Traktat polsko-turecki, zawarty w 1621 r. pod Chocimiem przy współudziale w roli negocjatora Jakuba Sobieskiego, kończył działania wojenne, ale nie regulował wszystkich problemów, odkładając je do pokoju wieczystego, który miał zawrzeć w Stambule polski poseł wielki. Jednym z punktów umowy, wymagających doprecyzowania, było postanowienie, by w Mołdawii, którą pozostawiono wpływom tureckim, władali hospodarowie przyjaźnie nastawieni do Polski. Miało to na przyszłość ułatwić utrzymanie pokoju między Rzecząpospolitą a Osmanami, dla których to potęg Mołdawia była naturalnym łącznikiem.
Niestety, sułtan Osman II nie przejął się zgoła tym postanowieniem. Jeszcze przed zawarciem układu chocimskiego zdetronizował hospodara Aleksandra Eliasza, a w drodze powrotnej nad Bosfor przekazał władzę w Mołdawii Stefanowi Tomży II. Był to osobnik szczególnie znienawidzony w Rzeczypospolitej. On to bowiem zastąpił z turecką pomocą w 1611 r. Konstantego Mohyłę i przekreślił związki Mołdawii z Polską. Rok później rozgromił też interweniujące na rzecz Mohyły oddziały polskie w bitwie pod Sasowym Rogiem i uwięził ich wodza, starostę felińskiego Stefana Potockiego (Turcy zażądali później odesłania go do Stambułu). Był zatem Tomża człowiekiem oddanym Porcie Ottomańskiej, a jego obecność w Jassach kazała Polakom pożegnać się z wszelkimi nadziejami na odbudowę swych wpływów w Mołdawii.
Nic dziwnego zatem, że mimo przyjaznych deklaracji nowego hospodara wobec Polski, w Warszawie ani myślano pogodzić się z jego rządami. Jednym z głównych zadań wysłanego do Turcji w 1622 r. posła wielkiego, koniuszego koronnego Krzysztofa ks. Zbaraskiego było doprowadzenie do usunięcia Tomży i zastąpienia go polskim kandydatem – Piotrem Mohyłą. Ta sytuacja wpłynęła na przebieg podróży posła przez Mołdawię, odbiegającego od przyjętych norm. Znamy zaś te wydarzenia m.in. z relacji kronikarza mołdawskiego Mirona Costina oraz poety Samuela Twardowskiego, autora wydanej w 1633 r. „Przeważnej legacyi Krzysztofa Zbaraskiego od Zygmunta III do sułtana Mustafy”.
Najbardziej barwny opis przedstawił Miron Costin. Według niego poseł od samego początku lekceważył i wręcz znieważał hospodara, dając mu odczuć niechęć Polski do niego. Gdy zatem Stefan Tomża wyjechał księciu Zbaraskiemu na spotkanie, ten wbrew zwyczajowi nie zaprosił hospodara do swojej karety. Później odrzucił zaproszenie na ucztę w zamku. Tak jawne lekceważenie władcy podważało jego autorytet wśród poddanych, toteż nic dziwnego, że Tomży trudno było wykrzesać z siebie choćby odrobinę sympatii do posła. Spełniał jednak swoje obowiązki gospodarza i odprowadził poselstwo poza Jassy, na drogę do Stambułu. Tu orszak spotkał gońców ze stolicy Osmanów, którzy przywieźli wiadomość o dymisji wielkiego wezyra i zastąpieniu go sprzyjającym Tomży Gürcü Mehmedem paszą. Informacja ta tak ucieszyła hospodara, że natychmiast porzucił maskę przyjaciela i – jak zanotował kronikarz - „natychmiast powiedział asyście, aby zawrócili i sam zawrócił powtarzając głośno: <
Ta barwna relacja jest jednakowoż nieco udramatyzowana przez piszącego z perspektywy lat kronikarza, który znał dalszy rozwój wypadków i rzeczywiste gwałtowne pogorszenie się stosunków między hospodarem a posłem. Było to już jednak skutkiem ujawnienia się działań posła, zmierzającego w rozmowach z Turkami do depozycji Tomży z tronu mołdawskiego. Polski autor, opisujący spotkanie księcia Zbaraskiego z hospodarem, nie podaje tak drastycznych szczegółów i owszem, różni się wyraźnie w pewnych sprawach. Notuje on co prawda drobne zgrzyty dyplomatyczne, jak kwestię ukłonu, z którym poseł przy spotkaniu z hospodarem wstrzymywał się tak długo, aż wymusił na Tomży oddanie ukłonu, ale były to rzeczy dość powszechne. Wiadomo, że pierwszy oddawał ukłon ten, kto uznawał się za niższego rangą i chciał wyrazić szacunek wobec swego rozmówcy – skoro zaś poseł reprezentował króla, nie dziwi nas, że nie chciał kłaniać się pierwszy hospodarowi. Podobną sytuację znamy z lat późniejszych i słynnego spotkania Jana III z cesarzem Leopoldem I po bitwie wiedeńskiej. W dalszym ciągu opisu Twardowski rysuje nam raczej przyjazne spotkanie Zbaraskiego i Tomży i mówi nawet o wspólnym biesiadowaniu. Nie zaniedbuje wszakże wspomnieć o „chytrości” Mołdawian i ich ubóstwie w porównaniu ze wspaniałością orszaku polskiego.
Oceniając oba opisy musimy przyznać, że kronikarz mołdawski oddał odczucia własnych rodaków, których musiało drażnić bezceremonialne wtrącanie się Polski w sprawę obsady tronu u sąsiada. Zbaraski w jego ujęciu jest zdecydowanie niesympatyczny. Relacja Costina zdominowała też rumuńską historiografię, a musimy uczciwie przyznać, że choć obie strony – poseł i hospodar – nie pałały do siebie ciepłymi uczuciami, to zapewne ich spotkanie nie było aż tak złe, jak by tego chciał Miron Costin.