Kalinowski był jednym z najgorszych hetmanów w XVII stuleciu. Otrzymując buławę polną koronną w 1646 r. nie posiadał praktycznie żadnego doświadczeniu w dowodzeniu większymi jednostkami, mimo to w wyścigu do tego urzędu prześcignął chociażby tak utalentowanego dowódcę jak Jeremi Wiśniowiecki. O jego błyskawicznym awansie, o którym szemrali już współcześni, zdecydowały koligacje z potężnym kanclerzem Jerzym Ossolińskim. Wybór hetmana, który miał działać w niezwykle ciężkich czasach wojen kozackich, był jak najgorszym rozwiązaniem. Butny magnat pogardzał Kozakami. To na niego spada współodpowiedzialność za klęski oddziałów polskich w pierwszym okresie trwania rebelii.
Co prawda, pod Korsuniem był przeciwny wycofywaniu się taborem, ale krótkowzrocznego i pozbawionego autorytetu hetmana polnego nikt nie słuchał. Skutki były fatalne; ranny dostał się do niewoli, z której został uwolniony dopiero po zapłaceniu wysokiego okupu. Po powrocie pałał żądzą odwetu, ale jego wyprawa na Winnicę zakończyła się klęską. Stracił połowę żołnierzy, a wraz z nimi resztki autorytetu. Pod Beresteczkiem (1651), niczym szczególnym się nie wyróżnił, a mimo to liczył na buławę wielką. Swą zgubę zawdzięcza niepohamowanej ambicji.
Planował poślubić córkę hospodara Mołdawii Bazylego Lupula. Jego konkurentem był Tymofiej - syn Bohdana Chmielnickiego. Wódz kozacki poprzez ożenek syna chciał wzmocnić swoją pozycję w regionie, a zadaniem hetmana było nie dopuścić Kozaków do Mołdawii. W tym celu Kalinowski skoncentrował 10 tys. wojska pod Batohem. Liczył, że łatwo pokona młodego Tymofieja. Przeliczył się. Przeciwko Polakom maszerowało nie tylko kilkanaście tysięcy kozaków, ale także Tatarzy. Zaskoczyło to kompletnie hetmana. Nie podjął na czas decyzji o odwrocie i w tym sposobem został otoczony. Na domiar złego w obozie doszło do tumultu, którego nie był w stanie uspokoić. Wykorzystał to nieprzyjaciel, który opanował polski obóz. Większość Polaków poddała się, ale kozacy wykupiwszy jeńców z rąk tatarskich, kazali ich wymordować. Pod Batohem zginęło 8 tys. najlepszych żołnierzy Rzeczpospolitej, wśród nich Marek Sobieski, brat późniejszego króla Jana III. Hetman tego nie zobaczył; zginął podczas bitwy próbując uratować swego syna Samuela.