Na kartach literatury pierwszej połowy XVII w. pojawia się bardzo często nieco dziś zapomniana postać walecznego kniazia z południowo-wschodnich kresów, nazwanych później Ukrainą (pierwotnie słowo „ukraina” oznaczało bowiem po prostu tereny przygraniczne, a że najczęściej podówczas toczono walki na tamtejszych ukrainach, wyraz stał się nazwą własną odnoszoną do terenów penetrowanych przez Kozaków zaporoskich). Samuel Korecki, bo o nim mowa, to postać szalenie popularna w Rzeczypospolitej, interesowano się jego burzliwymi losami, opłakiwano jego śmierć w niewoli tureckiej, a po jego śmierci śpiewano o nim niezwykle popularne pieśni (przy innych pieśniach podawano czasem informację, że należy je śpiewać na nutę tej o Koreckim, co oznacza, że była powszechnie znana). Jego życie upamiętniono także w utworach parenetycznych, wspominano o nim w eposach i literaturze panegirycznej, zapewniając mu nieśmiertelność in litteris. Była to także persona, której dziejami żywo interesowano się także w Europie. Nic więc dziwnego, że upamiętnił go Iwan Gundulić w słynnym Osmanie, stał się też bohaterem kilku utworów francuskich.
Koreccy – właściciele majątków na Wołyniu i Ukrainie – wywodzili się z książąt litewsko-ruskich i należeli do rodów magnackich. Nie piastowali jednak eksponowanych godności w Rzeczypospolitej. Dziad Samuela Bohusz był wojewodą wołyńskim, jednak jego syn Joachim nie miał ambicji senatorskich. Matką Samuela była Anna z Chodkiewiczów, która powiła jeszcze jednego syna oraz pięć córek. Także Samuel, mimo starannego wykształcenia zdobytego w kraju i podczas podróży edukacyjnej po Europie, nie przejawiał skłonności do kariery politycznej, preferując służby Marsowe. Walczył pod komendą hetmana Stanisława Żółkiewskiego podczas rokoszu sandomierskiego (po stronie zwolenników króla), brał udział w wojnie z państwem moskiewskim podczas wielkiej smuty. Jednak sławę rycerską zapewniły mu „awantury mołdawskie”, będące konsekwencją jego małżeństwa z córką hospodara mołdawskiego Jeremiego Mohyły, słynącą z urody Katarzyną.
Mohyła był protegowanym Jana Zamoyskiego, który w 1595 r. osadził go na tronie hospodarskim, mimo że oficjalnie Mołdawia była podporządkowana Turcji. Wielki kanclerz przyczynił się także do wydania córek hospodara za polskich magnatów kresowych. Kiażnę (nazywanej w Polsce Reginą) wydano za Michała Wiśniowieckiego, a Marię za Stefana Potockiego, trzecia siostra przypadła w udziale Koreckiemu. Jeremi Mohyła odszedł z tego świata w 1606 r., osierocając ambitną wdowę Elżbietę i kilkoro nieletnich jeszcze dzieci. Wobec tego tron przypadł w udziale bratu Jeremiego Szymonowi, który po niespełna roku sprawowania władzy zmarł w nie do końca jasnych okolicznościach (podejrzewano, że otruła go Elżbieta). Jednak rządy w Jassach niespodziewanie objął najstarszy syn Szymona Michał, mimo że Elżbieta zapewne siebie widziała w roli regentki. Sytuacja doprowadziła do krwawych rozgrywek między członkami rodu z udziałem strony polskiej. Za rządami Michała opowiadał się hetman Żółkiewski, Elżbieta oczekiwała wsparcia ze strony swych zięciów. I rzeczywiście prywatne armie Wiśniowieckiego i Potockiego wkrótce weszły do Mołdawii, pokonując przeciwnika, a na tronie osadzając Konstantego, najstarszego syna Elżbiety. Nie spodobało się to w Stambule. W 1611 r. młody hospodar otrzymał list detronizacyjny, a na jego miejsce przysłano Stefana Tomszę, który wygnał konkurentów z naddunajskiego księstwa.
