Maryniści holenderscy z reguły nie tworzyli swych obrazów jako „subiektywnych impresji”. Dumni ze swego kraju, którego znaczna część została zdobyta w walkach na morzu, świetnie znali krąg tej tematyki: żeglugę, typy i konstrukcję statków, nierzadko miewali nawet rozeznanie w strategii bitew morskich. Holendrzy szczycili się udoskonalaną wciąż umiejętnością kontrolowania granic morza – swej drugiej ojczyzny, czemu służył system rowów, tam, a także flota wojenna. Znalazło to odzwierciedlenie w dynamicznym rozwoju rynku obrazów marynistycznych, sławiących potęgę handlu i zamorskich inwestycji.
W poczet piewców morza wpisał się Simon de Vlieger (1601-1653), przypuszczalny autor Łodzi żaglowych przy brzegu, którego obrazy należą do najgłębszych ujęć holenderskiego pejzażu. Działał głównie w rodzinnym Rotterdamie, Delft i Amsterdamie. Nauki pobierał najpewniej u Hendricka Cornelisza Vrooma, zaś w gronie jego uczniów znaleźli się Willem van de Velde Młodszy i Jan van Cappelle. Vlieger wniósł wielki wkład w rozwój holenderskiego malarstwa marynistycznego. Krajobrazy jego antycypowały prace Jacoba van Ruisdaela i Meinderta Hobbemy.
Wczesna skłonność Vliegera do obrazowania udramatyzowanych skalistych wybrzeży w stylu Porcellisa, w palecie monochromatycznej, przedzierzgnęła się w zamiłowanie do przedstawiania spokojnych, przestrzennych widoków morza, o bardzo strukturalnej kompozycji, jak ten z Wilanowa. Artysta operował światłem z wrażliwością poety, zamglony pejzaż przesycał ciepłem promieni słonecznych, przedzierających się poprzez chmury. Dostrzegł majestatyczne piękno sylwet żaglowców stojących w porcie, malując je w świetlistym, jasnym kolorycie. Niezrównanie potrafił oddać pełną melancholii malowniczość wybrzeży i red portów, może dlatego, że patrzył na nie z innej perspektywy niż większość marynistów, najczęściej z brzegu, niekiedy z niewielkiego wzniesienia, a nie z wody.
Łodzie urzekają subtelnym laserunkowym opracowaniem przesyconej światłem tafli wody w rozlanej szeroko zatoce. Gładkość toni morskiej skontrastowano z bezkresem zachmurzonego, acz świetlistego nieba. W kolorystyce dominuje wstrzemięźliwy umiar, nie pozbawiony wszakże finezji, drzemiącej w wysmakowanych akcentach kolorystycznych. Zwraca uwagę umiejętność otoczenia atmosferą statków majaczących na dalekim horyzoncie, o charakterystycznie obniżonej linii. Ukazano tu codzienną scenę portową, najprawdopodobniej uzupełnianie zapasów okrętu rejowego (galeonu?) widocznego na dalszym planie, dostarczonych przez dwie towarowe jednostki przybrzeżne o ożaglowaniu rozprzowym.
Dominika Walawender-Musz