W Polsce postać czarownicy kojarzona była przede wszystkim z „babą” mającą kontakt z siłami nieczystymi, często będącą „wspólniczką diabła”. Duży wpływ na właśnie takie postrzeganie kobiet oskarżonych o czary miał Kościół. Czarownica wzbudzała strach, uważano, że uprawia czarną magię, ma moc daną od szatana, jest jego sprzymierzeńcem i sługą. Wszelkie podejrzenia, czy oskarżenia o stosowanie praktyk magicznych kończyły się przed sądem. Jak nakazywało prawo, najczęściej sprawy takie kończyły się dla obwinionej skazaniem na karę śmierci przez spalenie na stosie. W trakcie przesłuchań, podejrzane o czary poddawane były wymyślnym torturom. Pod wpływem zadawanego bólu zwykle przyznawały się do popełnienia zarzucanych im uczynków.
Poddawane torturom kobiety opowiadały, w jaki sposób nauczyły się czarować, kto ich tego uczył i jakie czary czyniły. Środki, jakimi miały się posługiwać przy rzucaniu uroków lub ich odczynianiu, były nieskomplikowane. Należały do nich m.in. zioła, wosk, sól, ludzkie lub zwierzęce kości, szubieniczne powrozy. Ich umiejętne zastosowanie (spalenie, użycie do kąpieli, zakopanie w określonym miejscu) wraz z towarzyszącymi danemu zabiegowi magicznemu zaklęciami powodować miało zamierzony skutek. Oskarżone zeznawały np. jakie były sposoby odebrania mleka krowom sąsiadów. Czyniły to przez podawanie zwierzętom zaczarowanego ziela lub polanie ich wodą, w której zmywało się naczynia. Czasami wystarczyło, że wydoiły cudzą krowę i w ten sposób odbierały jej mleko.
Istotną rolę w wyznaniach czarownic odgrywały wyprawy na Łysą Górę. Było to miejsce ich spotkań z diabłami. Takich Łysych Gór było w Rzeczypospolitej niemało. Najczęściej była to górka lub wzniesienie w okolicy zamieszkania „powołanych czarownic”. Na miejsce sabatu najczęściej udawały się w czwartki, drogą powietrzną. Aby wznieść się w górę nacierały się specjalną, otrzymaną od swego diabła maścią. Czasem na miejsce spotkania udawały się w karecie zaprzężonej w czarne konie. Na takich bankietach kobiety oddawały się uciechom z czartami. Bardzo często w czasie sabatu miało miejsce zaprzysiężenie nowicjuszek. Musiały się wówczas wyrzec Boga, Matki Bożej i wszystkich świętych, a także oddać się na usługi diabła. Wówczas starszy czart potwierdzał, że należą do ich grona i pozwalał zasiąść ze wszystkimi przy biesiadnym stole. Na łysogórskich bankietach dochodziło do ślubów między „zaprzysiężonymi czarownicami” a diabłami. W zeznaniach powołanych kobiet jest także mowa o fizycznym obcowaniu z czartami. W relacjach powołanych znajdujemy opisy uczt, zabaw odbywających się w czasie „sabatu”. Zwykle ograniczały się one do jedzenia, tańców, do których przygrywali im muzycy.
Procesy o czary ze względu na ich „oprawę” – próby pławienia, ognia, tortury, a także na zeznania oskarżonych budziły duże zainteresowanie – z jednej strony strach, z drugiej zaś ciekawość i chęć poznania tego innego, wyimaginowanego świata.