Franciszek de Callières, członek Akademii Francuskiej oraz osobisty sekretarz Ludwika XIV, stwierdził w swym fundamentalnym dziele „Sztuka dyplomacji”, iż poza wzorową służbą dyplomatyczną, ważne znaczenie posiada wywiad i zdobywanie informacji: Pierwszym przykazaniem ambasadora jest dbać o staranny i elegancki ubiór. Przede wszystkim zaś ambasadorowi nie wolno nie doceniać roli wywiadu. Odpowiednio dobrani szpiedzy więcej znaczą dla sukcesu sprawy niż pierwszy z brzegu agent [--] nie można lepiej ulokować pieniędzy [--] niż przeznaczyć je na tajne służby. Byłoby rzeczą niewybaczalną, gdyby minister stanu pozostawiał te sprawy własnemu losowi.
Wskazania de Callièresa w sposób wręcz perfekcyjny wykorzystał przybyły w marcu 1693 roku nowy poseł francuski, opat Bonportu, Melchior de Polignac. Wysłany z misją ocieplenia kontaktów pomiędzy Rzecząpospolitą a Francją i przekonania króla do zerwania z Ligą Świętą, doprowadził do zawarcia sojuszu polityczno-handlowego nazwanego sojuszem Koron Północy (nazwa urobiona od krajów sygnatariuszy: Polski, Danii i Szwecji) oraz chwilowego wygaszenia konfliktu polsko-tureckiego.
Temu utalentowanemu i czarującemu – zdaniem wielu – dyplomacie, przyszło zmierzyć się z nie lada wyzwaniem w 1696 roku, po śmierci Jana III Sobieskiego. Zamiarem dworu francuskiego było przygotowanie elekcji kandydata francuskiego, którym po długich namysłach Wersalu został Franciszek Ludwik de Conti, syn Armanda de Conti, bratanek Wielkiego Kondeusza. Polignac jednocześnie wycofał swoje poparcie dla kandydatury któregoś z królewiczów Sobieskich. Zadanie przeforsowania kandydata francuskiego miało szanse powodzenia pod warunkiem przekonania wielu wpływowych postaci na polskiej scenie politycznej m.in. prymasa, Michała Radziejowskiego, hetmana wielkiego koronnego, Stanisława Jana Jabłonowskiego, hetmana wielkiego litewskiego i wojewody wileńskiego, Kazimierza Jana Sapiehy, podskarbiego koronnego, Hieronima Augustyna Lubomirskiego oraz Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, marszałka wielkiego koronnego. Niezdecydowanie Lubomirskich i pozostałych osobistości opat Bonportu starał się przełamać starą zasadą, również opisaną przez de Calliéresa, polegającą na wręczaniu gustownych podarków i świadczeniu sowitej pomocy materialnej. Wszystko to czynił bynajmniej nie bezpośrednio, a za pomocą swych tajnych agentów.
Zadanie to wymagające wielkiej dyskrecji i delikatności, Polignac powierzył swej zaufanej Mariannie Boudet, której miejsce urodzenia, pochodzenie, rodzina oraz wcześniejsze losy pozostają na razie nieznane. Metoda pracy Marianny była prosta. Jako kobieta pozyskiwała zaufanie żon magnatów, a następnie w toku rozmów starała się dowiedzieć, jakie problemy je trapią. Najcenniejsze były informacje o długach i wierzytelnościach. Dzięki nim opat Bonportu wykupywał weksle (np. u kupców paryskich, m.in. pana Beguina sprzedającego koronkowe chusteczki), a następnie sam jej spłacał, zyskując przyjaźń niegdysiejszych dłużników i ich żon. Osobami zaznajomionymi z Marianną były: marszałkowa wielka koronna, Elżbieta Lubomirska, która otrzymała 10 000 złotych, podkomorzyna koronna Ludwika Maria Bielińska oraz Konstancja z Alten-Bokumów Lubomirska, żona wspomnianego już Hieronima Augustyna. Damy pozyskane przez przebiegłą Mariannę Boudet chętnie wspierały kroki ambasadora Wersalu. W domu jednej z jego zwolenniczek, Izabeli Czartoryskiej, poseł założył nawet swój sztab.
