowadzić do sporów oraz konfliktów, zwłaszcza jeśli nakładały się na nieporozumienia na tle majątkowym.
Prezentowane przez Żółkiewskiego poglądy polityczne również były przyczyną konfliktów. Niewiele wiadomo na temat przyczyn oraz przebiegu sporów z udziałem hetmana przed rokiem 1605. Można przypuszczać, że pojawiał się wszędzie tam, gdzie w grę wchodził interes jego politycznego patrona Jana Zamoyskiego, choć zdarzały się między nimi krótkotrwałe nieporozumienia. Hetman polny występował jako mediator w różnych konfliktach z ramienia kanclerza, wydaje się zatem, że jego osoba nie budziła podówczas silniejszych negatywnych emocji. Powolna zmiana tego stanu rzeczy zaczęła się wraz ze śmiercią wielkiego kanclerza oraz rokoszem Zebrzydowskiego, w toku którego hetman polny wykonał woltę, przechodząc do obozu królewskiego. Nie przeszkodziło mu to w zachowaniu poprawnych relacji z przywódcą rokoszu, którego po bitwie guzowskiej starał się pogodzić z monarchą. Zajęło to, co prawda, sporo czasu, ale ostatecznie zakończyło się sukcesem. Hetman polny musiał się liczyć z potężnymi wpływami braci Potockich: wojewody bracławskiego Jana, Jakuba, Stefana oraz Andrzeja, których pozycja tak na dworze, jak w wojsku była bardzo silna. Nie wydaje się jednak, aby prowadziło to wówczas do poważniejszych sporów, skoro przed wyprawą smoleńską hetman uczynił Jana Potockiego jednym z opiekunów jedynego syna – Jana. Konflikt rozgorzał na dobre pod murami Smoleńska, ponieważ hetman reprezentował inny pogląd na temat oblężenia twierdzy czy strategii postępowania z Moskwicinami niż Potoccy, zwłaszcza w kontekście układu z bojarami oraz elekcji królewicza Władysława na tron moskiewski. Śmierć trzech spośród braci w latach 1610–1613 oraz trwająca od 1612 do końca 1616 lub początku 1617 roku niewola turecka Stefana po klęsce pod Sasowym Rogiem w przeważającej mierze wygasiły to zarzewie niepokojów.
Począwszy od 1612 roku hetman w coraz większym stopniu zaczyna być postrzegany jako zwolennik Zygmunta III, stąd krytyka polityki królewskiej przybiera postać ataków na sędziwego wodza. Znakomicie widać to na przykładzie polityki względem Mołdawii, gdzie zbiegały się interesy Porty Ottomańskiej, Chanatu Krymskiego, Habsburgów wiedeńskich oraz Rzeczypospolitej. Po nieudanej wyprawie Stefana Potockiego monarcha, borykający się z rozlicznymi negatywnymi konsekwencjami konfederacji wojskowych z lat 1612–1614 oraz trwającą wojną z Moskwą, do tego snujący marzenia o powrocie na tron rodzinnej Szwecji, zrezygnował z otwartych prób przywrócenia władzy Mohyłów. Wydaje się, że miał w tej kwestii poparcie hetmana, który zdawał sobie sprawę z olbrzymiego ryzyka wojny z sułtanem w przypadku zmiany istniejącego status quo w hospodarstwie. Prawdopodobnie dlatego nie poparł wyprawy książąt Michała Wiśniowieckiego oraz Samuela Koreckiego, której zadaniem było osadzenie na tronie mołdawskim Aleksandra Mohyły, syna Jeremiego, hospodara z polskiego nadania w latach 1595–1606. Część historyków, na przykład Ilona Czamańska, uważa jednak, że decyzja hetmana miała związek ze wsparciem, którego udzielał rodzinie brata Jeremiego – Szymona. Przebieg wyprawy można znakomicie zilustrować przysłowiem „miłe złego początki”, bowiem książęta zdołali – w pewnej mierze dzięki wcześniejszemu buntowi Mołdawian – pokonać oraz obalić Stefana Tomżę, ale Mohyła nie uzyskał zatwierdzenia sułtana, Wiśniowiecki zmarł w wyniku podania trucizny, zaś w 1616 roku wojska tureckie pod komendą Iskandera paszy rozbiły wojsko Koreckiego, który dostał się do niewoli. Hetman zawarł układ z nowym hospodarem Radu Mihneą, w którym de facto zgodził się na rezygnację wpływów w Mołdawii.
