Historia vero testis temporum, lux veritatis, vita memoriae, magistra vitae, nuntia vetustatis, qua voce alia nisi oratoris immortalitati commendatur? (Czyj wreszcie głos, jeśli nie mówcy, powierzy nieśmiertelności historię, świadka czasów, światło prawdy, życie pamięci, nauczycielkę życia, posłankę dawnych dziejów?) – pytał Cyceron w drugiej księdze swojego dzieła O mówcy. Przez wieki zmieniła się nieco rola mówców w tym zakresie i – jak zauważył Jerzy Ossoliński – w XVII w. już pisze się dla potomności, mówi się do żyjących. Oświeceniowy dydaktyzm z kolei wyrażał się w historii, nauczycielce życia, co pokazał choćby Ignacy Krasicki. Porzućmy jednak w tym miejscu poezję, z którą tradycyjnie kojarzy nam się spuścizna biskupa warmińskiego, i zajrzyjmy do encyklopedii jego autorstwa.
W 1781 r. wydrukowano Zbiór potrzebniejszych wiadomości porządkiem alfabetu ułożonych – dwutomową encyklopedię przygotowaną przez biskupa Krasickiego. Czytamy w niej, że historia to opis dzieiow, który Tym rożni się od baieczności, iaka iest w mitologii lub romansach, iż tylko dzieie prawdziwe, odmiany rządow, czyny wielkich ludzi, panowania monarchow, upadki lub zniesienia państw opisuie i obwieszcza. Pożytek historyi, nie na samey wiadomości dzieiow przeszłych zawisł, ale na rostropnym uważaniu rozmaitych okoliczności, te na fundamencie cnoty zasadzone, regułą być powinny osobliwie monarchom, iak się im sprawować należy. Przygotowując między innymi hasło poświęcone historii, Krasicki obficie sięgał do innych encyklopedii znanych w tym czasie w Europie, przede wszystkim zaś do Wielkiej Encyklopedii Francuskiej – hasło Histoire opublikowane w ósmym tomie tego dzieła zostało dokładnie odwzorowane w cytowanym fragmencie Zbioru potrzebniejszych wiadomości… Autor przypomniał również, że według oświeceniowego systemu wiedzy do dziedziny historii należały zarówno historie świętych, dzieje Kościoła, jak i historia świecka oraz naturalna, czyli przyrodoznawstwo, i historia sztuki: Są historye w szczegulności [!] moralne, polityczne, woienne, uczone. Wspólną cechą tych historii było dążenie do prawdy.
W haśle poświęconym historii w Zbiorze potrzebniejszych wiadomości… wymieniono jeszcze najsławniejszych historyków. W Grecji byli to Herodot i Tukidydes, w Rzymie zaś: Tacyt, Liwiusz, Salustiusz. Krasicki ograniczył katalog autorytetów w tym zakresie, dodając jeszcze tylko kilka kolejnych, polskich: Jana Długosza, Marcina Kromera, Stanisława Orzechowskiego, Marcina Bielskiego, Łukasza Górnickiego, Wespazjana Kochowskiego, Stanisława Kobierzyckiego. Ciekawe, czy miał w pamięci ich dzieła, pisząc swoją Historię na dwie księgi podzieloną? Czy – informując czytelnika w przedmowie, że publikuje prawdziwą historię znalezioną w stajni przy karczmie w lesie, gdzieś między Biłgoraiem a Tarnogrodem, leżącą od dawna w sianie, zapomnianą przez wszystkich i traktowaną jedynie jako źródło papieru, który ułatwia kozakowi odpalenie fajki – pamiętał o potrzebie dążenia do prawdy? Zdaje się, że Krasickiemu bliżej było wówczas do Homera niż Herodota. I choć Historia na dwie księgi podzielona nie mieściła się w definicji historii, którą prenumeratorzy przeczytać mogli z Zbiorze potrzebniejszych wiadomości…, to nie można odmówić jej tego, że wpleciono ją w szerszy kontekst ideowy epoki świateł.
Jak często bywało w tym czasie, historię postrzegano jako dyscyplinę o silnych właściwościach dydaktycznych. To przeświadczenie znajdowało wyraz nie tylko w encyklopediach, ale również w programach nauczania historii. W tak zwanych ustawach szkolnych poświęconych kształceniu i wychowaniu pijarów, którzy przygotowywali się do wykonywania zawodu nauczyciela, przy okazji kursów historii należało przekazywać uczniom, jak zwracać ich uwagę na błędy i cnoty, jak wyrabiać chęć naśladowania lub wstręt do podobnych czynów, do stosowania historii w tych okolicznościach, które mogą Rzeczypospolitej przynieść pożytek lub szkodę; na tym właśnie polega największy pożytek z historii. Historia na dwie księgi podzielona miała pełnić taką właśnie, dydaktyczną, funkcję.
Podobny cel wyznaczył też zapewne Krasicki swej encyklopedii, skoro w prospekcie reklamowym w 1780 r. wydawca Michał Gröll zachęcał do prenumerowania, ponieważ się nam zdało, iż w tey mierze osobliwszego zachwalania nie potrzeba było, ile że przezacny iego Autor to wszystko za cel sobie stawiał, co tylko Pisarzowi nieustannie dla dobra swego narodu rozmaitemi sposobami zatrudniaiącemu się, wzięcie y pochwałę ziednać może.