Choć staropolskie kalendarze nie cieszyły się opinią literatury wysokich lotów – o czym Ignacy Krasicki pisał w znanej satyrze – ich popularność wśród szlachty przewyższały chyba tylko książeczki do nabożeństwa. I działo się to mimo tego, że modna żona krytykowała swego męża za zwracanie się do niej określeniem rodem z kalendarza:
„Przerwała jejmość myśli: «Masz waćpan kucharza?»
«Mam, moje serce». «A pfe, koncept z kalendarza,
Moje serce! Proszę się tych prostactw oduczyć!»”,
Wielość tytułów i ich stosunkowo wysokie nakłady świadczą o tym, że w licznych dworkach szlacheckich korzystano i czytano kalendarze regularnie. Publikacje te można zaliczyć do tzw. literatury użytkowej ze względu na to, że oprócz podstawowych informacji służących odmierzaniu czasu, zawierały również różnego rodzaju porady, mądrości życiowe czy wypisy z dzieł literackich. Znane były na pewno szerzej niż oświeceniowe encyklopedie i liczne w XVIII wieku drukowane poradniki.
Nie powinno więc dziwić, że w tego typu publikacjach zamieszczano wskazówki dotyczące sposobów na zachowanie zdrowia i jak najdłuższe życie. Posłużmy się tu przykładem zaczerpniętym z Kalendarza Polskiego i Ruskiego w ktorym święta roczne i biegi niebieskie Czas siania, szczepienia, krwie puszczánia, lekarstw záżywania, wschód i zachod słońcá, przybycie i ubycie dniá, etc. zwyczáynym porządkiem opisane […] wydawanego przez znanego krakowskiego prawnika, Sebastiana Jana Kantego Czochrona. Czytelnik kalendarza znajduje tam m.in. krótki dialog, z którym rozważano czy osoba w podeszłym wieku mogła odzyskać młodość. Przykłady znane m.in. z dzieła Tomasa de Torquemady wskazywały, że było to możliwe nawet u zgrzybiałych starców. Najważniejsze informacje znalazły się jednak w dalszej części dialogu, gdy nieznani rozmówcy rozważali sprawy, których należy unikać, aby zachować długie życie. Odpowiedź zebrano w dwóch punktach; unikać należało: „1. Gniewu, w jedzeniu i piciu zbytku, pieszczot ciała. 2. Zbytniej serca i głowy zgryzoty, niepomiarkowanej wesołości, spania długiego i próżnowania”. Autor tego rozdziału nie poprzestał jednak na lakonicznej odpowiedzi. Dowiódł długą opowieścią, której nadano wierszowaną formę, że wiele w tej materii zależy od odpowiedniego wychowania dzieci. Jeśli bowiem:
„[…] ojciec w synie swe składa nadzieje.
Cały dzień jego przepychami pasie,
Właśnie jak wieprza ku dobrej okrasie.
Mówi do niego: czy cię chęć nie bierze
Przejść się z fuzyjką z domu po spacerze.
Spacer potrzebny jest tobie młodemu,
Który mnie być masz pociechą staremu.
[…]
Ojciec się cieszy; ma żwawego syna,
Przez niego często na stole zwierzyna;
Schlebia, podlega we wszystkim synowi,
Co się podoba, rób, mój synu, mowi”
syn staje się z każdym dniem bardziej swawolny i nieposłuszny. Nie chce również uczęszczać do szkoły:
„Oto ten ojciec tak złemu synowi:
Chcę cię uczynić czym dobrym, mu mowi.
Oddam cię ludziom, oddam cię do szkoły,
A syn zuchwały wyjmuje nóż goły”
a cała sprawa kończy się tragedią, bo nieposłuszny syn ginie w utarczce, przynosząc ostatecznie ojcu jedynie smutek i gorycz. Porządne, szlacheckie wychowanie przyczynić się mogło nie tylko do powodzenia w życiu publicznym, ale nawet do zachowania długowieczności. Nie dziwi więc, że było tak ważne w życiu braci szlacheckiej.