Postępowanie hetmana wywołało niemałe oburzenie – nawet daleki od problemów koronnych hetman wielki litewski Jana Karol Chodkiewicz nie stronił od słów potępienia pod adresem Żółkiewskiego, którego obarczał odpowiedzialnością za niepowodzenie Koreckiego, skądinąd siostrzeńca zwycięzcy spod Kircholmu. Co ciekawe, Chodkiewicz upatrywał w działaniach Żółkiewskiego dalszego ciągu konfliktu ze Zborowskimi, przypominając udział koronnego wodza w pojmaniu oraz egzekucji Samuela Zborowskiego. W Koronie zarzucano hetmanowi koronnemu prywatę (wspieranie pretendenta do tronu z rodziny Szymona Mohyły – Gabriela) oraz nazbyt ugodowe nastawienie w relacjach z Portą. Ataki nasiliły się po zawarciu 23 września 1617 roku traktatu w Buszy pomiędzy hetmanem a Iskanderem paszą, który potwierdzał polskie désintéressement względem spraw mołdawskich. Wśród przeciwników Żółkiewskiego pojawiali się doświadczeni statyści polityczni, jak choćby wojewoda sandomierski Zbigniew Ossoliński, ale na plan pierwszy w szeregach opozycji wybijają się bracia Jerzy oraz Krzysztof Zbarascy.
Spór starego hetmana z młodymi oraz ambitnymi książętami, który zdominował ostatnie pięć lat życia Żółkiewskiego, skupia w sobie – niczym w soczewce – większość poruszonych dotychczas zagadnień. Zbarascy obciążali hetmana odpowiedzialnością za nieskuteczną walkę z plagą najazdów tatarskich, uderzających również w dobra książęce. Mieli doń także pretensje z tytułu szkód czynionych przez wojsko, głównie konfederatów. Dokładniejszego zbadania wymagałaby natomiast kwestia prawno-majątkowego podłoża konfliktu, bowiem w dotychczasowej literaturze przedmiotu problem ten nie znalazł właściwego odzwierciedlenia. Konflikt miał równocześnie silne tło polityczne. Wpływy nominacyjne Żółkiewskiego w województwie kijowskim, o których obszernie rozwodził się w liście do Tomasza Zamoyskiego z maja 1619 roku, oraz pomijanie książąt w awansach na urzędy budzić mogły niemałe oburzenie Zbaraskich, skądinąd znakomicie wykształconych oraz przygotowanych do pełnienia funkcji publicznych.
Spór dotyczył także polityki zagranicznej. Zbarascy nie godzili się na utratę wpływów w Mołdawii, stąd oskarżenia o nieudzielenie pomocy Wiśniowieckiemu oraz Koreckiemu, a także zawarcie niekorzystnego dla Rzeczypospolitej traktatu w Buszy. Sprawa nie jest do końca jasna, ale niewykluczone, że układ ten przyczynił się do zburzenia Berszady, należącej do Jerzego, co naturalnie nie przysporzyło Żółkiewskiemu sympatii ze strony książąt. Pomimo ataków na hetmana monarcha na początku 1618 roku powierzył mu buławę wielką oraz pieczęć kanclerską, pomijając równocześnie obu książąt, co jedynie zaostrzyło spór.
