Moda kobieca w XIX w. – cz. II
Jednym z elementów charakterystycznych dla mody XIX w. była TIURNIURA, która z czasem zastąpiła krynolinę. Była to poduszeczka z końskiego włosia lub stelaż ze stalowych taśm, który przymocowywano z tyłu pod suknią.
Prócz turniury modną sylwetkę kształtował GORSET. Usztywniano go stalowymi wkładkami, warstwami sztywnego płótna i gumowanymi taśmami. Aby osiągnąć zamierzony efekt, należało go jeszcze bardzo mocno zasznurować. Ceną, jaką kobiety płaciły za talię „osy” były omdlenia, zburzenia pracy organów wewnętrznych i skrzywienie kręgosłupa.
Kłopotliwe w noszeniu były nie tylko tiurniury i gorsety, ale i TRENY przy eleganckich sukniach pań. Kiedy nie były podtrzymywane w ręku, ciągnęły się z tyłu i mimo specjalnych taśm, którymi je podszywano, zbierały cały kurz i brud z podłóg i chodników. Zofia Urbanowska w powieści „Księżniczka” tak opisywała perypetie Helenki Oreckiej z trenem, czyli ogonem:
„Panny Radliczówny ślizgały się bardzo dobrze, a krótkie suknie dawały ich ruchom zupełną swobodę. Patrzyła na nie z błyszczącymi oczyma, zazdroszcząc tej tak ulubionej sobie rozrywki i złorzecząc ogonowi, od trzymania którego już zaczynała ją ręka boleć. (…) dochodząc już do brzegu poślizgnęła się i upadła – a choć podniosła się natychmiast bez żadnego szwanku, ogon szwank poniósł i na wspaniałości bardzo stracił, bo w czasie upadku wysunął się z rąk i w przeręblu umaczał. (…) ogon choć wyciśnięty z wody, tężał na powietrzu coraz bardziej, aż stał się nareszcie twardy jak drewno; właścicielce wydawało się tak ciężki, że zaledwie mogła go udźwignąć.”
Tekst: „Dawne stroje”, Monika Janisz