Formalnie pierwszym i najważniejszym urzędem w Rzeczypospolitej był urząd marszałkowski koronny. Trudno wymienić wszystkie jego liczne zadania. Marszałek był m.in. zarządcą dworu królewskiego, dbał o porządek i bezpieczeństwo w miejscu przebywania króla, dysponując własną siłą zbrojną tzw. węgrami marszałkowskimi i niezależnym sądem, był także mistrzem wszelkich ceremonii państwowych, prowadził obrady połączonych izb w sejmie i obrady senatu, rozdawał kwatery posłom i senatorom przybyłym na sejm, ustalał ceny towarów w miejscu pobytu władcy Całokształt jego kompetencji sprawiał, że był rzeczywiście jedną z najważniejszych postaci w państwie. O marszałkach mawiano, że są „najprzedniejsi senatorscy officiales i dworu królewskiego rządcy a władze królewskiej najbliżsi uczestnicy”. „Co w prywatnym domu gospodarz, to w tej ojczyźnie i na dworze królewskim jest marszałek”.
Nieszczęściem Jana III był fakt, że przez całe niemal jego panowanie marszałkiem wielkim koronnym był wrogi mu Stanisław Herakliusz Lubomirski (od 1676 r.). Jan Sobieski (1629-1696) był jeszcze typem polityka „starej daty” wierzącego w zasady leżące u podstaw ustroju Rzeczypospolitej, w wartość monarchii mieszanej, w której rządzą, wzajemnie się równoważąc, trzy stany sejmowe: król, senat i izba poselska. Zresztą chyba zawsze czuł się lepiej w polu, planując militarne operacje niż w komnatach zamkowych, gdzie snuto polityczne intrygi. Młodszy o 13 lat Lubomirski (1642-1702) był intelektualistą, pisarzem, teoretykiem ustroju, a zarazem zupełnie innym typem polityka, dla którego ustrój państwa był tylko fasadą, która powinna ukryć fakt, że decyzje polityczne podejmowane są nie na dworze królewskim, nie w sejmie, lecz przez wąską magnacką elitę intelektualną i majątkową. Do takiego stanu rzeczy dążył przez całą swoją polityczną karierę.
Nie wiadomo kiedy po raz pierwszy spotkali się nasi bohaterowie. Być może nastąpiło to w 1658 r. podczas oblężenia Torunia, którym dowodził Jerzy Sebastian Lubomirski, ojciec przebywającego wówczas w obozie szesnastoletniego Stanisława Herakliusza, a Sobieski służył pod nim w randze pułkownika. Być może poznali się później na dworze, gdyż obaj należeli początkowo do stronnictwa francuskiego. Początek wrogości Lubomirskiego do Sobieskiego datuje się na rok 1665. Wówczas to Sobieski zdecydował się na przyjęcie laski wielkiej koronnej odebranej wyrokiem sądu sejmowego Jerzemu Sebastianowi Lubomirskiemu. W czasie rokoszu, który podniósł Lubomirski, Sobieski oczywiście stanął po stronie króla. W 1666 r. walczył z eksmarszałkiem w przegranej bitwie pod Mątwami. Wydaje się, że to właśnie wtedy powstała między Sobieskim a młodym Lubomirskim przepaść nie do zasypania i wrogość chwilowo tylko tłumiona przez polityczne alianse.
Po śmierci ojca Stanisław Herakliusz powrócił na łono stronnictwa francuskiego, jednak podczas elekcji w 1669 r. poparł Michała Korybuta Wiśniowieckiego. M. in. w dniu elekcji zastąpił nieobecnego marszałka poselskiego, umożliwiając w ten sposób rozpoczęcie wyborów. W okresie panowania tego władcy wiernie stał przy tronie, zwalczając opozycję i Sobieskiego. W nagrodę i dla podkopania znaczenia marszałka wielkiego w 1673 r. został mianowany marszałkiem nadwornym koronnym. W trakcie elekcji w 1674 r. przymuszony okolicznościami Lubomirski poparł Jana Sobieskiego. W 1676 r. Jan III awansował go na marszałka wielkiego. Jeśli liczył na odrobinę lojalności ze strony Lubomirskiego, to srodze się zawiódł. Lubomirski znalazł się w wieku 34 lat w szczytowym punkcie swej kariery – wyżej była już tylko korona. Co ważniejsze król nie mógł go usunąć ze ścisłego kręgu władzy. Od połowy lat 80. marszałek stał się właściwe głową opozycji w Koronie. Zdecydowanie się sprzeciwiał działaniom dworu dążącego do zapewnienia tronu królewiczowi Jakubowi. Od 1692 roku marszałek pobierał stałą pensję od cesarza.
Jednak marszałka i króla różniły nie tylko koncepcje polityczne, na pierwszym miejscu należy postawić wciąż pogarszające się relacje osobiste. Były one tak złe, że obie strony nie zaniechały żadnej okazji, aby świadczyć sobie drobne nawet złośliwości. Jak opisuje kawaler de Beaujeu, w święto Bożego Ciała w 1680 roku „król znalazł się w kościele św. Jana bez laski, ponieważ wielki marszałek, poróżniwszy się z dworem, nie uważał za stosowne być obecnym podczas uroczystości i wysłać laskę komu innemu”. Król wysłał jednego z dworzan do marszałka z poleceniem, aby wypełniał swe zadania, co ten zbył „błahą wymówką. Przyciśnięty do muru wezwaniem powtórnym, energiczniejszym, polecił dworzaninowi oświadczyć królowi, by sobie przypomniał, że kiedyś, gdy sam był wielkim marszałkiem, wcale nie pełnił lepiej swej służby u boku swego poprzednika – króla Michała”. Z kolei Jan III nie powiadamiał marszałka o terminach posiedzeń rad senatu (a to marszałek miał powiadamiać pozostałych senatorów), odsunął go de facto od zarządu dworem i usiłował ograniczyć władzę marszałka poprzez wprowadzenie nadzwyczajnej apelacji od wyroków sądów marszałkowskich. Śmierć Jana III nie zmieniła stosunku Lubomirskiego do Sobieskich. W bezkrólewiu skupił się przede wszystkim na zwalczaniu Marii Kazimiery i niedopuszczeniu do tronu królewicza Jakuba.