- Czemu, gdy jeden pies szczeknie, i drudzy szczekają?
- Szczekanie jest skutek cholery, a wszyscy psi są choleryczni, zaczem gdy jeden szczeknie, w drugich się cholera burzy, y do szczekania owszem, do kąsania pobudza.
- pisał w Uczonych rozmowach Wojciech Tylkowski. W tej samej książce jezuita zastanawiał się także, „czemu jeden pies dowcipniejszy niż drugi?”. I odpowiadał: „bo psi różnej są kompleksji, którą ukazuje różność sierści, a zwierzęta […], które jednakowej są maści, jednaki też i dowcip mają”.
Dowcip oraz choleryczna natura psów różnych ras i budowy ciała najpełniej objawiły się pod koniec XVII wieku w Hanowerze, kiedy francuski przyrodoznawca Denis Papin zaprezentował tam swój wiekopomny wynalazek – ciśnieniowar.
Papin skonstruował autoklaw w 1680 roku, bazując na doświadczeniach innych uczonych, m.in. Huygensa i Boyle’a. „Nowy diggytor do zmiękczania kości”, bo tak zwał się oryginalnie kociołek, sprawiał, że można było przygotowywać w nim nie tylko mięso, ale i kości, kopyta, skórę czy rogi zwierzęce, uzyskując z nich wyborną galaretkę. Co istotne, wynalazca w jednym ze swych listów wytłumaczył, jakie miał intencje, tworząc „diggytor”. I tak, jeśli wierzyć jego słowem, podstawowym celem było zbudowanie czegoś, co „zniszczy na świecie nędzę i biedę, pozwalając na przygotowanie pełnowartościowego pokarmu z rzeczy uważanych powszechnie za niejadalne czy bezużyteczne”. Tak czy owak, digester podziwiany przez ludzi, wzbudził powszechny niepokój wśród psów, które za pośrednictwem niemieckiego filozofa Gottfrieda Wilhelma Leibniza wystosowały przedziwną petycję do władcy Księstwa Hanoweru, biorąc w obronę swe prawo do…. gryzienia kości.
Prośba psów przedłożona Panu (...), przedstawicielowi generalnemu kuchni Francji oraz Sekretarzowi Stanu ds. polityki zagranicznej, ze względu na swe powinności zawodowe przebywającemu aktualnie na dworze hanowerskim.
My, niżej podpisane psy – psy Św. Huberta, charty, ogary, mastify, psy bolońskie oraz wszystkie inne, psy małe i duże – pokornie prosimy Waszą Wysokość o posłuch oraz wysłuchanie przyczyn, dla których wnosimy przed Nią tak istotną skargę.
Wasza Wysokość z pewnością przypomni sobie – dzięki wcześniejszej lekturze wielu różnych dzieł i zdobyciu wspaniałej wiedzy – że wielki Diogenes, zwany cynikiem tudzież psem ze względu na uczucie, jakim nas darzył, miał w zwyczaju mówić głośno, iż między dwoma psami istnieje głębsza różnica niż między człowiekiem a jakimkolwiek zwierzęciem. Niemniej jednak, bez względu na owe wielkie zróżnicowanie między psami, które sprawia, że jawią się one niczym różne gatunki, cały ród psi jednoczy się dzisiaj, aby bronić jednego spośród najchwalebniejszych praw, jakie otrzymał, a które próbują mu teraz odebrać wskutek działań, mogących zrodzić arcyniebezpieczne skutki w przyszłości.
