Maria Józefa urodziła się w 1685 roku jako córka starosty różańskiego Stanisława Wessla i hrabianki Marii Barbary (lub Heleny) Stahremberg. Jej matka miała być ochmistrzynią dworu królewny Teresy Kunegundy i dzięki niej córka poznała rodzinę królewską. Stryj Marii Józefy, Jan był wojewodą mazowieckim i marszałkiem dworu Marii Kazimiery. Po śmierci matki Maria Józefa oddana została na wychowanie do klasztoru sakramentek, gdzie przebywała do 1702 roku. Ponieważ jej ojciec związany był z dworem królewicza Jakuba i posłował w jego interesach do Francji, pannę przewieziono do Oławy i oddano pod opiekę Jadwigi Elżbiety. Pomiędzy 1702 a 1704 Stanisław Wessel zmarł i Maria Józefa przeszła pod opiekę swego brata, starosty ostrowskiego Józefa, ale nadal pozostała w Oławie.
Ślub Konstantego i Marii Józefy odbył się w Gdańsku 18 listopada 1708 roku. Zawarto go bez zgody ze strony opiekuna, czyli Jakuba Sobieskiego, choć świadkiem ślubu był ponoć brat Marii Józefy. Związek zawarto w pośpiechu i po cichu, nie zadbano więc o dopełnienie żadnych formalności. Najpewniej oboje zakochani przewidywali trudności, jakie napotkają na swej drodze. Z dalszych przekazów wynika, że nie tylko nie ogłoszono zapowiedzi, ale ksiądz udzielający ślubu nie miał stosownych uprawnień. Konstanty nie poprosił o zezwolenie starszego brata jako głowy rodu. Zapewne królewicz z góry zakładał, iż zgody i błogosławieństwa od nikogo w tej sytuacji nie dostanie. Być może liczył na zawarcie związku nieważnego i zakładał, że bez problemu pozbędzie się żony. Za takim założeniem przemawia fakt, iż ponoć już po tygodniu wspólnego życia opuścił świeżo poślubioną małżonkę i nie wrócił do niej przez ponad dziesięć lat. Trudno bowiem przyjąć, że zawarł prawomocny ślub w tak dziwnych okolicznościach i natychmiast rozczarował się małżonką do tego stopnia, by ją porzucić. Można też przyjąć, że planując potajemny związek w atmosferze intrygi, Konstanty wykazał się daleko posuniętą naiwnością i infantylizmem. Na przełomie lat 1708 i 1709 królewicz wiele podróżował, między innymi w towarzystwie Stanisława Leszczyńskiego, a związany był również z Urszulą Lubomirską, z którą ponoć spotykał się we Wrocławiu.
Według niepewnych przekazów pod nieobecność męża Maria Józefa przeniosła się do Warszawy, gdzie kupiła okazały dom przy ulicy Senatorskiej. Tutaj też miała nawiązać znajomość z Augustem II. Wiele wskazuje jednak na to, że przebywała w Gdańsku, stamtąd bowiem zwróciła się wiosną 1709 roku do królewicza Jakuba, prosząc go o opiekę, skoro Konstanty wyjechał za granicę. Ze strony Jakuba napotkała wówczas (podobnie jak i później) tylko pogardę i głęboką niechęć. Nieco później Maria Józefa skarżyła się królewiczowi Jakubowi, iż Konstanty nie chce z nią mieszkać. Było jednak jasne, że zwłaszcza u niego nie znajdzie zrozumienia.
