Jeśli ktoś w Rzeczypospolitej miał nadzieję, że traktat z Turkami zawarty we wrześniu 1617 roku przez Stanisława Żółkiewskiego pod Buszą zapewni trwały pokój, to szybko się rozczarował. Co prawda Porta potrzebowała pokoju, tocząc niepomyślną wojnę z Persją, jednak Tatarzy nie mogli przeboleć pominięcia ich roszczeń do zaległych upominków i w 1618 roku kilkakroć najeżdżali ziemie polskie. Także Kozacy nie przejęli się zbytnio zakazem wypraw czarnomorskich narzuconym im przez hetmana koronnego w ugodzie olszanickiej. Jedyną korzyścią był tymczasowy pokój między Polską a Turcją, który w grudniu 1618 roku umożliwił Rzeczypospolitej zwycięskie zakończenie wojny z Moskwą.
Niemniej strona polska liczyła na utrwalenie porozumienia z Osmanami, a sejm w 1618 roku uchwalił podatki na upominki tatarskie. W tymże roku dla utorowania drogi do odnowienia traktatu pokojowego wysłano też kolejno dwóch gońców do Stambułu. Było to konieczne również dlatego, że w międzyczasie (w listopadzie 1617 roku) zmarł sułtan Ahmed I, a po krótkim regnum jego brata Mustafy, w lutym 1618 roku tron objął Osman II. Nowy sułtan musiał więc zdecydować, czy zechce utrzymać pokój z Polską. Sam Zygmunt III był zwolennikiem pokoju z Turkami.
Tak więc w październiku 1618 roku przygotowano poselstwo do Turcji, które powierzono staroście trembowelskiemu Piotrowi Ożdze. Negocjował on już z polecenia Stanisława Żółkiewskiego układ pod Buszą, był więc znany Turkom i sam ich znał. Nakazano mu poskarżyć się na najazdy tatarskie i tłumaczyć, że to za ich sprawą zrodziła się Kozaczyzna rekrutująca się z ludzi pozbawionych mienia przez ordyńców. Co więcej, Polacy utrzymywali, że uspokoiliby Kozaków, gdyby ciągłe napaści tatarskie i krążenie nad granicami wojsk tureckich Iskendera paszy nie zmuszały hetmana Stanisława Żółkiewskiego do dzielenia uwagi i środków. Tym samym hetman nie miał czasu i możliwości dopilnowania Kozaków – jeśli jednak orda wstrzyma się choć na 2–3 lata, Kozaczyzna zostanie spacyfikowana. Miał też Ożga domagać się wymuszenia na Tatarach rezygnacji z roszczeń do zaległych upominków.
Kiedy poseł polski ruszył nad Bosfor, w Warszawie stanęło poselstwo tatarskie ze stanowczym żądaniem wypłaty zaległych upominków. Chan zaszczycił osobnym listem także hetmana Żółkiewskiego, wymagając odeń dołożenia starań o odnowienie pokoju, czyli wstawiennictwa u króla w sprawie wypłacenia pieniędzy Tatarom. Hetmanowi ani w głowie była taka mediacja, choć bynajmniej nie był rzecznikiem wojny z Krymem. Zależało mu raczej na jak najszybszym sfinalizowaniu misji Piotra Ożgi. Spodziewano się bowiem po niej, że problem tatarski rozstrzygnięty zostanie w bezpośrednich rozmowach z Turkami. Żółkiewski już pod Buszą zauważył, że Iskender pasza gotów był pominąć tatarskie roszczenia, byle tylko dogadać się z Polakami. Hetman liczył, że podobnie zachowają się sułtan i wielki wezyr.
Piotr Ożga prowadził nad Bosforem trudne negocjacje, jako że również niedawne wyczyny morskie Zaporożców nie ułatwiały mu zadania. Realizował wszak zalecenia królewskie, zrzucając we wszystkim winę na samych Tatarów i Turków, którzy swymi agresywnymi poczynaniami przeszkadzali hetmanowi koronnemu utrzymać Kozaków w ryzach. W marcu 1619 roku Ożga informował zresztą Stanisława Żółkiewskiego o przebiegu rozmów, dzięki czemu znamy tok argumentacji polskiego posła. Hetman musiał być zresztą informowany na bieżąco, gdyż Tatarzy nie ustawali w naciskach i groźbach i w razie fiaska rozmów stambulskich Żółkiewski musiał być w każdej chwili gotów do zbrojnej obrony kraju.
Na szczęście dla hetmana i Rzeczypospolitej Ożga okazał się zręcznym dyplomatą i przywiódł wreszcie Turków do odnowienia traktatu pokojowego. Stosowny dokument kancelaria sułtańska wystawiła posłowi na przełomie maja i czerwca 1619 roku. Ożga wrócił z nim do Polski, gdzie 2 grudnia Zygmunt III ratyfikował traktat.
Osiągnięte porozumienie nie wychodziło zasadniczo poza uzgodnienia poczynione przez Stanisława Żółkiewskiego z Iskenderem paszą we wrześniu 1617 roku. Traktat pod Buszą został zresztą włączony w treść nowo zawartego układu. Polska zobowiązywała się do wypłacenia upominków Tatarom, ale bez rozstrzygnięcia w sprawie żądanych od chana zaległości. Postanowiono też poskromić Kozaków i zachować integralność Mołdawii. Z kolei Turcy obiecali powstrzymać Tatarów oraz zadbać o to, by służyli oni Polsce pomocą w razie napaści ze strony innego państwa (w grę wchodziła Moskwa). Obie strony zobowiązały się także do wypłacania odszkodowań w razie szkód poczynionych przez Kozaków bądź Tatarów.Traktat odpowiadał raczej realnym możliwościom niż oczekiwaniom strony polskiej i jako taki był potwierdzeniem linii politycznej Stanisława Żółkiewskiego. On sam zadbał wnet o jego respektowanie, narzucając Kozakom kolejne zobowiązania w ugodzie rastawickiej (w październiku 1619 roku). Niestety, rychłe wplątanie się Polski w walki domowe w Siedmiogrodzie oraz kozackie lekceważenie dla zawartego porozumienia dały Porcie asumpt do wznowienia agresywnej polityki wobec północnego sąsiada. Stanisław Żółkiewski, znów patrząc realistycznie na rozwój wypadków, nie miał więcej złudzeń co do możliwości utrzymania pokoju i postanowił przenieść wojnę poza granice Rzeczypospolitej. To zaś doprowadziło go do Mołdawii i na pola Cecory. Pokój, z trudem odnowiony przez Piotra Ożgę, trzeba było znów negocjować już po śmierci starego hetmana i po wielkiej kampanii chocimskiej 1621 roku.