Znakomity historyk dziejów nowożytnych Polski Władysław Konopczyński pisał w 1921 r.: Do kogo z nas Polaków w wieku młodocianym nie przemówi ten z epopei hetman-król, Polonus pancerny, wąsaty, kontuszowy i tak cudownie kolorowy, kogo nie oczaruje chrzęstem zbroi, skinieniem buławy, wiewem rozpostartych sztandarów, furkotem tysięcznych piór husarskich? Kogo z nas dojrzalszych nie wzruszy choć na chwilę liryzm jednej z najtkliwszych miłości, jakie tylko zna historia serc polskich? Kto z najdojrzalszych badaczów nie przejmie się tragizmem odpadnięcia orlich jego skrzydeł po górnym locie? Nie dziwi zatem, że postać Jana III Sobieskiego w polskiej kulturze i tradycji zajmuje miejsce szczególne i tak silnie oddziaływała na wyobraźnię rodaków żyjących w różnych czasach. Warto zatem dowiedzieć się, jak króla Jana III postrzegali współcześni i za co czciły go następne pokolenia Polaków. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na tło i społeczne uwarunkowania, w jakich narodził się, a później rozwinął kult pogromcy tureckiej potęgi.
Niewątpliwie króla Jana III Sobieskiego można uznać za typ rycerza-sarmaty, uosabiającego najlepsze walory narodowe XVII stulecia – owej burzliwej epoki, która go wydała – choć równocześnie także będącego odbiciem niejednej z jego wad i niedociągnięć. Człowiek ten, wywodzący się z senatorskiego rodu, o wykształconej wysokiej kulturze osobistej, posiadający znajomość wielkiego świata, którą zdobył w czasie podróży do krajów Europy Zachodniej i Turcji, mówiący świetnie po łacinie i francusku, a lepiej lub gorzej po włosku, niemiecku i angielsku, a także po tatarsku i turecku, czuł się jednak przede wszystkim polskim szlachcicem. Okazał się najdoskonalszym typem szlachcica-Polaka z wszystkimi jego wadami i cnotami. Wyniesiony na tron w 1674 r. stał się uosobieniem ideałów i nadziei społeczeństwa polskiego nękanego w XVII w. licznymi, wyniszczającymi wojnami. Jako zwycięski hetman spod Chocimia w 1673 r., a następnie król pogromca potęgi tureckiej pod Wiedniem w 1683 r. Sobieski został uznany za bohatera narodowego i wodza walczącego w obronie wiary chrześcijańskiej i ojczyzny. Powoli wokół jego osoby rodziła się legenda.
Trzeba wszakże zauważyć, że do owej legendy w pewnej mierze przyczynił się sam król. Nie przypadkiem przecież niemal natychmiast po skończonej bitwie pod Wiedniem Jan III postarał się o to, by odniesionemu przez siebie zwycięstwu nadać jak najszerszy rozgłos. W tym też celu wysłał do papieża Innocentego XI i wielu monarchów europejskich listy i szczegółowe relacje o przebiegu batalii. Całą cywilizowaną Europę obiegły pierwsze słowa jego posłania do Ojca Świętego: Venimus, vidimus et Deus vicit (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył), stanowiące parafrazę słów wypowiedzianych niegdyś przez Juliusza Cezara. Podobnie też swój list do królowej Marysieńki pisany w namiotach wezyrskich nazajutrz po bitwie, rozpoczynający się od zdania: Bóg i Pan nasz, na wieki błogosławiony, dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały, kazał jej rozpowszechnić na cały świat jako najlepszą gazetę, żeby jak najwięcej ludzi mogło się dowiedzieć o wiktorii wiedeńskiej. Wiadomo, że ów słynny list Jana III, już w 1683 r. przełożony na wiele języków i wydany drukiem, obiegł niemal wszystkie dwory europejskie.
Uroczysty wjazd Jana III do Krakowa odbył się dopiero po zakończeniu przez niego całej kampanii wojennej 23 grudnia 1683 r. W czasie jego wkraczania do katedry wawelskiej odśpiewano dziękczynne Te Deum, król zaś zawiesił u grobu św. Stanisława wielką chorągiew wezyra zdobytą pod Wiedniem. Podobne uroczystości odbyły się na terenie całej Rzeczypospolitej. Sławny astronom gdański Jan Heweliusz (1611–1687), chcąc oddać cześć królowi, nazwał odkryty przez siebie nowy gwiazdozbiór Tarczą Sobieskiego (Scutum Sobiescianum). W szkołach jezuickich, a także w gimnazjach protestanckich wystawiano liczne inscenizacje teatralne poświęcone wiktorii polskiego monarchy.