Mimo misternie uplecionej intrygi, elekcja księcia Conti nie powiodła się, głównie wobec ostatecznego sprzeciwu Lubomirskich. Poza niezrealizowanym celem, Polignac został postawiony przed faktem odzyskania pożyczonych sum i gratyfikacji. Suma 10 000 talarów rozeszła się już we wrześniu 1696 roku (4 000 dla Lubomirskiego, 4 000 dla Benedykta Pawła Sapiehy i 2 000 dla prymasa Radziejowskiego). Zadanie chyba trudniejsze niż zwerbowanie popleczników, zostało znów powierzone Mariannie Boudet. W liście z 6 września 1698 roku Polignac prosił, by Marianna odebrała pieniądze od opata Chateauneufa, kardynała Radziejowskiego i księcia Czartoryskiego. Prosił także, by zaufana agentka pozyskała kasztelanów wołyńskiego, Stefana Zahorowskiego i wileńskiego, Józefa Bogusława Słuszkę, a odzyskane sumy ulokowała z myślą o sfinansowaniu detronizacji nowego króla Polski, Augusta II z dynastii Wettynów.
Marianna pomimo ucieczki Polignaca i ochłodzenia kontaktów polsko-francuskich w 1698 roku, zamieszkała w Warszawie. Czas ten stał pod znakiem zabiegów dworu saskiego o zawarcie traktatu z Francją. August II zezwolił jedynie na utrzymywanie relacji nieoficjalnych. W 1700 roku wraz z wybuchem wojny północnej do Drezna przybył akredytowany przy królu (a nie przy Rzeczypospolitej) poseł francuski, Charles de Caradas markiz du Héron. Nie uzyskał on jednak zgody na utworzenie stronnictwa francuskiego i z tego właśnie powodu, wraz z markizem de Torcy, posiadał status osoby rezydującej bez specjalnego immunitetu. Kontakty pomiędzy królem a ambasadorem odbywały się za pośrednictwem Marianny Boudet. Specjalna agentka przedstawiała prośby ambasadora francuskiego metresie króla, Urszuli Lubomirskiej, która z kolei zanosiła je do tronu.
W tym czasie Marianna odegrała niepoślednią rolę w podpisaniu preliminariów pokojowych, wedle których Ludwik XIV zrzekał się odtworzenia stronnictwa francuskiego w Polsce, udzielania pomocy Szwecji oraz przyznał odszkodowanie dla Gdańska, za zbombardowania miasta przez flotę jego kraju w 1697 roku. O postanowieniach i toku negocjacji Marianna informowała szczegółowo jedną z najzamożniejszych magnatek, tytułowaną nieraz „królową bez korony”, Elżbietę z Lubomirskich Sieniawską. Dowodami kontaktów Marianny z Sieniawską jest korespondencja zgormadzona w Bibliotece Czartoryskich w Krakowie oraz listy wizytki warszawskiej, Jadwigi Rafałowiczówny do Sieniawskiej. Na ich podstawie wiemy, iż Marianna stale przebywała w Warszawie, czynnie angażowała się w życie mniejszości francuskiej zamieszkującej stolicę (np. uczestniczyła w modlitwach w kościele wizytek), jak i w kontakty pomiędzy królem a dyplomatą francuskim, du Héronem.