I tak, dowiedziałyśmy się od naszych korespondentów, że pewien quidam twierdzi, iż jest w stanie czynić kości miękkimi i zdatnymi do spożycia przez ludzi bez niszczenia mięsa, i że rzeczony quidam chce wysłać swe kociołki wraz z całą aparaturą na Dwór Hanowerski, aby można je tam wypróbować. Dlatego uznałyśmy, że jest konieczne wyrazić nasz sprzeciw w porę. Bo choć trudno nam uwierzyć [w takie doniesienia] – i powinnyśmy uznać je za straszny sen czy nocną marę – to jednak jakiś zły demon rasy psiej lub ludzkiej chce zniszczyć istniejące od wieków przymierze między ludźmi i psami, wyjawiając ową tajemnicę wspomnianemu człowiekowi – tak jak niewątpliwie inny demon podsunął pewnemu mnichowi pomysł stworzenia prochu. Nie ma miejsca na roztrząsanie, czy ktoś mógłby podważyć nasze prawo do kości oddzielonych od mięsa, które należały do nas od zarania wieków – i żaden człowiek ani żadna bestia nie próbowały tego prawa nigdy naruszyć. Mówił o tym wprost Homer i inni antyczni autorzy. Mowa jest o tym także w Piśmie Świętym, gdy zaznacza się, że nie wolno odbierać chleba dzieciom, aby rzucić go psom; nie ma jednak nigdzie ani słowa o tym, że należy podobnie postępować z kośćmi, które – wiadomo – należą do nas od czasów potopu, a więc od chwili, kiedy człowiek stał się mięsożercą. I chociaż z miłości do pokoju zrzekłyśmy się szpiku na rzecz ludzi, to stało się tak dlatego, że tym mocniej chciałyśmy umocnić nasze prawo do kości – które tym samym, dzięki wspomnianej wcześniej umowie, tylko okrzepło i się umocniło. Lecz, wielki Boże, jakże daleko sięga ludzka pożądliwość! Wszak ludzie czasem nie zadawalają się jedzeniem tego, co im dano, tylko bezwstydnie sięgają i po nasze części. Owo łakomstwo opiekuńczy bogowie naszego gatunku muszą aliści ukarać surowo, przede wszystkim za pośrednictwem wspaniałego Syriusza, czyli wielkiego psa niebieskiego, który zasłużył na miejsce wśród gwiazd i który niewątpliwie przedstawi naszą sprawę Jupiterowi, o ile ludzie nie będą postępować względem nas uczciwie, to jest należycie. Przy czym i sam Syriusz może pomścić za nas tę niesprawiedliwość rasy ludzkiej, sprawiając, że rządzona przezeń kanikuła będzie jeszcze gorętsza – o czym wiesz, Panie, dzięki swej rozległej wiedzy astronomicznej. Co więcej, nowa potrawa [czyli kości] może wywołać chorobliwe skutki wśród ludzi – i zmienić ich wszystkich w psy, zważywszy, że już dziś mają oni skłonność do zuchwalstwa i buty. Poczyniwszy powyższe uwagi, zostawiamy Waszej Roztropności do rozsądzenia, czy bezpiecznie i korzystnie jest w ten sposób raz na zawsze rozerwać więź z psami. Ty, który przestudiowałeś tyle historii, wiesz, że pewien król wygnany ze swego kraju, powrócił doń w eskorcie dwustu psów, które położyły kres rebelii. Wiesz także, że psy ratują życie swoich panów, inne natomiast mszczą ich śmierć. Wreszcie i dzisiaj istnieją pewne miasta ochraniane przez psy, które w przyszłości zostaną przez nie opuszczone (zresztą tak jak i inne osady), jeśli pozbawi się nas części naszej zapłaty. Psy myśliwskie przestaną atakować dzikie bestie i nie będą ich dłużej ścigać. Inne psy pozostawią domy na pastwę złodziei, a owce na pastwę wilków. A my, małe psy bolońskie, porzucimy nasze panie na pastwę kochanków, którzy ich pragną i pożądają, i nie będziemy szczekać, gdy ci zechcą ziścić swe niecne zamiary. Wreszcie, w kuchniach będzie mnóstwo nieporządków, i każdy z was, messieurs les chefs, zapragnie jeszcze kęska jagnięciny; ale dlatego, że odmawiacie nam kości, stracicie tak gnaty, jak i mięsiwo. Z tej oto przyczyny sprawa ta należy przede wszystkim do Was, tak jak należy i do krojczych mięsa, których sztuka stanie się bezużyteczna, kiedy inni nauczą się ciąć mięso, nie zważając na kości, czyli tak, jak tnie się masło. Z tych oto przyczyn błagamy Waszą Wysokość, aby podjęła ona tę istotną kwestię w trakcie obrad Zgromadzenia Generalnego i wygnała daleko stąd wspomnianego wynalazcę z całą stworzoną przezeń aparaturą – oraz zabroniła mu wstępu do jakiejkolwiek kuchni [na świecie]. Co się zaś tyczy Ciebie, Panie, w szczególności, to bądź łaskaw zabronić mu mieszania się do spraw kuchni Domu Hanoweru.
My – z całym szacunkiem, do jakiego zdolne są dziś czworonogi –
Trzy kornie uniżone psy
Waszej Wysokości
Pies myśliwski, Lelaps
Pies obronny, Mops
Pies boloński, Amarylka
Psy polskie – ogary, legawe (wyżły), taksy (jamniki), mastify czy charty – nie żywiły w tym czasie podobnych obaw. Na ziemie polskie kociołek Papina dotarł bowiem dopiero w pierwszym dziesięcioleciu XIX wieku, szybko zdobywając wielką popularność. Ówcześni autorzy, przykładowo lekarz warszawski Hiacynt Dziarkowski, zgodnie twierdzili, że właśnie „w tę porę daje się poznać wielki szacunek tego wynalazku”, które psy niemieckie sto lat wcześniej jednogłośnie odrzuciły.