Zwycięstwo wiedeńskie odbiło się szerokim echem w ówczesnej literaturze polskiej. W szczególny sposób do stworzenia legendy wokół osoby króla przyczyniła się cała plejada pisarzy i nie najwyższego często lotu panegirystów, którzy – w mniej lub bardziej udany sposób – wierszem i prozą, po łacinie i po polsku opiewali pogromcę islamu. Poprzez swoje utwory tworzyli oni wokół postaci Sobieskiego aurę heroiczności. Uznany za największego bohatera swych czasów jeszcze za życia dostał się na olimp. Porównywano go z różnymi bohaterami antycznymi i biblijnymi, np. z rzymskim bogiem wojny Marsem czy też z Mojżeszem, stwierdzając, że król polski jak ów żydowski patriarcha wybawił lud swój od wojska faraona, to znaczy od Turków. Niejednokrotnie stawiano też Jana III obok tak wybitnych wodzów jak Aleksander Wielki, Pompejusz i Juliusz Cezar. Wespazjan Kochowski (1633–1700), który jako historiograf królewski brał udział w wyprawie wiedeńskiej i opisał ją w poemacie Dzieło Boskie albo pieśni Wiednia wybawionego i inszych transakcji wojny tureckiej w roku 1683 szczęśliwie rozpoczętej, zobaczył w osobie Sobieskiego wielkość nadludzką, nowego Mesjasza, któremu opatrzność powierzyła misję obrony chrześcijaństwa. Często też we współczesnych relacjach i utworach okolicznościowych porównywano odsiecz wiedeńską z wojnami krzyżowymi, widząc w niej niejako naturalny ciąg dalszy wielkiej tradycji wojny krzyża z półksiężycem. W związku z tym pogromcę Turków obdarzano mianem polskiego nowego Gofreda, czyli porównywano go do popularnej w XVII-wiecznej Polsce postaci Gotfryda z Bouillon (1061–1100), wodza pierwszej krucjaty i władcy Królestwa Jerozolimskiego.
Kiedy więc 17 czerwca 1696 r. zmarł król Jan III Sobieski, potraktowano to wydarzenie jako klęskę narodową i zapowiedź kataklizmów, przed którymi, jak wierzono, broniło naród samo imię monarchy. Tego dnia po całej Polsce rozbrzmiały dzwony z wieżyc kościelnych nad świeżą królewską mogiłą; grały podzwonne, nie tylko nad śmiertelnymi szczątkami bohaterskiego króla wojownika – żałobnie głosiły, że wraz z nim schodzi do grobu wielkość i świetność jagiellońskiej Rzeczypospolitej.
Wydaje się więc, że jedną z zasadniczych przyczyn żywotności kultu Jana III Sobieskiego w polskiej kulturze i tradycji był fakt, że okazał się on ostatnim królem, który po klęskach szwedzkiego potopu w połowie XVII w. i przed okresem upokorzeń dziejowych w XVIII stuleciu oraz w ciemnych czasach porozbiorowych dał narodowi odczuć tchnienie wielkości. Nic więc dziwnego, że po śmierci sławnego monarchy wraz z upływem czasu coraz bardziej heroizowano jego postać, podkreślając ostatnie triumfy oręża polskiego, a zapominając powoli o cieniach panowania króla Jana III.
Jednym z czołowych propagatorów legendy i kultu Jana III Sobieskiego w XVIII w. był pocztmistrz królewski, rajca i burgrabia toruński Jakub Kazimierz Rubinkowski (por. o nim odrębny artykuł).
