Jedną z ulubionych rozrywek szlachty, wspomnianych przez Bernarda O’Connora, było polowanie. O’Connor pozostawił interesujący opis łowów na żubry i niedźwiedzie, choć prawdopodobnie w nich nie uczestniczył – ciągle mylił żubry z turami, które wyginęły około 60 lat przed jego przyjazdem do Rzeczypospolitej.
Na żubry polowano na dwa sposoby. Pierwszy polegał na tym, że kilku jeźdźców podjeżdżało do zwierzęcia, wypuszczając strzały. Rozjuszony żubr puszczał się w pogoń za pierwszym myśliwym, a wtedy drugi zadawał mu kolejny cios. Żubr kierował się w jego stronę, następny myśliwy oddawał strzał, żubr próbował go atakować, aż wyczerpany upływem krwi i ciągłymi pogoniami, padał martwy. Drugi sposób polegał na tym, że wokół zwierzęcia ścinano drzewa, czyniąc z nich trudną do pokonania przeszkodę. Żubr, zagnany do środka, był ostrzeliwany z łuku przez najbliższego myśliwego, który znajdował się za drzewem. Kiedy żubr próbował go dosięgnąć, inny myśliwy zadawał mu z tyłu śmiertelną ranę. Jeśli ta próba kończyła się niepowodzeniem – rana nie była śmiertelna bądź żubr dopadł nieszczęsnego łowcę, kolejny myśliwy wymachiwał w jego stronę kawałkiem czerwonego materiału. Zwierzę biegło w jego stronę, starając się go dosięgnąć a z tyłu następny myśliwy ponownie próbował zadać ostatni cios. I tak aż do skutku. W obydwu wypadkach chodziło generalnie o to samo: „huzia na Józia”.
Na niedźwiedzie, jeśli chciano je pojmać, polowano z użyciem sieci. Po jej zarzuceniu, jeźdźcy unieruchamiali łeb i nogi zwierzęcia za pomocą długich, drewnianych włóczni i zarzucali liny, które służyły do zaciągnięcia misia do klatki. Jednak najczęściej polowania na niedźwiedzia miały krwawy charakter. O’Connor wspomniał, że jedną z najbardziej smakowitych potraw były łapy niedźwiedzia w occie. Ciekawe, że o tym samym przysmaku pisał Karol May w „Winnetou”, z tym, że Indianie je piekli. Inne dania z dziczyzny, o których wspomniał Irlandczyk, to kozice górskie, bóbr (a właściwie jego ogon) oraz łosie. Te ostatnie były bardzo cenione: „nikt poza wielkimi panami ich nie jada”.
Czasy się zmieniły i wiele z tych potraw jest dla nas całkowicie niedostępnych. Ale i tak największą zawiść wśród smakoszy musi budzić nuncjusz papieski, Fulwiusz Ruggieri, który w połowie XVI w. pisał: „Tur jest to dziki wół, mięso jego dobre do jedzenia”.