Groza wojny z całą potęgą ottomańską ciążyła niemal nad wszystkimi sprawami Rzeczpospolitej Obojga Narodów w ciągu drugiej połowy lat 60. XVII wieku. Turcja, uleczona z dawnych buntów janczarskich i zdzierstwa paszów przez energicznych wezyrów, stawiała teraz rozdartej i bezsilnej Polsce twarde warunki: oddanie całej Ukrainy i Kamieńca Podolskiego.
9 grudnia 1671 r. czausz turecki Achmed przyjechał do Warszawy z pismami sułtana Mehmeda IV i wielkiego wezyra Ahmeda Köpriliego, wypowiadającymi wojnę Rzeczpospolitej. Strona polska nie bardzo wierzyła w niebezpieczeństwo, a może nie zdawała sobie z niego sprawy. Turcy przekroczyli Dniestr, wzięli Żwaniec, i bez trudności 14 sierpnia 1672 r. stanęli pod Kamieńcem Podolskim. Cztery dni później pojawił się tam sam sułtan, poprzedzony przez wspomnianego wielkiego wezyra Achmeda, chana Selima Gireja i Piotra Doroszenkę. Oblężeni obserwowali z murów obronnych namioty wroga, których była „moc taka, iż się nimi pola naokół pokryły i jako śnieg zabielały: ani ich było okiem przejrzeć, ani myślą ogarnąć”.
Kamieniec Podolski, położony na naturalnym miejscu obronnym, uchodził za twierdzę niezdobytą i był nią rzeczywiście, lecz dawno temu. Według profesjonalnej oceny hetmana Jana Sobieskiego, przy nowoczesnej sztuce oblężniczej (artyleria, miny, podkopy) szanse wroga na opanowanie zamku były całkiem spore, zwłaszcza że armia turecka rozporządzała najlepszą techniką owej doby, używając prochu o dużych walorach. Dostępu do twierdzy broniło zakole Smotrycza, a bezpieczeństwo zapewniały silne baszty i wieże oraz dwa zamki – stary i nowy. Załoga liczyła zaledwie ok. 1100 żołnierzy oraz ok. 500 mieszczan, nieco szlachty z pospolitego ruszenia i okolicznych chłopów. Fortecą dowodził Mikołaj Potocki, starosta podolski, wspomagany przez radę wojenną, do której należał stolnik przemyski, pułkownik Jerzy (nie Michał !) Wołodyjowski.
Rozpoczęło się oblężenie, lecz obrona zakończyła się kapitulacją. Według Sobieskiego Turcy „szturmów żadnych nie przypuszczali, ale regularissime [najbardziej regularnie] pośli aproszami [przykopy, rowy] do Nowego Zamku”. Rowy te były tak głębokie, że w nich chował się siedzący na koniu jeździec, i tak szerokie, że dwóch konnych mogło się minąć. I właśnie owe niebezpieczne rowy, wybuchające miny oraz trwająca 12 dni kanonada, w której tureckie działa ciskały kule wielkości ludzkiej głowy, w połączeniu z głodem panującym wśród oblężonych, spowodowały, że twierdza skapitulowała 26 sierpnia. Trwały jeszcze pertraktacje, kiedy zdesperowany major artylerii Hejking podpalił ok. 200 beczek prochu w wieży zamkowej, wysadzając w powietrze fortecę z wszystkimi jej obrońcami; razem z ok. 800 ludźmi zginął wtedy „Hektor Kamieniecki” – pułkownik Wołodyjowski.
Anonimowy miedzioryt niemiecki (?), powstały zapewne niedługo po sierpniu 1672 r. i pochodzący z bliżej nieokreślonego starego druku, przedstawia rozległy widok oblężenia twierdzy kamienieckiej, usytuowanej w głębi kompozycji na wysokiej, stromej skale.