Nie wiedzieli panowie, jak się mieli różnić od szlachty; jakąkolwiek oni modę wymyślili, wnet ją widzieli na szlachcie [...]
Piotr Sapieha, wojewoda smoleński, którego ta emulacja najbardziej mierziła, medytując, jak by się wystroić tak, żeby go żaden z szlachty nie naśladował, kazał sobie zrobić czechman multanowy biały, błękitnym aksamitem podbity, przyszywszy do niego order. Udała mu się na pierwszych sądach w Poznaniu wyśmienicie taka sukni dystynkcja; on sam jeden w czechmanie multanowym paradował. Lecz przyjechawszy na drugie sądy, niemal wszystkich obywatelów województwa poznańskiego w czechmanach multanowych, choć nie wcale aksamitem podbitych, to przynajmniej nim obłożonych zastał. A jeszcze bardziej zdziwił, kiedy tegoż roku w Warszawie pełno multanowych czechmanów obaczył. Darował swój kucharzowi; i natychmiast czechmany multanowe z panów na kuchtów, masztalerzów i podstarościch poprzechodziły.
W obrazku Kitowicza mamy do czynienia z osiemnastowiecznym kreatorem mody. Nie jest nim monarcha i dwór królewski, ale magnat i lokalny potentat, co skrótowo i lapidarnie, a jednocześnie trafnie i precyzyjnie oddaje realia szlacheckiej Rzeczypospolitej. Sapieha, marząc o skutecznym odcięciu się od naśladującej magnatów szlachty, zaprojektował nowy strój: multanowy czechman. Zamysł wojewody polegał nie tylko na wprowadzeniu innej formy ubioru, nawiązującej do pozornie skromniejszych wzorów tatarskich, ale i na finezyjnej grze kolorów oraz rzadkim połączeniu tkanin. Dyskretną i elegancką, ale jednak ekstrawagancją, było podbicie multanu od spodu aksamitem. Z opisu działań naśladowców wynika, że część podbicia musiała być widoczna na zewnątrz. Tkaniny obiciowe i podszewkowe były z reguły tańsze niż bardziej eksponowane części stroju. W tym wypadku mamy do czynienia z zaprzeczeniem tej reguły.
Wynalazek wojewody sprawdził się znakomicie przy pierwszej publicznej okazji. Szlachecka publiczność odczytała odzieżowy wynalazek jako demonstrację wyższości magnata. Po fazie innowacji nastąpiła jednak imitacja. Bariery tworzone przez kreatora ekskluzywnej mody – choć częściowo zadziałały – okazały się nieskuteczne. Imitacji towarzyszyła deformacja. Ze względów ekonomicznych, a częściowo może i z powodu błędu w odczytaniu komunikatu, powielona wersja czechmana nie była już w całości podbita aksamitem. Prawdziwą furię wojewody wzbudziło masowe rozpowszechnienie się nowej mody w Warszawie. Niefortunny kreator mody zdał sobie wśród tłumów szlachty w czechmanach sprawę, iż jego strój nie spełnia swych pierwotnych funkcji: nie jest już żadną dystynkcją. Wojewoda bezbłędnie odczytał komunikaty z dumą wysyłane przez imitatorów w czechmanach: w rywalizacji przez konsumpcję nastąpiła faza dewaluacji. Wojewodzie pozostała już tylko zemsta na tych, którzy podjęli jego wyzwanie. Darował swój strój kucharzowi czyli unicestwił jego symboliczną wartość dla swych imitatorów zapoczątkowując rozpowszechnienie się tej mody w kolejnej, niższej grupie społecznej.
Wojewoda mógł od nowa rozmyślać nad wynalezieniem takiego stroju, którego nikt nie zdołałby naśladować.