Małżeństwu Konstantego towarzyszyła plotka, że Wesslówna była szpiegiem marszałka Henryka Flemminga u boku Sobieskich. Przyjąć tę wersję trudno, gdyż do szpiegowania nie było jej potrzebne małżeństwo. Ponadto kontakty między Marią Józefą a potężnym ministrem są poświadczone dopiero dla lat późniejszych i może tu zachodzić zwykła pomyłka w czasie. Małżeństwo mogło być chybioną próbą skłócenia Sobieskich lub nawet przyciągnięcia najmłodszego królewicza do Augusta II. Nie ulega kwestii, że Maria Józefa była kobietą bardzo zapobiegliwą i żądną zaszczytów. Być może więc dążyła do małżeństwa, ponieważ mariaż z królewiczem dawał jej wysoką pozycję społeczną. Zdaniem niektórych za małżeństwem Wesslówny i Konstantego miała kryć się intryga, prowadząca do rozerwania związku łączącego go w tym czasie z Elżbietą Sieniawską. Byłoby to słuszne założenie, zwłaszcza gdyby przyjąć, że już wówczas rodziły się plany małżeństwa królewicza z Marią Zofią Sieniawską i szansy na obranie tronu. Z jednej strony małżeństwo wcale nie przeszkodziło hetmanowej snuć wizji ślubu Konstantego z jej córką i szukać dla nich poparcia u Piotra I, a z drugiej – właśnie małżeństwo uniemożliwiło królewiczowi ożenek z Sieniawską i objęcie władzy. Bez względu na rzeczywiste zamiary Piotra I, Konstanty nie zdołał unieważnić swego ślubu i nie zrealizowano żadnych zamysłów politycznych odnoszących się do jego osoby.
Informacja o ślubie Konstantego, zawartym po cichu, bez wiedzy i zgody reszty Sobieskich, wstrząsnęła rodziną. Był to dla nich związek nie do przyjęcia. Jakub podjął energiczne kroki, by to małżeństwo unieważnić lub przynajmniej nadać mu status morganatycznego. Bardzo trudny do zaakceptowania był fakt, że przez swój mariaż Wesslówna weszła w powinowactwo z Neuburgami, Habsburgami i wieloma innymi rodami europejskimi. Jednak naciski Jakuba niczego nie zmieniły, bratowa nie chciała rezygnować z nabytych uprawnień. Nie jest całkiem jasne, kiedy Maria Kazimiera dowiedziała się o ślubie Konstantego. W jednym z niedatowanych listów królowa z pobożną rezygnacją donosiła Jakubowi, iż Konstanty przekazał jej tę smutną wieść i „trzeba się podporządkować Bogu”. Ponieważ bardzo pragnęła jego małżeństwa i przedłużenia nazwiska Sobieskich, wieść o niefortunnych krokach, jakie podjął, musiała zrobić na niej piorunujące wrażenie. Królowa uznała ten związek przede wszystkim za przeszkodę w korzystnych planach politycznych i matrymonialnych dotyczących jej synów i wnuczek. Pragnęła, by najmłodszy syn zdał sobie sprawę, jaką krzywdę wyrządził rodzinie, burząc wszelkie projekty, dotyczące jego przyszłości. Najbardziej bolało ją, że w tej sytuacji nie ma nawet nadziei na dzieci, na przedłużenie istnienia tak wspaniałego rodu, zasłużonego dla całej Europy i chrześcijaństwa. Maria Kazimiera wielce ubolewała nad małżeństwem najmłodszego syna, ale rozwodowi była zdecydowanie przeciwna, twierdząc, że zepsuje to reputację rodziny. Czasem nawet współczuła Marii Józefie, rozumiejąc, że ona także znalazła się w trudnej sytuacji. Czasem jednak w przypływie bólu i gniewu posuwała się monarchini do złorzeczenia synowej i twierdziła, że Bóg powinien ją ukarać za to, co zrobiła jej rodzinie.
Królowa uważała, że Konstanty nie jest w stanie mądrze pokierować swym życiem i nalegała, by podporządkował się Jakubowi jako głowie rodu. Zgodnie z opinią matki Konstanty nie powinien mieszkać z żoną. Gdy usłyszała, że Maria Józefa planuje przenieść się do Żółkwi, nalegała, by Konstanty tam nie jechał. Z kolei gdy „starościanka”, jak królowa nazywała Wesslównę, zamieszkała w Kulikowie, Maria Kazimiera uznała to za niestosowne.
