Twórczość epistolograficzna Sobieskiego jest powszechnie znana i doceniana. Jego listy drukowano, czytano, wznawiano przez ostatnie 200 lat nieustannie. Podziwiano kunsztowny język, piękne metafory, trafność ocen. Są one też zwierciadłem duszy króla. Jego upodobań, zdolności spostrzegania rzeczy drobnych. Na podstawie zbioru listów z wyprawy wiedeńskiej kierowanych do Marii Kazimiery, a wydanych przez Edwarda hr. Raczyńskiego spróbujmy więc zastanowić się nad królewskimi spostrzeżeniami natury krajoznawczej.
Pierwszy datowany list, z klasztoru Reformatów w Gliwicach [b.d.], nie przynosi nic, może dlatego, że króla dopadł atak reumatyzmu, psując humor. W następnym [Opawa, 25 VIII] wspomina wprawdzie raciborski zamek należący do hr. Obersdorfa, ale jego uwagę najwyraźniej przykuły fraucymer i gra w karty. Sam Racibórz opisał krótko: „Miasto tuteczne barzo piękne y obronne”. 27 VIII pisał z Prostkowa: „Przejechaliśmy Opawę miasto pewnie miłe, ludne i ochędożne […] nazajutrz ujechawszy mil z półtorej krajem barzo ślicznym; osobliwie jedna [góra] była barzo przykra [stroma] i kamienna […] Nazajutrz jechaliśmy jeszcze górami mil trzy, z których zjechawszy, mile już równą i piękną drogą do Ołomuńca”. O kluczowej twierdzy w tej części Czech zanotował: „Miasto większe niżeli Opawa, ale lud nie tak polityczny: wszystko arcy drogo, a y przedawać nie chcieli”. Na dodatek rozsierdził króla hałasujący nocą zegar na Rynku, choć był atrakcją miasta, zwłaszcza „kiedy osobki przed wybijaniem kręciły się dokoła comme des maronettes”. List IV [29 VIII, wieś Modra koło Brna] przynosi ciepłą opinię o stolicy Moraw: „Miasto piękne barzo y obronne. Osobliwie zamek na wysokiej górze, forteca wielka. Co do kraju nie masz w świecie równego. Ziemia lepsza niżeli na Ukrainie, góry wszystkie pełne winogradów, którymi a brzoskwiniami domy swe okrywają. Gęstość taka kup w polu, że temu nikt nic nigdy podobnego nie widział”. Reszta listu to już wiadomości spod Wiednia, bo oddech wojny był pod Brnem wyraźniej wyczuwalny. Kolejne listy wypełniają szczegółowe wiadomości polityczno-wojenne, a król poucza małżonkę: „dlatego Moje Serce tak obszernie piszę, abyś tego i drugim udzieliła na kształt gazet”. Sam przejazd coraz spieszniejszy, bo sytuacja nagli.
Kolejne listy krajoznawczych refleksji nie zawierają. Na Dolną Austrię, sielskie Wachau, patrzy już jak wódz: „wozy nie przejdą, bo z jednej strony drogi nie przebyte, a z drugiej kraj pusty i głodny”. Fakt faktem, że było to wkrótce po przejściu tamtędy Tatarów i wspierających Turków zwolenników Imre Thökölyego, co nie mogło kraju dźwignąć cywilizacyjnie. Okolice Wiednia – „niecnotliwe góry i lasy”, drażnią go jako stratega, utrudniając ruchy wojsk. List VIII król pisał już z klasztoru Kamedułów na Kahlenbergu [12 IX]. Głównie o wojsku i swych podkomendnych. Górę, która człowiekowi jego tuszy musiała dać się we znaki, nazywa „górą niecnotliwą, lasem wielkim i gęstym okrytą, przykrą i inaccesible [niedostępną]”. List IX pisany z namiotu wezyra po wiktorii wiedeńskiej, wzmianek krajoznawczych rzecz jasna nie zawierał. Kolejny pisany był znad Dunaju, z obozu przy trakcie preszowskim. Była to jedna z głównych dróg tranzytowych, znana od wieków dzięki handlowi winem i miedzią. Gorzki to list, pełen przykładów podłości cesarza, wiedeńczyków, niemieckich sojuszników i obcych ambasadorów, opisów „niewdzięczności tak nigdy niesłychanej”. Czytając można się zastanawiać, czy nie trzeba było ze spokojem, w sojuszu z Francją, patrzeć na klęskę cesarstwa, na zamienionego w eunucha cesarza Leopolda, dożywotnio poruszającego ogromnym wachlarzem w stambulskim pałacu Topkapi.
