W 1643 roku z kramu gdańskiego kupca Jana de Wanta królewscy krawcy z rozkazania Władysława IV i „z wiadomością pana szatnego” pobrali dla Królewicka Jego Mości – obok takich produktów, jak galon złoty ze srebrem, jedwab „farbisty”, pasamon ze złotem i srebrem, 12 łokci sznurka okrągłego i 6 tuzinów guzików – kapelusz „kasztorowy” (z bobrowej sierści) i 2 pary pończoszek jedwabnych. Król-ojciec przekazał „krawcom od robienia szat królewicza” 34 zł, na siodełko wydając jednocześnie 394 zł. Wkrótce synowi królewskiemu służył osobisty krawiec, który – w związku ze śmiercią matki malca – uszył mu czarny ubiór zdobiony 10 łokciami galonu i złoto-srebrnym sznurkiem (1/2 łokcia). Jakiś czas później hojny ojciec zafundował mu kapeluszek z bindeczką i piórkiem (łącznie za 43 zł), dwie „jedwabne koszulki podszyte” (po 75 zł) i jedną bardziej okazałą (120 zł). W 1646 r. Zygmunt Kazimierz powitał swą macochę w stroju rodzimym. Otrzymał zresztą od niej przepiękne i przebogate stroje alla moda, jako dowód gotowości Ludwiki Marii obdarzenia go prawdziwie rodzicielską miłością. Być może właśnie w jednym z tych ubiorów został syn królewski (Imago viva parentis, jak określał go nadworny lekarz Maciej Vorbek-Lettow) uwieczniony na pięknym portrecie ze zbiorów praskich (Galeria Narodowa), znanym w Polsce jedynie z zredukowanej repliki (Zamek Królewski w Warszawie). Mały prync nosi tu pourpoint ze złocistego jedwabiu (atłasu w kolorze Isabelle?), wyszywanego złotem i srebrem w pasy zdobione deseniem kwiatowym. Koronkowy kołnierz, peruka (?), czerwona szarfa, etc. zdają się nawiązywać do współczesnej ikonografii małego Ludwika XIV. Przyrodni brat z nieprawego łoża Władysław Konstanty (przyszły hrabia Wasenau), stojący (bądź klęczący, kompozycja z racji wykadrowania niejasna) poniżej w wyraźnym gestem poddaństwa i prośby o protekcję, ubrany został w skromniejszy, brązowy kabat z prostym rabatem oraz czepek stanowiący zaskakujący atrybut portretowy – deklarację niższości wobec młodszego Wazowicza!
Stroje jedynego męskiego następcy były oczkiem w głowie króla Władysława, od młodości wdrażanego w tajniki politycznej reprezentacji. Jak pisał Rumbold z Połocka: „Nie podobał się również niektórym cudzoziemski strój króla. Wiemy atoli, że używał go Władysław IV z konieczności, i że jako królewicz, póki był zdrów, po rok 29 życia, stale ubierał się sam, a następnie kazał ubierać syna swojego, Zygmunta Kazimierza, po polsku”. Do naszych czasów zachowały się portrety malca w ubiorach szytych z kosztownych tkanin perskich (lub włoskich alla persiana), z deseniem luźnych rzutów kwiatowych. Co symptomatyczne, wszystkie tego typu konterfekty ukazują go w długich włosach: rycina Konrada Götke’go (wg. rysunku J. Schretera), portret z Petersburga (kostium perski, być może z przeznaczeniem do występów baletowych) oraz konterfekt z Kunsthistorisches Museum. Uczesanie takie wiązało się z wiekiem, pozostawaniem jeszcze pod opieką matki, ale i umożliwiało elastyczność w przyjmowanych przebraniach. Zagadką pozostaje tzw. Portret Otto van der Waeyena jako polskiego oficera pędzla Ferdinanda Bola z Rotterdamu (Boymans van Beuningen Museum), uznawany za pośmiertną podobiznę syna polskiego króla.
Konterfekt królewicza Zygmunta Kazimierza z Wiednia, zaskakująco pokrewny z wizerunkiem tajemniczej „królewny” (nieślubnej córki Władysława IV wychowywanej na dworze? Córki Kazanowskich?) stanowi wyraz politycznej mocy obrazu. Monarcha kreuje tu swego synka na dziedzica korony, poprzez strój polski definiując ambicje polityczne (przyszła elekcja), poprzez elementy zachodnie (długie włosy z lokiem miłości, haftowany pendent oraz przepasająca biodra szarfa wykańczana na modłę zachodnią złotą koronką klockową) deklarując habsburskie afiliacje.
Wiele wizerunków Wazowicza nie przetrwało do naszych czasów (np. konterfekt trzyletniego malca z Gabinetu Marmurowego). J. Cynerski-Rachtamowicz, opisując malowidło Tomasza Dolabelli z Zamku Ujazdowskiego, stanowiące alegoryczne przedstawienie narodzin królewicza, wołał: „Dziecię Sarmatów, dobre światło Sarmacji! […] Twoim przeznaczeniem jest los wojownika!”. Portrety w konwencji sarmackiej miały stanowić dopełnienie owych prognostyków. Los nie pozwolił jednak malcowi dożyć 8 roku życia, co upamiętnia ulotka żałobna autorstwa działającego w Krakowie rytownika Dawida Tscherninga.