Wkrótce okazało się, że sprawa unieważnienia małżeństwa będzie bardzo trudna do przeprowadzenia. Trudności te wynikały z kilku przyczyn. Jedną z nich były wpływy, jakimi cieszył się w Rzymie August II. Zdaniem Marii Kazimiery właśnie za jego wstawiennictwem działano tam na rzecz Wesslówny. Według wdowy po Janie III, król podtrzymywał Marię Józefę w jej „udawanym małżeństwie”, by poniżyć Sobieskich. Monarchini twierdziła, że Wettynowi nic nie mogło sprawić większej przyjemności niż widok jej rodziny upokorzonej i ośmieszonej.
Ponadto Konstanty nie mieszkał z żoną, ale znalazł sobie inny obiekt uczuć: towarzyszką jego życia została Urszula Jordanówna, podkoniuszanka koronna. „Oddalił jedną, by wziąć sobie drugą nieodpowiednią kobietę” – narzekała Maria Kazimiera i nie wykluczała, że syn gotów był zawrzeć kolejne niekorzystne małżeństwo. Swym postępowaniem królewicz martwił niezmiernie matkę, a zarazem odbierał sobie wszelkie szanse na pozytywne dla niego przeprowadzenie rozwodu w Rzymie. Królowa twierdziła, że Jordanówna panuje całkowicie nad Konstantym, a ona jako matka może mu jedynie współczuć. Nalegała, by Jakub porozmawiał z bratem i wpłynął na jego zachowanie.
W 1711 roku rozpoczęto zabiegi o rozwód, a sprawa toczyła się przed konsystorzem lwowskim. Maria Józefa pisała do Marii Kazimiery na temat ewentualnego rozstania z Konstantym. Twierdziła, że i tak razem nie mieszkają, a ich małżeństwo jest właściwie fikcją. Królowa bała się jednak, że z powodu rozwodu najmłodszego królewicza jej wnuczki będą miały zablokowane możliwości poślubienia prawdziwie wielkich książąt, a tego obecnie pragnęła najbardziej. Na temat tego nieprzemyślanego kroku Konstantego, który związał się z kobietą piękną i bogatą, ale zgoła nieodpowiedniego stanu, krążyły w Rzymie plotki. Maria Kazimiera rozpowiadała, że ślubu udzielił ekskomunikowany ksiądz. Księżna Teresa Pamfili pisała do królewicza Jakuba, iż na wieść o ślubie Konstantego cesarz Józef I i jego matka poinformowali swych ambasadorów o tym wydarzeniu, dodając do tego informację o wszystkich zależnościach domu Sobieskich.
Tymczasem Maria Józefa zamieszkała w klasztorze, składając tym dowody przykładnego życia i wielkiego żalu wobec niesprawiedliwości, jaka ją spotkała. Na miejsce schronienia wybrała konwent sakramentek w Warszawie, a więc klasztor ufundowany przez Marię Kazimierę i utrzymywany dzięki donacjom z dóbr Sobieskich. Naraziło to klasztor na gniew królewicza Jakuba. Zabiegając o szersze poparcie, Maria Józefa utrzymywała także kontakty z paulinami z Jasnej Góry. Sanktuarium cieszyło się szczególną czcią Sobieskich, zatem starała się Maria Józefa nawiązać do tradycji rodzinnych, np. pielgrzymowała do cudownego obrazu. Korespondowała też z prowincjałem Konstantym Moszyńskim, człowiekiem wielce wpływowym w Rzeczpospolitej, cieszącym się poparciem króla. Prosiła go o mediację między nią a Konstantym, podkreślając przy tym własną dobrą wolę i niewinność. Oświadczała, że gotowa jest przystać na rozwód, jeżeli tylko pozna „rację prawdziwą”, dla której małżonek go pragnie. Swe prośby popierała darami.
