W posiadaniu rodu Tyszkiewiczów od dawna znajdował się cudowny obraz Matki Boskiej, malowany na płótnie naklejonym na cyprysową deskę i będący wierną kopią rzymskiego wizerunku Matki Boskiej Śnieżnej. W XVII w. obraz należał do wojewody kijowskiego Janusza Tyszkiewicza, który w 1630 r. ufundował w Berdyczowie jako wotum kościół i klasztor karmelitów. W części dolnej świątyni umieścił podobiznę Madonny – tyleż piękną, co głęboko czczoną. Otoczona niesłabnącym kultem ikona, określana przez ówczesnych kaznodziejów i poetów jako „Ozdoba Berdyczowa”, „Ozdoba Ukrainy, Wołynia i Podola” bądź „Obrona polskiej Korony od granic ukraińskich”, przechodziła burzliwe, nieraz dramatyczne dzieje, co nie wpłynęło bynajmniej na liczbę „cudownych łask”, notowanych w skrupulatnie prowadzonym Summaryuszu. 16 lipca 1756 r. wizerunek uroczyście ukoronowano ufundowanymi przez papieża Benedykta XIV szczerozłotymi koronami, ozdobionymi dziesięcioma szmaragdami ; niestety, precjoza złupiono już w 1820 r., a sporządzone w ich miejsce następne padły również ofiarą kradzieży (1830, 1844). Powtórnego aktu koronacji dokonano 6 czerwca 1857 r. przysłanymi przez Piusa IX koronami. Sam obraz istniał do 1941 r., kiedy to zaginął po pożarze świątyni berdyczowskiej.
Jego wygląd przekazała grafika, wykonana w XVIII i XIX w. przez artystów polskich i obcych. Niewątpliwie największą rolę odegrał tu Teodor Rakowiecki, rytownik związany z karmelitami i drukarską oficyną berdyczowską, działający tam w latach ok. 1761 – ok. 1790. W jego spuściźnie (w której przeważa grafika dewocyjna) tak dalece dominuje ikonografia Madonny Berdyczowskiej, iż artystę można uznać za pewnego rodzaju monopolistę. Ogółem Rakowiecki wykonał ok. 20 rycin ( w większości niedatowanych miedziorytów) cudownego obrazu, z których blisko połowa znana jest już tylko z literatury.
Do jednego z najpiękniejszych należy miedzioryt, utrwalający wizerunek berdyczowskiej Madonny w otoczeniu papieża i anioła, jakby powiększony przez promienistą glorię. Wieńczą ją Bóg Ojciec, Gołębica, anioł z lirą i główka anielska, wreszcie korona z gwiazd. Rycina ta, jak i większość prac artysty, jest niedatowana (a przez to niełatwa do chronologicznego uszeregowania) i bardzo dekoracyjna, aczkolwiek zakres użytych przez Rakowieckiego środków formalnych był stosunkowo ograniczony.
Wypada dodać, że na początku XX w. istniało jeszcze kilka dzieł artysty z ikonografią Matki Boskiej Berdyczowskiej, zachowanych w postaci oryginalnych matryc miedzianych. Eksponowano je w 1905 r. w Warszawie na wystawie Ku czci Bogarodzicy. Katalog, wydany w tymże roku przez księdza Hipolita Skimborowicza, zarejestrował siedem takich blach znajdujących się ówcześnie w Siedlcach, w posiadaniu J. Rakowieckiego, zapewne potomka rytownika. Losy owych obiektów pozostają nieznane ; można słusznie domniemywać, że zaginęły lub zostały zniszczone podczas dwóch kolejnych wojen światowych.
W XIX w. powstawanie i rozpowszechnianie graficznych podobizn ikony berdyczowskiej przeniosło się na Zachód Europy, lokalizując się głównie w Paryżu – centrum polskiej emigracji. Działał tam nasz najlepszy stalorytnik, Antoni Oleszczyński, który do Albumu de Wilna wykonał dwie odmiennie zakomponowane ryciny – kopie obrazu.