Elżbieta ponownie udała się po pomoc do możnych powinowatych z Polski. Tym razem w sukurs ruszył Potocki, jednak jego wyprawa (1612) skończyła się klęską. Potocki trafił wtedy do niewoli. Ponieważ Konstanty zginął podczas przeprawy Dnieprem, Elżbieta postanowiła zawalczyć o władzę dla młodszego syna Aleksandra. Wtedy to właśnie na arenę mołdawską wkroczył Samuel Korecki, stający w konkury do Katarzyny Mohylanki, poznanej być może u swego sąsiada, księcia Wiśniowieckiego. W 1615 r. obaj książęta wyruszyli na podbój Mołdawii. Armia Tomszy została wtedy rozbita pod Jassami. Zwycięzcy uczynili hospodarem dwunastoletniego Aleksandra. Wkrótce w stolicy mołdawskiej odbył się ślub Koreckiego z przepiękną Mohylanką.
Sułtan nie zaaprobował Aleksandra na tronie, rozkazując hospodarowi Wołoszczyzny (był nim podówczas Radu Mihnea) zbrojne usunięcie Mohyły. Na dodatek otruto Michała Wiśniowieckiego, głównego protektora Aleksandra. Korecki został na placu boju sam z niewystarczającymi siłami. Gdy udało mu się zwerbować w Polsce żołnierzy, ponownie wkroczył do Mołdawii. Jego powodzeniu Aleksander zawdzięczał przywrócenie na tron. Po skardze czausza tureckiego na samowolę księcia Rzeczpospolita oficjalnie odcięła się od interwencji, nie chcąc otwartego konfliktu z Wielką Portą.
Turcja przedsięwzięła kategoryczne kroki. Aleksandra zmuszono do opuszczenia stolicy mołdawskiej, na której zasiadł ponownie Radu Mihnea. Wojsko Koreckiego zostało rozgromione przez siły turecko-tatarskie, a on sam trafił do niewoli i zawieziony do Stambułu, gdzie zamknięto go w słynnej Jedykule. Próby wykupienia go przez brata spełzły na niczym, gdyż władze tureckie traktowały księcia jako zaciekłego wroga. Pomoc znalazła się na miejscu. Korecki po sznurze opuścił się z wieży, znajdując schronienie w domu greckiego duchownego, gdzie przeczekał poszukiwania. Po kilku tygodniach w przebraniu mnicha i z fałszywym paszportem dotarł do Neapolu, a następnie do wiecznego miasta. W Rzymie udzielił mu audiencji Paweł V. Następnie via Wiedeń, gdzie przyjął go cesarz, wrócił wiosną 1618 r. do ojczyzny. Brawurowa ucieczka rozsławiła imię Koreckiego w Europie, lecz nie zakończyła ona jeszcze mołdawsko-tureckich perypetii księcia.
W 1620 r. razem z armią hetmana Żółkiewskiego ruszył Korecki pod Cecorę. Przebieg wyprawy jest zbyt dobrze znany, by go tu przypominać. Po sromotnej klęsce sarmacki wojownik ponownie znalazł się w osławionej Jedykule. W następnym roku Rzeczpospolita odparła wojska Osmana pod Chocimiem. Zawarte wtedy porozumienia przewidywały wyzwolenie pojmanych rok wcześniej więźniów wojennych. Jednak Korecki za bardzo naraził reputację Wielkiej Porty. Gdy do Turcji udał się wielki poseł Krzysztof Zbaraski z zadaniem wykupienia m.in. Koreckiego, Turcy postanowili zgładzić walecznego księcia. Ponoć jeszcze przed śmiercią zabił gołymi rękoma kilku oprawców...
Śmierć „sarmackiego Leonidasa” (jak go nazwał Samuel Twardowski) przysporzyła mu jeszcze większej chwały. Zbaraskiemu pozostało zabrać pod ojczyste niebo już tylko ciało. Sługa zmarłego w nocy potajemnie wykopał pochowane już zwłoki, które ukryto w trumnie między rzeczami posła, by nie dowiedzieli się o tym Turcy. Mimo rewizji, podstępu nie odkryto. Wierny sługa zawiózł je do rodzinnego Korca, gdzie odbył się pogrzeb. W jednej z popularnych pieśni anonimowy autor zobowiązał nas niejako do przypominania burzliwych losów mężnego magnata:
Którzyście kiedyś znali Koreckiego,
Książęciem rodem u męstwem wielkiego,
Tego świat późnym opowiadać wszędzie
Potomkom będzie.