Równocześnie Maria Józefa nadal szukała kontaktu z królewiczem Jakubem. Uznając się za członka rodu Sobieskich, żądała dopuszczenia jej do dziedzictwa po zmarłym królewiczu Aleksandrze, nie pozwalała też na sprzedaż, dzierżawę czy zastawianie majątku Konstantego, który walcząc z kłopotami finansowymi, próbował pozbywać się dóbr, zdobywając w ten sposób gotówkę. Zdobywszy dzięki małżeństwu określone prawa, Maria Józefa pilnowała swych interesów majątkowych.
Po śmierci Marii Kazimiery Jakub złagodził nieco swoje nastawienie i próbował zawrzeć z Marią Józefą ugodę majątkową. W zamian za roczną pensję miała zrezygnować z zapisanego jej przez Konstantego dożywocia. Ostatecznie zawarto porozumienie, według którego Maria Józefa zrzekła się roszczeń materialnych, a Sobiescy uznali małżeństwo za ważne. W 1718 roku Maria Józefa przyjęła od królewicza Jakuba blankiety na kwotę 5450 liwrów zabezpieczonych na Nowym Dworze. Odtąd Jakub nazywał bratową „wdową blankietową”. Później prowadzono rozmowy na temat oddania Marii Józefie Marywilu.
W dalszym biegu sprawy rozwodowej królewiczowa i jej opiekunowie postarali się o przedstawienie świadków potwierdzających prawomocność małżeństwa. Pragnąc wzmocnić swoją pozycję, Maria Józefa szukała kontaktu z rodami polskimi, między innymi z Sieniawskimi i Czartoryskimi. W maju 1729 roku porzuciła swe schronienie w klasztorze sakramentek. Z pewnością pomagała jej opieka Augusta II, stała się bowiem w latach dwudziestych stałą bywalczynią na jego dworze.
W doprowadzenie do unieważnienia małżeństwa Konstantego aktywnie włączyła się Francja, zainteresowana jego związkiem z Marią Zofią Sieniawską. Na użytek pomyślnego przeprowadzenia tej sprawy przygotowano dokumenty przedstawiające małżeństwo królewicza w korzystnym dla Sobieskich świetle. Zdaniem autora dokumentu Konstanty miał skłonność do Wesslówny, a pod bokiem Jadwigi Elżbiety i Jakuba w Oławie nie mogli być razem. Zatem podążył za nią na Pomorze, gdzie spotykali się w niewielkim domu z ogrodem i tam sprowadzono księdza, który pobłogosławił ich związek. Nie wiadomo, czy kapłan ów miał odpowiednie uprawnienia, bo błagał potem nowożeńców, by nie zdradzili go przed biskupem. W ceremonii uczestniczyło dwóch świadków – sługa Konstantego i towarzyszka Wesslówny. Królewicz nigdy nie zamieszkał z Marią Józefą, a jedynie przychodził do niej w odwiedziny. Była to więc sugestia, że związek nie został skonsumowany, choć takie sformułowanie w dokumencie nie padło. Podkreślano, że papież nie powinien przychylać się do próśb Wesslówny, bo stoi za nią August II, a ten był zawsze wrogiem Sobieskich. Natomiast panna pragnęła jedynie tytułów i uprawnień płynących ze związku z królewiczem. Na zakończenie zalecono przedstawić w Rzymie świadków owych wydarzeń. Podkreślano, że na razie wystąpiło dziesięciu takich świadków, z czego połowa poświadczała prawdomówność Konstantego, a druga połowa stała po stronie Wesslówny. Dokument ten świadczy o zainteresowaniu Francji całą awanturą i nadziejach, jakie łączyła z rozwodem królewicza, a także o rachubach samych Sobieskich na poparcie francuskie.