Obie strony zajęły również odmienne stanowisko w sprawie konfliktu czeskiego i detronizacji cesarza Ferdynanda II przez praskie elity. O ile hetman, kierując się prawdopodobnie legalizmem oraz obawą przed destabilizacją sytuacji na czesko-śląsko-polskim pograniczu, opowiedział się za udzieleniem wsparcia Habsburgowi, o tyle Zbarascy skłonni byli proponować zachowanie neutralności w coraz bardziej zaciekłym konflikcie. Można również przypuszczać, że Żółkiewski nie miał nic przeciwko pozbyciu się z Korony nadmiaru żołnierzy, pozostających bez służby po zakończeniu wojen z Państwem Moskiewskim oraz Szwecją, a zwłaszcza Lisowczyków, którzy w 1619 roku udali się na służbę cesarską, dając się we znaki tak wrogom, jak i poddanym Ferdynanda II. Cesarz skwapliwie odesłał ich do Polski, gdzie w styczniu 1620 roku spadli niczym szarańcza na województwo krakowskie. Zygmunt III i hetman wielki nie byli w stanie temu zapobiec, stąd gwałtowne niezadowolenie szlachty, na której czele po raz kolejny zobaczyć można Zbaraskich, ostro atakujących hetmana, zwłaszcza że ich dobra ponownie ucierpiały z rąk niesfornego wojska. Zbarascy negatywnie odnieśli się także do wyprawy cecorskiej, uznanej przez nich za prywatną imprezę hetmana działającego bardziej w interesie Habsburgów niż Rzeczypospolitej.
Należy także przypomnieć, że niemałą rolę w tym sporze odegrały kwestie ambicjonalne oraz charakterologiczne. Żółkiewski odmawiał Zbaraskim prawa do tytułu książęcego. Obie strony ceniły – w dużej mierze z racji wieku – odmienny styl życia: hetman był powściągliwy i skłonny do moralizowania, podczas gdy książęta wręcz przeciwnie: lubili życie światowe, huczne zabawy oraz towarzystwo kobiet. Z pewnością utrudniało to porozumienie, ale nie wydaje się, aby w sposób decydujący wpływało na relacje na linii hetman–Zbarascy.
Konflikt ze Zbaraskimi czy Sieniawskimi odbijał się na skuteczności działań hetmańskich, czego znakomitym przykładem może być starcie z wojskami tatarskimi pod wodzą kałgi sułtana Dewleta Gereja oraz Kantymira murzy, które odbyło się we wrześniu 1618 roku pod Oryninem. Już rok wcześniej, przed spotkaniem z Iskanderem paszą, Jerzy Zbaraski, Adam Hieronim Sieniawski i Janusz Ostrogski założyli własne obozy i dopiero mediacja wojewody ruskiego Jana Daniłowicza skłoniła ich do połączenia sił z hetmanem. Rok później dwór królewski żywił silne obawy, czy książęta pospieszą hetmanowi na pomoc, stąd zaangażowanie w wysiłki mediacyjne Tomasza Zamoyskiego, arcybiskupa lwowskiego Jan Andrzeja Próchnickiego oraz wojewody łęczyckiego Adama Sędziwoja Czarnkowskiego, za sprawą których książę wybrał się przeciwko Tatarom.
W samym obozie sprawy miały się znacznie gorzej. Strona polska nie wykonała należytego rozpoznania, na domiar złego część magnatów nie miała ochoty podporządkować się jego rozkazom. Według sędziwego kasztelana sandomierskiego Stanisława Tarnowskiego nieobecność króla w obozie sprawiła, że część z nich stanęła w osobnych obozach, które „beły się tak rozwlokły, jako przez wszystek Kleparz, Kraków, Stradom, Kazimierz, a to musiało bydź tak zastępując obóz”[1].