Postać króla Jana III i jego wiktorię wiedeńską przypominały także licznie wydawane w ciągu XVIII i XIX w. kalendarze, literatura bardzo popularna w szerokich kręgach społeczeństwa i odgrywająca znaczną rolę w kształtowaniu poglądów swoich czytelników. W zawartych w nich opisach zwycięstwa wiedeńskiego podkreślano zalety osobiste Sobieskiego – jego waleczność i zdolności dowódcze. Zwracano przy tym uwagę na ogólnoeuropejskie znaczenie tego wielkiego wydarzenia. To m.in. także za pośrednictwem kalendarzy postać króla sarmaty zaczęła zajmować trwałe miejsce w pamięci zbiorowej polskiego społeczeństwa. Kult Jana III propagowany przez ówczesnych przedstawicieli kultury oficjalnej – pisarzy, panegirystów czy autorów kalendarzy – trafiał na podatną społeczną glebę. Jak bowiem zwrócił uwagę Julian Krzyżanowski: o królu Janie opowiadano sobie tam, gdzie nie docierały pisma sławie królewskiej poświęcone, po dworkach szlacheckich, po chatach dworskich, po małomiasteczkowych klasztorach, a nawet po karczmach i krzywych domkach żydowskich. W tradycji szlacheckiej i ludowej w szczególny sposób podkreślano to, że Sobieski był królem rodakiem, najbardziej polskim spośród wszystkich monarchów zajmujących tron Piastów i Jagiellonów. Często też dawano przykłady jego swojskiego zachowania, umiejętności obcowania ze zwykłymi szlachcicami, a nawet prostymi ludźmi.
Podania, legendy i powiastki o Janie III, w których czasami tkwiły jakieś elementy prawdy, tworzyła i rozpowszechniała nie tylko szlachta, ale także lud wiejski, zwłaszcza na tych terenach, gdzie król za swego życia przebywał. W tradycji ustnej z pokolenia na pokolenie wskazywano źródła i studnie, przy których Sobieski poił konia, a także zwracano uwagę na kamienie i drzewa, przy których wypoczywał. Szeroko znane były też jego przygody łowieckie. Pamiętano również o tym, że król brał udział w weselu chłopskim w Jaworowie. Wiele podań i anegdot powstałych w różnych regionach Polski świadczy wyraźnie o tym, jak głęboko postać Sobieskiego wryła się w zbiorową pamięć narodu.
Podobnie odsiecz wiedeńska odbiła się potężnym echem w twórczości ludowej. O swym wodzu śpiewali wracający szczęśliwie z wojny żołnierze, jego chwałę głosiły dziady na odpustach. Często przekręcano w tych pieśniach fakty i przemieniano znane na ogół wydarzenia, dodając wiele atrakcyjnych i malowniczych szczegółów, a nawet cudownych motywów. Można więc zauważyć, że już w XVIII stuleciu istniały w świadomości polskiego społeczeństwa dwie zasadnicze legendy związane z postacią króla zwycięzcy spod Wiednia – jedna akcentująca jego heroizm, druga zaś wydobywająca swojskie, sarmackie rysy jego osobowości.
Niejednokrotnie też kult Sobieskiego był wykorzystywany do aktualnych celów politycznych. Pamięć o pogromcy Turków starał się np. ożywić w latach 80. XVIII w. król Stanisław August Poniatowski, aby wywołać w ten sposób w społeczeństwie nastroje antytureckie w związku ze swymi planami udziału Rzeczypospolitej w wojnie przeciwko Turcji u boku Austrii i Rosji. Mimo ich fiaska w 1783 r. obchodzono setną rocznicę wiktorii wiedeńskiej. Komisja Edukacji Narodowej wydała polecenie, aby w podległych jej szkołach odbyły się z tej okazji okolicznościowe uroczystości. W licznych przemówieniach i kazaniach oraz utworach literackich Jan III był kreowany na ideał najwyższych cnót, wzorzec rycerza i wodza, godny do naśladowania dla młodzieży. Nie przypadkiem też w 1787 r. król Stanisław August Poniatowski odwiedził groby królewskie na Wawelu i polecił zbudować marmurowy sarkofag dla zwycięzcy spod Wiednia, na którym kazał wyryć ułożony przez siebie napis głoszący sławę Sobieskiego. Ostatni król Polski był również inicjatorem posągu konnego Jana III, wykonanego przez Franciszka Pincka. Ostatecznie pomnik ten, przedstawiający króla Sobieskiego jako rycerza triumfatora siedzącego na spiętym koniu, u stóp którego leży pokonany Turek, został postawiony na moście w Łazienkach i uroczyście odsłonięty 14 września 1788 r. Wraz z odsłonięciem pomnika odbyła się wielka uroczystość patriotyczno-kulturalna, która wywołała różne reakcje publiczności. Wkrótce po niej pojawił się złośliwy dwuwiersz: Sto tysięcy karuzel – ja bym trzykroć łożył, żeby Stanisław umarł – a Jan Trzeci ożył. Inny z kolei poeta nawoływał w tym czasie:
Otoczmy króla wkoło jak ojca dzieci
Mówiąc: Tyś Stanisławie taki, jak Jan Trzeci.
