Królewska linia rodu Sobieskich ostatecznie zgasła w Żółkwi 8 maja 1740 roku w momencie, gdy oczy zamknęła wnuczka Jana III i córka Jakuba Ludwika Sobieskiego, Maria Karolina de Bouillon. Zgodnie z wcześniej zawartą umową, potwierdzoną w testamencie, panem dóbr Sobieskich, które w dniu śmierci jeszcze pozostawały w posiadaniu ostatniej z rodu, stawał się daleki jej krewny, darzony przed laty pewnym uczuciem, książę Michał Kazimierz Radziwiłł „Rybeńko”. Nowy właściciel energicznie zakrzątnął się wokół spraw związanych z przejęciem ogromnego spadku. A spraw tych było niemało i to bardzo kłopotliwych i kosztownych. Wiązały się one przede wszystkim z ogromną skalą zadłużenia przejętych dóbr. Uregulowanie ich kosztowało „Rybeńkę” wiele czasu i mnóstwo pieniędzy. Zmiany dotknęły także organizacji dóbr po Sobieskich, które zostały włączone do ziem Radziwiłłów.
Nowym centrum administracyjnym przejętych posiadłości stała się rodowa siedziba Radziwiłłów w Nieświeżu. Zgodnie z panującą wówczas praktyką dość szybko zaczęto przenosić archiwum Sobieskich z Żółkwi do zamku w Nieświeżu, żeby włączyć je do familijnych zbiorów. Jakąś część żółkiewskich archiwaliów przeniesiono do Ołyki, centrum ukraińskich dóbr Radziwiłłów. Losu tego nie podzieliła biblioteka Jana III znajdująca się na zamku w Żółkwi. Jeszcze za życia Marii Karoliny zbiory zostały przekazane biskupowi chełmińskiemu Andrzejowi Stanisławowi Załuskiemu, który w 1745 roku przewiózł je do Warszawy i włączył do swojej biblioteki.
Wiadomo jednak, że w zamku żółkiewskim obok archiwum i biblioteki znajdowało się mnóstwo innych cennych przedmiotów, gromadzonych jeszcze za czasów Jana III. Mamy tu na myśli zarówno dzieła sztuki (obrazy, rzeźby, cenną broń), jak i pochodzące z całej Europy luksusowe wyroby mistrzów różnych rzemiosł. Do tego należy dodać najróżniejsze precjoza pochodzenia orientalnego, jak zdobyczne namioty tureckie czy cenną broń turecką, a także najróżniejsze wytwory sztuki chińskiej, w której lubował się władca. Zbiory przetrzebione zostały w czasie wojny północnej w początku XVIII wieku, jednak w 1740 roku, gdy Żółkiew przejmował „Rybeńko”, znajdowało się ich w miejscowym zamku całkiem sporo.
Penetrując archiwa, odkrywamy spisy cennych ruchomości, które z różnych okazji magnaci nakazywali przewieźć z jednej siedziby do drugiej lub wystawiali je na sprzedaż, albo oddawali w zastaw. Jednak dotąd nie natknęliśmy się na żaden spis ruchomości wywożonych z Żółkwi do Nieświeża. Trudno uwierzyć, żeby Radziwiłłowie zaniechali podobnego działania. Z innych źródeł wynika, że pamiątki po Janie III sprowadzane z Żółkwi nadawały ich siedzibie dodatkowego blasku i eksponowały związki rodu z wielkim królem. Na pewno wywoził je już „Rybeńko”, a po nim jego syn Karol Stanisław „Panie Kochanku”. Za życia tego ostatniego zbiory w Nieświeżu zostały w znacznej części zniszczone. Po przystąpieniu księcia do konfederacji barskiej, Nieśwież został najechany przez wojska carskie, które splądrowały siedzibę Radziwiłłów. Ocalało archiwum, gdyż wcześniej książę kazał je wywieźć do Żółkwi, a potem do Preszowa. Wiadomo, że Rosjanie zagarnęli tamtejszą bibliotekę, a przypuszczać należy, że ofiarą ich rabunków padło również wiele cennych przedmiotów, łącznie z tymi, które wcześniej trafiły do Nieświeża z Żółkwi i innych siedzib Sobieskich.