Orda okazała się być dla Polaków zdecydowanie za szybka. Jeszcze w nocy z 27 na 28 września kosz stał o sześć mil (od ok. 38 do niemal 47 kilometrów) od obozu, ale już o piętnastej 28 września Kantymir zaatakował siły koronne, uprzednio zagarnąwszy picowników. Po nadejściu Dewleta Gereja Tatarzy, roztropnie omijając centrum zajmowane przez siły główne pod komendą Żółkiewskiego oraz hetmana polnego koronnego Stanisława Koniecpolskiego i prawe skrzydło, gdzie stanęli Zbaraski z Lubomirskim i siłami Ostrogskich, przypuścili szturm na lewym skrzydle obsadzonym przez oddziały Zamoyskiego i Tarnowskiego. W tym miejscu przebieg wydarzeń nie jest do końca jasny. Wedle jednych relacji Zamoyski, walcząc w osamotnieniu, był bliski porażki, zdołał jej jednak uniknąć dzięki pomocy Zbaraskiego. Żółkiewski miał w tym czasie najpierw odmówić przyjścia w sukurs Zamoyskiemu, okraszając odmowę złośliwym komentarzem, a kiedy wreszcie przysłał dwie chorągwie jazdy, Firleja i Bełżeckiego, to nie odegrały one w walkach większej roli ze względu na późną porę. Według innych hetman przysłał pomoc na czas i to w znacznej liczbie kilkunastu chorągwi, które, obok posiłków Zbaraskiego, uratowały Zamoyskiego przed klęską.
W nocy Zamoyski wszedł do obozu hetmańskiego, ale kiedy rankiem armia szykowała się na przyjęcie wroga, okazało się, że Dewlet Gerej raz jeszcze wystrychnął Polaków na dudków. W nocy ominął obóz i ruszył w głąb Rzeczypospolitej, niszcząc Ukrainę, Ruś i Wołyń, po czym bez problemu wrócił na stepy. W obozie polskim myślano co prawda o pościgu, ale kiedy okazało się, że hetmański pomysł marszu komunikiem i pozostawienia taborów nie ma akceptacji wojska, Żółkiewski nie zdecydował się ruszyć śladem Tatarów, rezygnując także z przeprowadzenia wyprawy odwetowej na ich siedziby. Rozwścieczony takim obrotem sprawy Krzysztof Zbaraski pisał po opuszczeniu obozu: „Jam tu swoich wolhińskich sług i piechoty nie mógł utrzymać i mnie też już było trudno consiliis się bawić, gdzie res privata wszystka zginęła, raczej mi przyszło łatać te ostatki niż móc ratować czeladź, którzy tak zostali jako na koniech siedzieli, żon, dzieci majętności postradawszy. Bym ja był do tego przeklętego obozu nie chodził, mniej bym miał szkody, a więcej bym mógł sprawić, ale fata ducunt volentem, nollentem trahunt”[2].
Ostatnie lata urzędowania Żółkiewskiego istotnie naznaczone były licznymi konfliktami z kresowymi magnatami, które ewidentnie obniżały sprawność działania armii koronnej. Nie wolno jednak zapominać, że wielokrotnie w czasie swego hetmaństwa hetman korzystał ze wsparcia ruskich oraz ukrainnych potentatów, których wojska pomagały mu w czasie rokowań czy działań wojennych prowadzonych przeciwko Turkom, Tatarom, Kozakom czy Mołdawianom. Magnaci osobiście brali udział lub wysyłali zbrojne poczty przy okazji komisji z Zaporożcami, rokowań z Mołdawianami w 1612 oraz 1615 roku czy zbrojnych negocjacji pod Buszą w 1617 roku. Przy całej negatywnej ocenie ich zachowania pod Oryninem należy pamiętać, że zjawili się w obozie, choć ich zachowanie jest trudne do zaakceptowania. Można przypuszczać, że pomimo wyraźnego upadku hetmańskiego autorytetu Stanisław Żółkiewski był jeszcze w stanie – korzystając z prerogatyw swoich urzędów oraz wyraźnego wsparcia królewskiego – skłonić ich do posłuchu w imię wspólnego interesu.
[1] S. Tarnowski do Zbigniewa Ossolińskiego, Zynków, 8 X 1618, [w:] Hanna Malewska, Listy staropolskie z epoki Wazów, Warszawa 1977, s. 166.
[2] K. Zbaraski do Rafała Leszczyńskiego, Białokrynica, 11 października 1618, [w:] Korespondencja Krzysztofa księcia Zbaraskiego koniuszego koronnego 1612–1627, oprac. Anna Filipczak-Kocur, Opole 2015, s. 89.