Polska XVIII stulecia obfitowała w najprzeróżniejszych dziwaków. Hieronim Florian Radziwiłł zapisał się jako jeden z najbardziej oryginalnych. Pozbawiony politycznych talentów, do końca swych dni wierzył, że będzie królem Polski. Nigdy nie był posłem na sejm, a karierę dygnitarską zakończył zaledwie na skromnym, jak na Radziwiłła, chorążostwie wielkim litewskim. Miłośnik kabały, pozbawiony poczucia humoru, złośliwy abstynent, brutalny sadysta z sześciotysięczną wyćwiczoną na wzór pruski armią, był postrachem sąsiadów i swych trzech żon. Wielbił przy tym teatr, polowania i kolekcjonerstwo. Jednocześnie nie brak mu było żyłki gospodarskiej i zdolności organizacyjnych, jego dobra słuckie i bialskie były dobrze zarządzane i dostarczały mu potrzebnych funduszy do realizowania wszelkich pomysłów i zachcianek.
W Rzeczypospolitej Hieronim Florian znany był ze swoich wojen z królem sławacińskim. Polegały one na tym, że jednego z dworzan mianował władcą drewnianego zamku w Sławacinku i oddawał mu do dyspozycji część radziwiłłowskich oddziałów nadwornych. Przez krótki czas „władcy” żyli w pokojowej koegzystencji, a następnie chorąży wielki litewski ruszał z wojskiem przeciwko swemu sławacińskiemu przeciwnikowi. Wynik kilkudniowych walk z użyciem artylerii i saperów był zawsze jednaki, a Radziwiłł w glorii wracał do swego bialskiego pałacu, witany przez swych poddanych.
Prawdziwą pasją ekstrawaganckiego magnata były łowy. Tygodniami uganiał się za zwierzyną po leśnych kniejach. Kiedy tego było mu mało, spędzano zwierzynę do specjalnie przygotowanych „menażerii”. Tam stojąc na odpowiednich stanowiskach, strzelał do bezbronnych zwierząt.
Radziwiłł był również kolekcjonerem, a raczej zbieraczem różnorakich osobliwości. W jego zbiorach, własnoręcznie starannie skatalogowanych, uszeregował spreparowane zwierzęta i dziwolągi. Znaleźć tam można było zalanego spirytusem bazyliszka, górną część głowy smoka, zasuszonego krokodyla, skorupy żółwi, olbrzymią ropuchę czy wreszcie dwa wielorybie penisy. Katalog ten świadczy o horyzontach myślowych magnata i jego wyobrażeniu o świecie. Wiele też mówi o zainteresowaniach Polaków w dobie saskich zapustów. Jest to jednak znamienne dla kolekcjonerskich pasji, które z czasem dały początek współczesnym muzeom.