Czy istniały szanse, by po takich kataklizmach jakieś pamiątki po Sobieskich mogły przetrwać u ich spadkobierców? Książę „Panie Kochanku” wrócił w końcu do Nieświeża i ostatnie lata życia poświęcił na uświetnianie swojej rodowej siedziby, która miała wprawiać w zdziwienie i stawiać w pełnym blasku ród Radziwiłłów. Możliwe, że wtedy z dawnych siedzib Sobieskich sprowadził kolejne elementy wyposażenia, by nimi uzupełnić straty wyrządzone przez Rosjan.
Jeśli tak było, to jakie mamy możliwości na ich wyśledzenie? Pomocne mogą okazać się zachowane nieświeskie inwentarze. Ich zawartość musimy porównywać z zawartością inwentarzy opisujących wyposażenie siedzib Sobieskich za czasów ich życia. I tu pojawia się problem co do sposobu opisu danej rzeczy przez spisującego urzędnika Sobieskich z początku wieku XVIII i opisu tego samego przedmiotu przez urzędnika Radziwiłłów sto lat później. Mogli mieć przed oczami dokładnie tę samą rzecz, na przykład obraz, stolik, wazę, cenną szablę, solniczkę itd., a sporządzić tak różne opisy, że nie mamy szans, by to stwierdzić.
Jednak nie zawsze sytuacja jest aż tak trudna. W Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku w zasobie archiwum Radziwiłłów z Nieświeża (Fond 694) zachowało się kilka inwentarzy pochodzących z przełomu XVIII i XIX wieku. Przeglądać je musimy cierpliwie i uważnie. Wśród setek opisanych przedmiotów niektóre są wymienione wprost jako niegdyś należące do Jana III. Zwróćmy uwagę na zapis w inwentarzu zatytułowanym: Kopia Regestru rzeczy odesłanych do Grodna zkarbcu Nieswiezkiego dnia 7 Juny 1793, NGAB, F. 694, op. 1, nr 87. Na karcie 6 dokumentu czytamy: „Pałasz w złoto oprawny z Rękojeścią i kapturkiem złotym z szmelcem niebieskim na kapturku cyfra S.A. Klinga, na jednej stronie portret Innocentego XI Papieża, około Portretu napis. Ego Innocentius XI do Tibi Joanni Sobieski gladium cum Benedictione, na drugiey stronie triregnum z Krzyżem potroynym. Felcech srebrny, paski z sznura złotego”.
Opis nie pozostawia wątpliwości. Właśnie wśród przedmiotów z zamku w Nieświeżu opisanych w inwentarzu z 1793 roku odnaleźliśmy pałasz podarowany Janowi III przez papieża Innocentego XI. Wraz z innymi przedmiotami został on odwieziony do Grodna.