W kolejnym liście, z przedmieść Preszpurka [Bratysławy], żali się, że od wyjazdu z Raciborza książki w ręku nie miał. W następnym też same troski i rozczarowania. Z pobytu w Preszburgu za widzenia godne uznał ciało św. Jana Jałmużnika przechowywane na bratysławskim zamku. W kolejnych dominuje zapobiegliwy gospodarz – pisze o zdobyczy, dysponuje mieniem wezyra, opowiada o rabunkach obozu tureckiego, który uważał za swój łup. Uwagę jego odwraca starcie pod Parkanami, dezercje, choroby, fatalne zaopatrzenie, cesarska niewdzięczność. Narzeka na mapy Węgier; „Wszystkie mappy węgierskie są arcy złe, y z nich się informować niepodobna; mam ia tyko jednę dobrą, i to jeszcze, kiedy już przyjdzie do granic polskich, nie barzo doskonałą. Buda od Stryia najmniej 100 mil; od Krakowa bliżey”. Brak pewnych map dokuczał królowi, zwłaszcza że zamierzał on zimować na Węgrzech, by wojska nie trudzić, a i ojczyźnie dać od wojskowych rekwizycji odpocząć. Spod Ostrzyhomia (zwanego przez niego Strzegomiem), pisze kilka listów, przedstawia Marysieńce swe plany, donosi o losie, najczęściej smutnym, ludzie jej znajomych. Twierdzę ostrzyhomską wojsko królewskie wzięło po trzydniowym oblężeniu. Jana III pisze o jej załodze, ale o mieście tylko, że „trzy miał w nim nieprzyjaciel meczety”. Kilka akapitów dalej dodaje: „Kościół w meczet obrócony jest założenia św. Wojciecha, który tam chrzcić Króla Stefa pierwszego chrześcijanina”. Dopiero w liście z 30 X ma czas na szerszy opis: „Jest kilka rarytates barzo pięknych w tym Strygonium; nayprzód że ta góra wszystka, na której stoi zamek, iest z samych tylko marmurów różnych kolorów, mianowicie takich czerwonych, jakie są na zamku w Krakowie w kaplicach. Druga, że z teyże góry nie wiedzieć wiele ciecze źrzódeł wody, żaby w dzień św. Szymona Judy wrzeszczały re, re, re, re, iako u nas w maju. Kaplica zaś na zamku wszystka marmurowa, z którey poganie meczet sobie zrobili. A myśmy tam w dzień SS. Apostołów. Mszę świętą i Tedeum Laudamus pierwszy raz po stu czterdziestu latach zaśpiewali. Robotą cudną ołtarz z marmuru Zwiastowania Najświętszej Panny cały, tylko twarze trochę nadpsowane, ale zaś architecture et les mosaiques barzo osobliwe”.
Duże wrażenie zrobiła na Janie III zdobyta Buda: „Jest to forteca nayprzedniejsza Królestwa Węgierskiego, Arcybiskupstwo, zamek barzo wielki na górze wysokiej i skale, miasto zaś na dole do koła zamku. Było w rękach tureckich lat 140 (minęło w Auguście); tu wszystek stek [zbiór] ludzi rycerskich y pogranicznych, y niby Kudak kiedyś nasz polski, około którego bywały ustawiczne bitwy, tak że gdyby ścisnął garść tej ziemi toby krew z niej wyprysła”. Następne listy to wyliczanka kapitulujących miast i zamków, z których załoga turecka sama ustępowała na samą wieść o nadchodzącej armii Sobieskiego. W liście z 5 XI donosi żonie, że wreszcie zapadła decyzja co do leży zimowych; armii polskiej przypadł obszar od Koszyc po Siedmiogród. „X. Lotaryński, którego kwaterę widzieć nam stąd, którą będzie miał w miastach bańskich [górniczych], to iest gdzie kruszce biorą, iako to Szemnic, Kremnic, Altsol, Neysol; nam zaś trzeba jeszcze iść mil siedm granicą turecką […] od Szecina [węg. Szécsény] poydziemo mimo Filek [węg. Fulek, węg. Filakovo], z tamtąd mimo Koszyc do Eperyes [Preszowa], gdzie się wojsku konsystencje rozdawać będzie”. Król myślał o przezimowaniu wojsk