We wschodniej Azji od dawna panuje przekonanie, że szczury i myszy przynoszą człowiekowi szczęście i sukcesy w życiu towarzyskim oraz zawodowym, w Europie z kolei postrzegane są jako inteligentne i przebiegłe stworzenia, które należy z zapałem tępić. Edward Topsell w swoim dziele History of Four-Footed Beasts wydanym w 1607 r. potwierdza europejski pogląd dotyczący tych gryzoni. Według niego szczur jest cztery razy większy od zwykłej myszy, posiada również długi i pozbawiony owłosienia ogon, więc „nie bez powodu uważa się go za stworzenie jadowite, co wydaje się dzielić z naturą węży”, wywołuje też sklerozę. Z kolei myszy mają wiele medycznych właściwości, ich ciała można przykładać do ran, woda, w której je się gotowało, jest idealna na problemy z dziąsłami, natomiast spalona, starta na popiół mysia głowa czyści zęby. Mysie i szczurze odchody z kolei wykorzystywane są jako niezawodny specyfik w walce z wypadaniem włosów.
Mimo swoich licznych zastosowań paramedycznych myszy i szczury od dawien dawna traktowane były w Europie jak pospolite szkodniki, których należy się pozbyć, zarówno ze względów medycznych (epidemie), jak i ekonomicznych (niszczenie żywności i zbiorów rolnych). Interesujące sposoby łowienia myszy opisuje w swoich Księgach o gospodarstwie Piotr Krescentyn, przy czym podaje, że „opuszcza obyczaje łowienia myszy u nas pospolite, bowiem łowić myszy łapicami lub paściami, skórkę słonin abo syr pieczony nastrożywszy, to pospolici ludzie umieją”. Opisuje natomiast ze szczegółami dwa sposoby, które według niego nie są zbyt rozpowszechnione i popularne.
W pierwszym z nich opowiada o zwabieniu gryzonia do pojemnika z wodą, po której pływają ziarna owsa i orkiszu. Mysz jest tak łakoma, że – nie bacząc na niebezpieczeństwo – z pewnością wskoczy do wody i się utopi. W drugim sposobie z kolei wykorzystany zostaje pojemnik z cienką błoną, przez którą szkodniki wpadają do środka i tam głodzone zagryzają się wzajemnie.
W tępieniu myszy i szczurów wykorzystywana była również specjalnie przygotowana do tego trucizna sporządzana z tartego resalgatu z mąką albo z twarogiem, przy czym „trzeba tam ochronić wodę, aby nie miały potym co pić, bowiem by im to nie szkodziło”, twierdził Piotr Krescentyn. Próbowano również innych specyfików, jak pasty z wieprzowego sadła i mózgu łasicy, która miała powstrzymać szkodniki od zagnieżdżenia się w domostwie, czy też piołunu dodawanego do farby drukarskiej, jako niezawodnego sposobu uchronienia zadrukowanego papieru przed zjedzeniem.