Legenda heroiczna Jana III Sobieskiego znalazła najbardziej podatny grunt społeczny w okresie, gdy państwo polskie zniknęło z mapy Europy, a jego terytorium zostało rozdarte pomiędzy trzech zaborców. W podzielonym i narażonym na dezintegrację społeczeństwie polskim kult Sobieskiego zaczął pełnić funkcję kompensacyjną, stając się jednym z istotnych elementów współtworzących chlubną tradycję patriotyczną. Wyraźnie widać to np. na kartach Pana Tadeusza, którego bohaterowie, wspominając z nostalgią czasy panowania zwycięzcy spod Chocimia i Wiednia jako epokę potęgi Rzeczypospolitej, z utęsknieniem oczekują nowego Jana III, zbawcę ojczyzny.
Kiedy po klęskach powstania narodowego i styczniowego zdawało się, że nie ma już żadnej nadziei na uzyskanie przez Polskę niepodległości, społeczeństwu polskiemu pozostało jedynie odwoływanie się do świetlanej przeszłości. Okazją do tego stały się m.in. uroczyste obchody dwusetnej rocznicy wiktorii wiedeńskiej w 1883 r. Nie miały one charakteru elitarnego, lecz objęły szerokie kręgi społeczeństwa we wszystkich trzech zaborach, a także na emigracji. Sobieski jako ostatni w Europie rycerz, ostatni wielki w Polsce hetman i ostatni jej prawdziwy król stał się wówczas symbolem jedności narodowej i wolności. Komponowano na jego cześć liczne utwory literackie, pieśni, hymny i marsze. Tworzono wspaniałe dzieła malarskie, bito medale pamiątkowe i wznoszono pomniki.
Można więc stwierdzić, że w czasach rozbiorów Jana III Sobieskiego uważano na ogół za postać heroiczną, niemal spiżową, będącą symbolem bohaterstwa. W niemałym stopniu do takiego widzenia osoby zwycięzcy spod Wiednia przyczynili się wielcy pisarze na czele z Henrykiem Sienkiewiczem. W trzeciej części jego Trylogii – Panu Wołodyjowskim – Sobieski występuje jako niezwyciężony hetman, bohater bez skazy i Salvator ojczyzny. Trzeba wszakże zauważyć, że w XIX w. pojawiły się też w literaturze pierwsze próby odbrązowienia postaci Jana III.
Podsumowując, można stwierdzić, iż wiele różnorodnych czynników miało wpływ na powstanie i utrwalenie się w polskiej kulturze i tradycji kultu Jana III Sobieskiego. Niewątpliwie na tego rodzaju kult istniało określone zapotrzebowanie społeczne, stąd też odmiennie nieraz w zależności od epoki i środowiska oceniano postać zwycięzcy spod Wiednia. Zawsze natomiast podkreślano jego rycerskość i heroiczność, widząc w nim ostatniego zwycięskiego króla przed okresem rozbiorów. Wydaje się jednak, że kult Sobieskiego wynikał nie tylko z jego wiekopomnych czynów, ale rozwinął się przede wszystkim dzięki temu, iż władca był wybitną osobowością, typem bohatera spiżowego i swojskiego zarazem, z którym mogły się utożsamiać całe rzesze szlachty, a także następne pokolenia jego rodaków. Dzięki odsieczy wiedeńskiej 1683 r. Jan III Sobieski wpisał się obok Mikołaja Kopernika, Marii Skłodowskiej-Curie, a ostatnio również Jana Pawła II na jakże szczupłą listę Polaków, których nazwiska coś mówią Europie czy nawet całemu światu. Chcąc zrozumieć źródła społecznej fascynacji postacią króla Jana III, należy wciąż pogłębiać znajomość epoki i kultury sarmackiej, z której się wywodził, aby na tym tle móc lepiej poznać złożoną osobowość tego wybitnego jej reprezentanta.