Około 1702 roku poseł francuski począł od nowa tworzyć zręby stronnictwo spośród osób będących wierzycielami Francji. Celem stronnictwa, oficjalnie zakazanego, była detronizacja Augusta II. Zamiary du Hérona i markiza de Torcy zostały w porę wykryte. Lista nazwisk członków stronnictwa wraz z korespondencją posła wpadła bowiem w ręce Augusta II. Aresztowanie du Hérona w Toruniu stało się powodem do zamrożenia kontaktów francusko-saskich. Król Ludwik XIV w odpowiedzi na uwięzienie swego przedstawiciela nakazał aresztowanie Polaków przebywających w Paryżu. Podtrzymanie kontaktów pomiędzy dworami w Wersalu i Dreźnie od tego czasu było możliwe jedynie dzięki pomocy Marianny Boudet, która przyjmowała korespondencję i przekazywała ją dyplomacie francuskiemu, Bonnakowi. Taką rolę nieoficjalnego pośrednika i kuriera Marianna spełniała do 1706 roku, kiedy wmieszała się w nową aferę. Po bitwie pod Wschową spora grupa żołnierzy francuskich została pojmana przez króla Szwecji, który zamierzał sformować z nich oddział mający wesprzeć rebeliantów księcia Franciszka Rakoczego. Marianna Boudet uczestniczyła w przygotowaniu spisku, celem zrewoltowania wcielonych do wojska Francuzów. Spisek został wykryty, a panią Boudet aresztowano. Śledztwo wskazywało na inspirację francuską. Wówczas losem uwięzionej zainteresował się Stanisław Leszczyński. Chcąc zjednać sobie życzliwość Ludwika XIV, król-wygnaniec uzyskał zwolnienie Marianny, a ta z wdzięczności dla wybawcy przeszła na jego służbę. Z kolei Jakub Henryk Flemming, minister saski i generał artylerii starał się bezskutecznie przekupić Mariannę, oferując jej przejście na służbę saską.
Do czynnej służby po stronie francuskiej Marianna powróciła w 1714 roku. Ludwik XIV próbował przeszkodzić Augustowi II w odnowieniu sojuszu z Wiedniem. Marianna tymczasem wznowiła dawny kontakt z Elżbietą z Lubomirskich Sieniawską. W dowód wdzięczności przysyłała magnatce bogate stroje oraz brosze z Francji. W innym z listów datowanym na 1715 roku Marianna zawiadamiała o przywiązaniu, jakie król francuski żywi względem kasztelanowej krakowskiej, w zamian za co prosił o jej poparcie dla księcia Rakoczego. Marianna donosiła Sieniawskiej o pobycie ministrów saskich w Warszawie relacjonowała ważne wydarzenia publiczne, jak wjazd nuncjusza apostolskiego do Warszawy, pojawienie się grafa von Witschüma oraz spotkanie marszałka wielkiego koronnego, Józefa Wandalina Mniszcha z hetmanem polnym litewskim, Stanisławem Ernestem Denhoffem.
Przyjaźń Sieniawskiej z Marianną Boudet stała się widomym znakiem zacieśnienia kontaktów części magnaterii z Francją. Marianna nadal przekazywała wiele cennych informacji swej mocodawczyni np. o spotkaniu Zofii z Sieniawskich z marszałkową wielką koronną Ludwiką Marią z Morsztynów Bielińską względem przebiegu sejmu z 1717 roku. Interwencja rosyjska w latach 1715-1717 utwierdziła bowiem w wielu magnatkach przekonanie o potędze Rosji. Z zaniepokojeniem do rodzimych wydarzeń odniosła się też Marianna Boudet w liście do Jakuba Henryka Flemminga. Sądziła, że przyjaźń człowieka związanego z Augustem II, pozwoli rodzinie Sieniawskich przeczekać trudne czasy, a przede wszystkim Zofii z Sieniawskich, którą bardzo ceniła. Z tego pewnie powodu donosiła jej matce o rozmowach z Bielińską i rzeczach, którymi ma zająć się sejm w Grodnie.
Ostatni list Marianny adresowany jest z Warszawy z datą 1724 roku. Zawiadamiała w nim Sieniawską o spotkaniu z kuchmistrzem koronnym, Aleksandrem Jakubem Lubomirskim, który obiecał wspomóc w jakiejś nieznanej sprawie kasztelanową krakowską. Po tym czasie Marianna Boudet znika ze sceny i próżno o niej szukać dalszych informacji.