„Jam nie z soli ani z roli, ale z tego, co mnie boli” – miał powiedzieć Stefan Czarniecki, gdy w 1657 r., po śmierci hetmana Stanisława Lanckorońskiego, spodziewana przezeń buława polna została nadana Jerzemu Sebastianowi Lubomirskiemu. Król Jan Kazimierz, podejmując taką decyzję, był przekonany, że należy hetmańską nominacją pozyskać dobrego wodza, ale przede wszystkim bogatego i popularnego magnata, jakim był Lubomirski. Natomiast Czarniecki, wywodzący się ze średniej szlachty i zawdzięczający swą powolną karierę wyłącznie zasługom wojennym i odnoszonym w kolejnych kampaniach ranom („z tego, co mnie boli”), i tak będzie wiernie służył, bez względu na urzędy i zaszczyty.
Istotnie, fortuna Lubomirskich herbu Szreniawa opierała się na dobrach ziemskich i kopalniach soli. Jej twórcą był Sebastian (ok. 1546–1613). Zaczynał jako właściciel czterech całych wsi i części w dwóch kolejnych. Król Stefan Batory mianował go żupnikiem krakowskim, czyli zarządcą żup solnych. Sebastian jako jedyny skorzystał z konstytucji sejmowej z 1576 r. umożliwiającej właścicielom ziemskim swobodną eksploatację kopalin w swych włościach (dotychczas należało to do regaliów, czyli wyłącznych prerogatyw królewskich), a następnie wybudował w swych dobrach w pobliżu Wieliczki prywatne kopalnie soli, zwłaszcza słynny szyb Kunegunda we wsi Siercza. Wzrastające dzięki temu dochody lokował w kolejno kupowanych dobrach ziemskich. Udzielał też wysoko oprocentowanych pożyczek szlachcie i magnatom pod zastaw ziemi, a gdy nie były spłacane, zastawione włości przechodziły na jego własność. Dzięki tym operacjom finansowym zgromadził ziemie obejmujące ponad 80 wsi (głównie w województwie krakowskim) z centralną rezydencją na zamku w Wiśniczu. Sebastian Lubomirski dzierżył także kilka dochodowych królewszczyzn, z bardzo intratnym starostwem spiskim (obecnie: Słowacja) na czele.
Tak znaczny awans majątkowy sprzyjał karierze politycznej: Sebastian, jako pierwszy z Lubomirskich, zasiadł w senacie Rzeczypospolitej Obojga Narodów jako kasztelan wojnicki. Potęgę rodu umacniał syn Sebastiana Stanisław (1583–1649), wojewoda ruski, a potem krakowski. Nabył on od Stadnickich rozległe dobra łańcuckie, a małżeństwo z Zofią z Ostrogskich, najbardziej posażną panną w kraju, pomnożyło jego dobra o dziesiątki wsi na Wołyniu i Kijowszczyźnie. Pod koniec życia był właścicielem około 300 wsi i kilkunastu miast. Cesarz Ferdynand III Habsburg nadał mu dziedziczny tytuł księcia Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Był również hojnym mecenasem: przebudował zamki w Wiśniczu i Lubowli na Spiszu, fundował kościoły, klasztory i kolegium pijarów w Podolińcu. Dokonany przez Stanisława podział majątku pomiędzy synów spowodował wyodrębnienie kilku linii rodu, m.in. w Wiśniczu, Rzeszowie, Łańcucie itd.
Jednym z synów Stanisława był wspomniany na wstępie Jerzy Sebastian (1616–1667), marszałek wielki koronny i hetman polny. Po potopie sprzeciwił się planom królowej Ludwiki Marii i Jana Kazimierza zmierzającym do reform ustrojowych (m.in. elekcji nowego króla jeszcze za życia poprzednika) i wzniecił rokosz antykrólewski. Nie zaszkodziło to rodowi Lubomirskich, który utrzymał i umocnił swą pozycję majątkową oraz polityczną wśród magnaterii polskiej i litewskiej. Świadczy o tym m.in. fakt, że na przełomie XVII i XVIII w. Józef Karol Lubomirski (1638–1702), marszałek wielki koronny, był właścicielem latyfundium obejmującego około tysiąca wsi położonych w większości na Wołyniu i Ukrainie.
Jeden z członków rodu Zdzisław był podczas I wojny światowej członkiem Rady Regencyjnej, która w listopadzie 1918 r. przekazała władzę Józefowi Piłsudskiemu jako naczelnikowi odradzającego się państwa polskiego. Ród Lubomirskich przetrwał do naszych czasów.