W unieważnienie małżeństwa Konstantego zaangażowali się także jego bliscy. Zabiegał o nie do końca życia królewicz Aleksander. Od 1719 roku starania o rozwód stryja podjęła również Maria Klementyna. Po przyjeździe do Rzymu próbowała pozyskać do współpracy kardynałów i papieża. Nie przynosiło to jednak spodziewanych efektów. Przedstawiała te starania Konstantemu i z przykrością informowała go o porażkach. Mimo to królewicz skarżył się, że zapadają niekorzystne dlań decyzje, ponieważ nikt dostatecznie ważny nie wstawia się za nim. Pisał do kardynałów, prosząc, by sprawę oddać Rocie. Maria Józefa zgodziła się na takie wyjście, ale królewicz zgubił gdzieś dokumenty, które wcześniej podpisała jego małżonka. Postanowił więc powołać się w Rzymie na zasługi ojca, podkreślając, że rozwód jest konieczny, gdyż w przeciwnym razie zginie wspaniałe nazwisko Jana III, ale jego wysiłki nie przyniosły efektu.
Być może już na progu lat dwudziestych (choć dokładnej daty wskazać nie sposób) Konstanty pogodził się z Marią Józefą. Najpierw zamieszkali wspólnie we Wrocławiu, a potem przenieśli się do Żółkwi. W listach z tego okresu królewicz nazywał ją „swym sercem” i „żoneczką”. Konstanty był już wówczas bardzo poważnie chory, choć według przekazów, w 1725 roku para doczekała się syna, który jednak nie przeżył. W tym czasie Maria Józefa przejęła opiekę nad finansami małżonka, reprezentując go przede wszystkim wobec licznych wierzycieli. Królewicz próbował wówczas skorzystać ze znajomości małżonki z Augustem II i chciał przez nią załatwiać jakieś interesy z królem. Ponadto przestrzegał ją przed spotkaniami z królewiczem Jakubem, zwracając jej uwagę, jak bardzo jest on czuły na punkcie zachowania i przestrzegania form.
22 lipca 1726 roku Konstanty zmarł. Maria Józefa informowała o tym, ku powszechnemu niezadowoleniu przyjmując pozę złamanej nieszczęściem wdowy. Pomawiano ją, że odgrywa komedię, by przedłużyć swój pobyt w majątkach Sobieskich. Pogrzeb odbył się dopiero rok po śmierci królewicza z powodu sporów między wdową a Jakubem Sobieskim o organizację tej ceremonii. Później nadal trwały awantury o podział majątku, które ciągnęły się do 1728 roku. Maria Józefa walczyła o zabezpieczenie materialne dla siebie. W 1725 roku królewicz Konstanty potwierdził we Wrocławiu sumy, które miał od niej pożyczyć jeszcze przed ślubem i zagwarantować potem na swoich dobrach. Po jego śmierci wdowa wystarała się o królewskie potwierdzenie tychże zapisów.
W 1729 roku Maria Józefa opuściła Żółkiew i przeniosła się do Lwowa, a ostatecznie do Pilicy w Małopolsce. Już wkrótce zaczęła bywać w Warszawie, gdzie brała udział w zabawach dworskich u Augusta II. Ze względu na jej małżeństwo z królewiczem Konstantym nazywano ją wówczas królewiczową Konstantą.
Maria Józefa korzystała ze swej wysokiej pozycji. Interweniowała w różnych sprawach, popierając interesy ludzi proszących ją o pomoc. Czasem pisała „z wielką nieśmiałością” w sprawie nadania urzędów. Wpływy królewiczowej pozwalały jej brać udział w rozstrzygnięciu sporów o dobra neuburskie. Utrzymywała nadal szerokie kontakty, zwłaszcza z Radziwiłłami, z którymi łączyły ją przede wszystkim interesy; właśnie na ich dobrach ulokowała część swojej gotówki. Dzięki oparciu, jakie dawały jej znajomości i wpływy na dworze, zapewniła karierę swemu bratankowi – Teodorowi Wesslowi, który sięgnął po urząd podskarbiego wielkiego koronnego. W jakiś czas po śmierci Augusta II Maria Józefa schroniła się w klasztorze sakramentek, gdzie pozostała do końca życia. Zmarła 4 stycznia 1761 roku.