w cudzym kraju, by rzeczypospolitej nie ogołacać, ale sam zamierzał wcześniej wrócić do domu: „Z tamtąd do Polski, jeśli śniegi, które coraz w górach większe spadać będą pozwolą, są dwie drogi: jedna na Lubolę, a druga na Bardów i Makowicę.” Nim jednak zawędrowano pod polską granicę, Sobieski zatrzymał się Secinie, który zrobił na nim korzystne wrażenie: „Miasto nie małe, budowane, piękne, całe turecką manierą, jakiegoś my jeszcze nie widzieli, meczetów w nim dwa; inszych wieżyczek, figlów barzo siła; fortecę przy tym zastaliśmy barzo dobrą, les palisadę duble, fosę, murale, des crossem tour, uno flanc fort Bień Pescarę cela sur une eminence. Dział dwadzieścia kilka, żołnierzy konnych 560”. Opis szturmu twierdzy jest jednym z piękniejszych w staropolskiej literaturze, perełką królewskiej narracji. Sukcesy przeplatały się z codziennymi trudami marszu: „wielką biedę mamy z rzekami gęstemi, z górami y z ziemią tłustą”. Ale maszerowano. W liście datowanym na 19 XI w Ryma Sombat [słow. Rimavska Sobota, węg. Rima Szombat] król pisał: „Wczora minęliśmy zburzony roku przeszłego od Turków Filek. Stąd rachują nam jeszcze do Koszyc mil węgierskich dwanaście, a stamtąd do Eperies mil sześć. Listy te idą na Roznau [słow. Rozniava] do Lubowli”. Ale nastrój króla był wyraźnie lepszy: „U nas tu za łaską Bożą od kilku dni piękna pogoda; przeszłe dni z przymrozkami, dzisiejszy z takim mrozem, jaki u nas zwykł bywać o Trzech Królach, inaczej nie wyleźlibyśmy byli z tego kraju y pod wczorayszą nie zwyczajnie wysoką górę. Jako to ludzkie zawodzą powieści. Udawano nam przed tym, że gór w Węgrzech nie masz, tylko te które nas od nich dzielą. A teraz doznawamy tego, ze od samego Dunaju aż do Polski niemasz nic tylko góry. Mniejsze rodzą. wina, złoto, srebro, miedz, y inne minerały, a większe śnieg a okropne lasy”. Z obozu pod Torno król pisał 27 XI o zmieniającej się jak w kalejdoskopie sytuacji: „Od trzech dni weszliśmy w kraj cale sobie nieprzyjazny. Miasta się i zamki wszystkie przed nami pozamykały, osadzone garnizonami Tekolego. [W Koszycach jest ludzi do obrony z kilka tysięcy”. Węgrzy, uważając Sobieskiego za stronnika Habsburgów rozpoczęli przeciw jego armii wojnę partyzancką, równocześnie broniąc wybranych miast. Leża zimowe nie okazały się wygodne. Wojsko stało w obozach, mając w zasięgu wzroku Koszyce „miasto wielkie y piękne barzo”. Mieszkańców Górnych Węgier Sobieski nie polubił „Tamci co przy granicach tureckich ludzie cnotliwi, ale tuteczni wisielcy wielcy”. I ciągnie „Można mię teraz nazwać Mojżeszem, bo tak właśnie to woysko z tych miejsc wyprowadzam”.
Podejmuje decyzję, by wracać do Polski przez Szarisz i Spisza. 6 XII 1683 wysyła list spod Preszowa, którego także – jak Koszyc, nie atakuje. Nie chciał gnębić Węgrów. Jeszcze 28 IX pisał: „W Tekolim, moja duszo, ja się nie kocham; ale nad narodem węgierskim mam wielkie miłosierdzie, bo są okrutnie utrapieni”. W ostatnich listach, król zajęty swą misją znów obojętnieje na uroki kraju. Budzi się w nim wódz minimalizujący straty, opiekun żołnierzy i mąż nie mogący doczekać się spotkania z ukochaną żoną. Drobne te wzmianki, wyłowione z listów z bardzo specyficznego, pełnego napięć i niepokojów okresu w życiu króla, dowodzą zainteresowania światem, poczucia piękna, dostrzegania rzeczy osobliwych. A wszystko to spisane mistrzowskim językiem, doskonałym skrótem.