Równie solidna i sumienna co opisane już w wilanowskim Pasażu wiedzy dzieło Jana Dubrawiusza, a przy tym dostosowana do realiów i możliwości mniejszych posiadaczy ziemskich, przeciętnych właścicieli dworów, była praca Olbrachta Strumieńskiego O sprawie, sypaniu, wymierzaniu i rybieniu stawów, wydana w Krakowie w 1573. Adresując swe rozważania bezpośrednio do szlachty, Strumieński pisał o stawach: Część gospodarstwa to najosobliwsza, najzmyślniejsza i najpożyteczniejsza, bo i nie tylko samej pracej, pieczołowania i dozoru gospodarzowego potrzebuje, jako mało nie każde inne gospodarstwo na tym najwięcej należy, ale i dowcipu niemałego, i w miernickiej nauce biegłości jakiejkolwiek do tego przyłożyć się musisz. W wielu miejscach autor powołuje się na swe doświadczenie zdobyte przy stawach w ziemi pszczyńskiej, w okolicach Czernichowa, Oświęcimia, Babic. Tam technologiczne zaawansowanie gospodarki stawowej doszło do pełni rozkwitu. Przy budowie grobli trzymano się kilku podstawowych zasad, gwarantujących bezpieczeństwo i powodzenie inwestycji. Zwracano uwagę, aby grunt pod groblę i sama grobla były mało przepuszczalne. Starannie usuwano drewno i grubsze korzenie, które butwiejąc, mogły utworzyć szczeliny grożące przerwaniem tamy. Ubitą ziemię stanowiącą podstawę konstrukcji obsadzano wikliną i zabezpieczano płatami darni. Starano się unikać wybierania ziemi z dna przyszłego stawu, aby nie naruszyć równowagi biologicznej, niezbędnej do dobrego chowu narybku. Specjalne urządzenia nawadniająco-spustowe (zwane mnichami lub basztami) wbudowywano w groble, co pozwalało na regulację poziomu natlenionej, świeżej wody. Do ich budowy najchętniej używano drzewa dębowego lub jodłowego, dobrze wysuszonego, które mimo to musiało być co jakiś czas wymieniane. Sztuczne stawy okresowo osuszano, a na ich dnie uprawiano zboże (najczęściej owies) lub wykorzystywano je na łąkę lub pastwisko. Była to z jednej strony forma regeneracji gruntów stawowych (karpie żywiono w sposób naturalny), z drugiej zaś wynik ekonomicznej kalkulacji. Podczas przesuszania stawów gleba dna traciła kwasowość, co przyczyniało się do niszczenia trzciny, tataraku i szuwarów.
Uprawiając zboże, zarządcy dużych stawów osiągali korzyść nie tylko w postaci obfitych plonów, ale także podnosili jakość struktury gleby. Fragmenty stawu użytkowano zazwyczaj jako łąkę, dającą wyjątkowo obfite zbiory siana. Trawa, rozkrzewiając się, głuszyła skutecznie szuwary czy tataraki. Kiedy dno wykorzystywano jako pastwisko, do gleby stawowej dostawała się pewna ilość naturalnego nawozu, a ziemia zostawała dostatecznie mocno ubita kopytami zwierząt. Po takim kilkuletnim przesuszeniu i uprawie rolnej przystępowano do naprawy i wymiany drewnianych urządzeń hydrotechnicznych i ponownie napełniano staw. Zakładając małe, przydomowe stawy, starano się zasilać je wodą z bystrego strumienia, tak by można było łatwo wodę spuścić, a szlam wyjąć i użyć jako nawozu na polach i łąkach.
Strumieński pochodził z Mysłowic. Początkowo pracował jako mistrz stawiarski, pod koniec życia osiadł jako zarządca dóbr Firlejów w Balicach. Tam, doglądając stawów, pisał: A kiedyć spust przyjdzie, jaka to pociecha: każesz zabrnąć z włókiem, zajmą ich [ryb] tak wiele, że się i włok będzie targał, wyciągnąć ano szczuki wielkie, karpie wielkie, okunie wielkie, karasie i wszelakie ryby; z małej rzeczy dał Pan Bóg barzo wiele. A ty jedno sobie używaj, a Panu Bogu dziękuj, a ubogim ludkom, zwłaszcza tym, którzy łowią, a uziębną, płociczek dawaj, a nie bij ubogiego chłopka kijem i ową rybkę co się we worku ustawia daj mu, chcesz li, aby Pan Bóg nagradzał.