„(...) szczęśliwy traf zaprowadził mnie tego ranka do pewnego domu, gdzie chciałem zagrać partyjkę, zobaczyłem tam pięknego Giorgiona, Palmę, Tintoretta, Schiavona, które liczę mieć za grosze” - donosi St. K. Potocki żonie w liście pisanym z Wenecji we wrześniu 1785 r. Zamiar najwyraźniej zrealizował, ponieważ w kolejnym liście z Vicenzy z 30 dnia tegoż miesiąca czytamy, że w Wenecji zakupił między innymi: „jednego Tintoretta, (…), jednego Schiavona (…) są to wyborne obrazy, czyste oryginalne i dobrze zachowane(…)”. Choć w listach brakuje nam bardziej szczegółowych opisów, wydaje się, że oba te dzieła, do dziś zdobią wilanowskie komnaty.
Już w trakcie wstępnych badań stało się jasne, że obrazy te nie wyglądają dzisiaj tak jak wtedy, gdy zachwycił się nimi Potocki. Jeden z nich był przypisywany warsztatowi Tintoretta i został opisany w katalogu zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie w sposób nie dający pewnej atrybucji. Autorzy noty katalogowej zwracają uwagę na nietypowy dla tego artysty sposób malowania: „gruby, ciężki, całość wykonana gęstą, nieprzezroczystą farbą (…)”[1].
Uważne oględziny obrazu Apoteoza senatora weneckiego, poparte badaniami chemicznymi i stratygraficznymi warstwy malarskiej oraz obserwacją w promieniach IR, wykazały, że obraz został przynajmniej dwukrotnie przemalowany. Gdy przyjrzymy się partii nieba zauważymy, że kłębiące się chmury w centralnej części układają się w kształt draperii otulającej kolana postaci, której twarzy ani tułowia nie widać. Jednak na zdjęciu wykonanym w promieniach podczerwonych widoczne są głowa, ręka, fragment tułowia – składające się prawdopodobnie na postać trzeciego anioła zamalowanego później grubą warstwą jasno – żółtej farby. Możliwe, że pierwsza warstwa przemalowania pochodzi jeszcze z XVIII w. i że Potocki zakupił obraz już przemalowany.
Drugi obraz, określony jako „duży Schiavone”, kolekcjoner kupił w tym samym czasie i miejscu. Ok. 1965 r. na podstawie analizy stylistycznej zmieniono tę historyczną już atrybucję. Obraz przypisano włoskiemu manieryście Battista Franco. Do dziś nie jest też odczytana ikonografia tego przedstawienia, dlatego obecnie aktualny jest jego roboczy tytuł Scena alegoryczna.
W trakcie konserwacji spod grubej warstwy ciemnego laserunku, charakterystycznego dla XIX w. tzw. tonu galeryjnego, i spod późniejszych pożółkłych werniksów wyłoniła się barwna kompozycja z dynamicznymi draperiami, która całkowicie odmieniła charakter obrazu, do jakiego od lat przywykliśmy.
Zbadano także gatunek drewna, na którym namalowano oba obrazy. Okazało się, że oba podłoża wykonane są w identyczny sposób, ze sklejonych pięciu świerkowych desek. Analiza słojów drewna wskazuje na to, że deski, z których wykonano podobrazia, pochodzą z pnia tego samego drzewa. Musiały więc powstać równocześnie w tym samym warsztacie. To kolejna zagadka. Czy wykonane zostały ręką tego samego artysty? Z jakiego miejsca pochodzą? Te i inne pytania pozostają na razie bez odpowiedzi. Mamy jednak nadzieję, że odkrycia poczynione w toku obecnych prac konserwatorskich zainspirują badaczy do dalszych poszukiwań, dzięki którym będziemy mogli poznać przynajmniej niektóre tajemnice tych cennych obrazów.
[1] J. Białostocki, M. Skubiszewska, Malarstwo francuskie, niderlandzkie i włoskie do 1600 r., Katalog zbiorów, Warszawa 1979, ss. 222 – 223.