Jeszcze ciekawsze informacje znajdziemy, studiując liczący 30 kart inwentarz drogocenności znajdujących się w zamku nieświeskim spisany w latach 1808-1809 (NGAB, F. 694, op. 1, nr 97). Opisano w nim mnóstwo przedmiotów, w tym szczególnie wiele pochodzenia tureckiego i chińskiego. Cały materiał starano się usystematyzować. Na karcie 7v w rozdziale Buławy, Regimentarki i Buzdygany pod numerem 1 znajdujemy: „Stalowa Króla Jana kamieniami sadzona” (zapewne chodzi o buławę). Nieco dalej, na karcie 9 w rozdziale Tabakierki pod nr 41 czytamy: „Z słoniowej kości okrągła z wyobrażeniem Jana Trzeciego”. Rzecz jasna, naszą uwagę przykuwa informacja o podobiźnie Jana III, co wcale nie musi świadczyć o tym, że sama tabakierka należała do tego monarchy. Jednak przy następnym obiekcie nie mamy już takich wątpliwości. Na karcie 13v opisano go bowiem następująco: „Szachownica do warcabów z kamini wykładana z ramą srebrną pozłacaną we floresy wyrabianą, ze spodem aksamitnym złotem haftowanym na 4 nóżkach okrągłych srebrnych pozłacanych z zamkiem. Ma to być zabawka obozowa Jana 3o króla Polskiego”. Zwróćmy uwagę na ostatnie słowa; szachownica nie miała żadnego podpisu poświadczającego, że należała do króla. Pamięć o tym, że umilała mu czas spędzany w obozach wojskowych, była przekazywana ustnie przez dziesięciolecia. Czy archiwista się nie mylił? Może kiedyś w jakichś zapiskach archiwalnych uda się potwierdzić jego opinię.
Część obiektów wymienianych w inwentarzach możemy podejrzewać o to, że niegdyś była własnością Sobieskich. Zwróćmy uwagę na jeden przykład. We wspomnianym już inwentarzu z roku 1793 na k. 2v, a także w inwentarzu z roku 1806 (NGAB, F. 694, op. 1, nr 95) na k. 2v-3 znajduje się ten sam zapis: „Kałamarz duzy blachą srebrną augszpurskiey roboty obity z osobą na wierzchu srebrną, mieyscami wyzłacany, w którym przegrody srebrne, a w nich kałamarz y piasecznik srebrne, z wierzchu krata srebrna na zawiaskach, u spodu szufladek dwie, z nich w pierwszey znayduie się miecz mały srebrny, przyszrubywaiący się do Ręki Osobki na wierzchu kałamarza będącej”. Nie ma tu żadnych odniesień do Sobieskich, żadnej informacji czy sugestii, że niegdyś mógłby on znajdować się w ich posiadaniu. Kałamarze często pojawiały się nie tylko w pałacach magnackich, ale i w dworkach szlacheckich. Jednak podobne do opisanego luksusowe dzieła sztuki, były raczej cenioną rzadkością ze względu na swoją wartość artystyczną. Nic dziwnego, że starano się takie przedmioty dość dokładnie opisać. Szczegółowa deskrypcja może pomóc w uchwyceniu śladów ich przemieszczania się na przestrzeni wieków.
W archiwum Sobieskich z Oławy znajduje się inwentarz dóbr złoczowskich i pomorzańskich spisany prawie sto lat wcześniej, bo w 1715 roku, z woli królewiczów Jakuba i Konstantego po śmierci ich brata Aleksandra (NGAB, F. 695, op. 1, nr 282). Przy okazji spisywania wyposażenia zamku w Złoczowie na karcie 74 zanotowane zostało: „Kałamarz stalowy srebrem nabiany osobki wpuszczane srebrne, we srodku kałamarzyk y piaseczniczka złocista y ornamenta koło niego złociste na gałkach złocistych scyzoryk we srebro oprawny y piórko”. Czy chodzi o ten sam kałamarz? Da się przecież zauważyć podobieństwa w dwóch opisach, choć widoczne są również różnice.
Jest coś fascynującego w odkrywaniu w starych dokumentach śladów przemieszczania się pamiątek po wygasłym rodzie Sobieskich, zarówno gdy odnajdujemy przedmiot należący do nich z całą pewnością, jak również kiedy nasze ustalenia są obarczone pewną dozą niepewności, jak w przypadku owego kałamarza (albo dwóch kałamarzy), gdy nie możemy stwierdzić, czy opis dotyczy tego samego artefaktu. A możemy być pewni, że takich przedmiotów znajdziemy w inwentarzach więcej. Problem zostaje więc otwarty. Historycy, historycy sztuki, archiwiści mogą gonić króliczka dalej, i to jest piękne.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego: