© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   11.07.2023

Oświeceniowy światłocień

Metarefleksja nad znaczeniem terminu oświecenie ma bardzo długą tradycję, zapoczątkowaną, jak wiadomo, w 1783 r. przez Johanna Friedricha Zöllnera w „Berlinische Monatsschrift”. Jego pytanie o istotę zjawiska zaowocowało tekstami w roku następnym – przede wszystkim Mosesa Mendelssohna i Immanuela Kanta. Wkrótce sformułowano wiele, o różnej wadze, odpowiedzi na kluczowe pytanie, jednak „słowo to [oświecenie – S.K.] zostało tak bardzo oddzielone od wszelkich oczywistych sposobów jego użycia, że dyskusja na temat tego pojęcia przerodziła się w »wojnę wszystkich ze wszystkimi«”[1].

Podstawowe rozstrzygnięcia oscylowały wokół wiedzy i jej nabywania. Chodziło na przykład o racjonalne podejście do religii, postulaty kształcenia jak najliczniejszych grup społeczeństwa, upowszechniania wiedzy i kultury – słowem to wszystko, co Mendelssohn ujął jako swoisty proces: „»oświecenie« definiuje się jako pewien aspekt ogólniejszego procesu określanego mianem Bildung (kształcenie, formacja)”[2]. Ludzi należy więc edukować, we wszystkich płaszczyznach i na wszelkie sposoby.

Podobnie uważał też Kant, aczkolwiek większy nacisk położył na procesualność zjawiska. Warto też pamiętać, że królewiecki filozof uznawał konieczność oświecania innych przez szczególnie do tego predestynowanych. Wiara Kanta, Mendelssohna i pozostałych miała jednak solidne podstawy – rozumowe kształcenie i nabywanie wiedzy zawsze oświecało, jak zaświadczał 150 lat przed wspomnianą wyżej dyskusją René Descartes:

Przekonany jednak jestem, że pewne pierwiastkowe nasiona prawd, wszczepione przez naturę umysłom ludzkim, które tłumi w nas lektura i codzienne słuchanie tylu różnych błędów, miały już wielką moc w owej nieokrzesanej i prostej starożytności; toteż z pomocą tego samego światła rozumu, dzięki któremu dostrzegali, że należy przenosić cnotę nad rozkosz, a szlachetność nad pożytek, choć nie zdawali sobie sprawy, dlaczego tak jest, doszli oni także do poznania prawdziwych idei filozofii i matematyki, jakkolwiek nie byli jeszcze w stanie przyswoić sobie doskonale samych nauk[3].

W ujęciu myślicieli od zarania dziejów światło wiedzy, światło naturalne, światło rozumu wreszcie zawsze rywalizowało z ciemnością: I o wiele właściwiej jest nie myśleć nigdy o poszukiwaniu prawdy jakiejś rzeczy, niż czynić to bez metody: jest to bowiem zupełnie pewne, że dzięki tego rodzaju bezładnym studiom i ciemnym dociekaniom światło naturalne ulega zmąceniu, a umysł zaślepieniu; wszyscy zaś, którzy przyzwyczajają się w ten sposób do kroczenia w ciemnościach, tak dalece osłabiają bystrość swych oczu, iż później znieść nie mogą pełnego światła[4].

Interesująco w tym kontekście wypowiadał się Emmanuel Swedenborg. O świetle i oświeceniu pisze ten szwedzki mistyk wielokrotnie, ale szczególnie ciekawe są jego rozważania w tym zakresie zawarte w pracy analizującej budowę Układu Słonecznego oraz układów innych gwiazd, życie na innych planetach, warunki fizyczne tam panujące. Nie jest to wszakże fantastyka naukowa – jest on podróżnikiem odwiedzającym inne światy i wysłuchującym relacji przewodników, bytów tak samo ziemskich, jak i pozaziemskich. Jego opowieści z podróży nie są specjalnie rewelacyjne, od początku tonuje oczekiwania twierdząc, że właściwie wszyscy mieszkańcy wszystkich światów to ludzie, mogą się różnić co najwyżej formą, wszyscy są emanacjami jednego „modelu” człowieka, powołanego przez Boga. Istoty eteryczne, które są przewodnikami i pośrednikami według Swedenborga to także twory absolutnego Boga – wszystkie byty różnią się jednak stopniem obecności w nich światła. Nastąpiło tu więc połączenie światła fizycznego i mistycznego, co uzyskało postać swoistej drabiny świetlnych bytów: Trzeba wiedzieć, że słońce układu słonecznego nie jest wyposażone w żadnego ducha, w nic więcej, niż swe własne światło; a światło to jest dla duchów i aniołów głęboką ciemnością[5].

Traktat Swedenborga ukazał się pierwotnie w Londynie w 1758 r. Przytoczone powyżej zdanie jest jak najzupełniej zgodne z rzeczywistością fizyczną. Słońce to w istocie gwiazda, którą napędzają reakcje termojądrowe. Nie ma w nim żadnego cudu i Bóg na pewno Słońcem nie jest. Światło jednak jest nieodłącznym atrybutem boskości i może tu nawet nastąpić pewne utożsamienie. Na przykład na Jowiszu mieszkańcy: Wyjaśnili mi, że nie mają dni świątecznych, ale że każdego ranka, gdy słońce wstaje, i każdego wieczora, gdy słońce kładzie się spać, wyrażają kult świętego i jedynego Pana, w ich przekonaniu, i śpiewają hymny na swoje sposoby. […] Jeśli chodzi o Pana wszechświata, który jest naszym Panem, nie nazywają go wcale jedynym Panem, jak inni go nazywają; ale Panem najwyższym, ponieważ postrzegają go jako jednego z panów[6].

Również fizykalnie traktują gwiazdy mieszkańcy innych układów planetarnych, położonych, najpewniej jeszcze w naszej galaktyce: Zapytałem ich o słońce ich świata, które oświetla ich planetę; powiedzieli mi, że słońce wydaje się przygaszone; i kiedy przedstawiłem im wielkość słońca naszej planety, powiedzieli mi, że ich jest dużo mniejsze, gdyż mają słońce, które w naszych oczach jest jak gwiazda; usłyszałem od aniołów, że ta gwiazda była z liczby mniejszych[7].

Tendencja jest więc widoczna – wszechświat oświetlony jest światłem naturalnym gwiazd lub sztucznym, z którego korzystają mieszkańcy poszczególnych planet. Zbudowany jest jednak na podstawie światła boskiego, przenikającego wszelkie stworzenie i pozwalającego na zrozumienie zasad nie tylko fizycznych, ale przede wszystkim duchowych, rządzących rzeczywistością. W ten sposób dochodzimy do syntezy świateł i pod koniec XVIII w. powracamy do metafizyki.

Wspomniana koegzystencja światła rozumu i światła duszy nie jest łatwa do pojęciowego ujęcia. Francuskie Les Lumières oznacza „światła”, ale i tych, którzy „niosą światła, są światłem”. Inaczej wygląda to w języku niemieckim czy angielskim – tam zwraca się uwagę na przede wszystkim fizyczny wymiar oświetlenia. Język polski przechował w nazwie kilka elementów. Oświecenie odnosić się będzie w pierwszym rzędzie do wiedzy:

Oświecić – światło koło czego szerzyć, światłym uczynić, objaśnić; […] Oświecenie – światło; […] Oświecić się – nabrać światła, stać się światłym; […] Wiek to teraz oświecony; wszyscy filozofami; […] On oświecony łotr, wisząc z Panem, krolem go wyznał[8].

Podane przez Samuela Bogumiła Lindego definicje i przykłady odnoszą się tak czy inaczej do wiedzy, zarówno tej fizykalnej, jak i metafizycznej, ale bez jakichkolwiek wykraczających poza katolicką interpretację odniesień. Oświecony to ten, który wie, co wiedzieć powinien – jako filozof, a więc człowiek, który skończył szkoły, obcuje z księgami i jest ciekawy świata oraz ten, który przyjmuje prawdy wiary katolickiej jako prawdy właśnie. W ten sposób podsumowano w Polsce nazewnictwo u schyłku epoki, w jej trakcie jednak również spotykamy jasne ustalenia definicyjne. I tak Józef Epifani Minasowicz pisze:

Jeśli nie dla pozoru lub próżnej okazki

Dowcipu, lecz dla dobra życia, wynalazki

Widziemy w nim potrzebne, jeśli owa stara

Wraz z pobożnością dawną w nim jaśnieje wiara,

Jeśli w nim równie z uczniów, jak z piszących sporą

Zaletą coraz większy wzrost nauki biorą,

Jeśli cnota w nim kwitnie, jeżeli wiek młody

Wprawia się w obyczaje dobre, bez nadgrody

Prace nie są przystojnej – z tej zważając strony

Słusznie rzec każdy może: wiek nasz oświecony.

 Co jeśli dla okazki, nie dla dobra życia,

Przemysł ludzki nam jakieś wyjawia odkrycia,

Jeśli do niebezpiecznych nowych zdań lgnąc serce,

Ma pobożność i wiarę prawą w poniewierce,

Jeśli nauka, zwykłe poniechawszy stopnie,

Przez przykre piąć się każe szczeble mniej pochopnie,

Jeśli cnota więdnieje i czczym jest nazwiskiem,

Młódź nieprzystojnych zabaw czas spędza igrzyskiem,

Jeśli prace swych nadgród chybiają kolei,

Gdy je tylko wiatr chłodzi znikomych nadziei

Lub obietnic niepewnych – miarkując z tej strony,

Wiek ten nie oświecony zwać, lecz wiek zaćmiony[9].

Niech nas nie zwiedzie forma tekstu, jeszcze barokowo konceptowa. Zawarł w nim bowiem Minasowicz, który należał do aktywnych przedstawicieli nowych tendencji, doskonałą charakterystykę nie tego, czym mógłby być wiek oświecony, ale tego, jakim powinien być. Na marginesie warto wspomnieć, że prezentowane przez Minasowicza spostrzeżenia nurtowały w ówczesnej myśli europejskiej, co tak ujął James Schmidt na marginesie przywoływanej już wcześniej wypowiedzi Mendelssohna:

Najlepiej jest, gdy kultura i oświecenie współistnieją, umożliwiając realizację przeznaczenia człowieka, nie ma jednak pewności, że w rzeczywistości nie zajdą między nimi rozbieżności prowadzące albo do nadmiaru oświecenia, który ››osłabia zmysł moralny, prowadzi do hardości, egoizmu, braku wiary i anarchii«, albo do nadmiaru kultury, który przejawia się tym, że ››stwarza lubieżność, hipokryzję, zniewieściałość, zabobon i niewolnictwo«[10].

Dlatego nie wszyscy filozofowie mogli zostać bez wahania przyjęci, nie tyle może przez wąskie grono propagatorów, co przez uczący się ogół. Jeśli więc Jan Albertrandi pisał w 1770 r. w „Zabawach Przyjemnych i Pożytecznych” o Baconie, to dość ryzykownie wybrał patrona tak pojętego oświecenia – nie tylko protestanta, ale i osobę o wątpliwej moralnie konduicie:

Patrzcie na Bakona z ciemnych zakątów nieumiejętności, w których by jednak współżyjących zjednać sobie mógł podziwienie. Uniesiony w górę lotnymi dowcipu swego skrzydłami wzbija się na miejsca obfitszym obdarzone światłem, na których podziwienia celem być nie mógł, gdyż słabe ludzi wieku onego wzroki dojrzeć go nawet nie potrafiły. Wzniecił on pierwsze iskierki onego to, tak nam mile teraz przyświecającego ognia, stawiał, ale daremnie, to słabe jeszcze światło przed oczami ludzi dzikością niejaką i nie rozumem zaślepionych, a tym samym wyrzekał się pochwał wieku swego, aby całej potomności oczy na siebie obrócił[11].

Nieistotne staje się wtedy, jak wiele dla nauki wieku XVIII znaczą rozważania angielskiego filozofa, nie mieści się on bowiem w wąskim paradygmacie polskiego oświecenia. Zdanie Minasowicza wypadnie poważnie wziąć pod uwagę, bo jeśli nie, to popełnimy częsty błąd ówczesnych europejskich elit, wypowiadających się na temat poziomu kulturowego obywateli Rzeczypospolitej. Dla przykładu:

W piśmie „De Leerzame Praat-Al.” („pouczający Gaduła”, 1790–1792) autor dzielił się z czytelnikiem rozważaniami na temat wkładu nauki do cywilizacyjnego rozwoju krajów Europy Północnej i Wschodniej, zamieszkiwanych przez tzw. „ludy Północy” – tym mianem autor w równej mierze co Skandynawów określał Polaków czy Węgrów, zaznaczając przy tym wyraźną granicę pomiędzy ucywilizowanym Zachodem a zacofanym Wschodem. Wschodnia część Europy przez wielu spektatorów uważana w XVIII stuleciu za symbol kulturowego zapóźnienia, zaściankowości i barbarzyństwa, na skutek zbawiennego wpływu edukacyjnej misji Oświecenia doświadczała jednak kulturowej metamorfozy: »[…] gdy widzimy obecny stan rozwoju Europy i jej społeczeństw, to ich wielkość zawdzięczamy mecenatowi nauki. Któż zdołał ucywilizować prymitywne obyczaje ludów Północy […] jak nie ręka pożytecznych nauk«[12].

Błąd polegał na tym, że utożsamiano cywilizację i jej rozwój przede wszystkim z wiedzą i postępem nauki. W Rzeczypospolitej cywilizacja oznaczała głównie całokształt życia i działalności człowieka, natomiast nauka, technika i wykształcenie były tylko jednym z elementów układanki. Stąd drażniły przyjezdnych kłopoty z transportem, skandaliczny wygląd miast, brak rozwiniętej sieci nowoczesnych szkół, nieliczna warstwa inteligencji[13], do tego anarchiczny ustrój, brak silnej władzy i źle zorganizowane państwo (wedle kryteriów Europy Zachodniej). Tymczasem polska cywilizacja była inna, opierała się na innych wartościach. Owszem, nikt w Polsce nie negował, że to i owo wymaga poprawy, a w sferze gospodarki i zarządzania państwem wystarczyło wprowadzić oparte na polskich tradycjach rozwiązania, by uzyskać efekty (choćby kwestie podatkowe czy komisji cywilno-wojskowych)[14]. Również publicystyka Hugona Kołłątaja wskazuje właściwe punkty odniesienia dla rodzimej cywilizacji:

Oświecenie nadaje prawdziwą cechę wszystkim narodom, wedle tej z dokładnością sądzić można o ich dowcipie, rządzie, obyczajach i charakterze. Na próżno tam szukać wad lub doskonałości rządu, sądzić o dowcipie lub tępości ludu, chwalić lub naganiać obyczaje, stanowić o charakterze narodowym, gdzie oświecenie nie przyszło jeszcze do tego przynajmniej stopnia, aby pomogło wydobyć i oddać w całej rzetelności obrazy tak ważne[15].

Kołłątaj daje tu nowoczesną wykładnię antropologiczną – nie można porównywać cywilizacji, jeśli nie weźmie się pod uwagę pól generycznych te cywilizacje konstytuujących. Nie oznacza to usprawiedliwienia dla wszelkich postępków, a tylko troskę o proporcje i, w istocie, o unikanie absolutyzacji i uniwersalizacji wniosków[16]. Kołłątaj ma świadomość, że w Polsce oświecenie powinno wykorzystać wiele doświadczeń europejskich, ale chodzi mu o udoskonalenie polskiej cywilizacji, a nie zastąpienie jej zachodnią. Ksiądz referendarz chciałby też, by przynajmniej w Akademii Krakowskiej zapoznawano się z całym spektrum dostępnej wiedzy, co nie oznacza jednak, by należało przenosić ją bez zmian na niższe stopnie nauczania – i profesor uniwersytetu, i jego student, by uzyskać pełne oświecenie, czyli nabyć kompletną wiedzę, nie mogą jej ograniczać. Tymczasem:

Co do umiejętności: dawano kurs filozofii Arystotelesa ze wszystkimi dodatkami arabskimi i kommentacyjami św. Tomasza. (…) o Kartezyjuszu, Gassendim, Leibnizu i Newtonie nie mówiono tam, tylko odrzucając ich układy filozoficzne, kończąc zawsze na tym, że chrześcijańskiemu filozofowi nie wolno udawać się za nowymi filozofów sektami, ale owszem, winien on trzymać się jednej, a to Arystotelesowej, poprawionej przez św. Tomasza[17].

Jeśli bowiem negacja ma swe źródło w solidnej dyspucie i przedstawianiu argumentów, to prowadzi do rzeczywistej wiedzy, jeśli natomiast z góry przesądza niewłaściwość ideologiczną – z nauką nie ma nic wspólnego. To trochę tak, jak w satyrze Gracjana Piotrowskiego:

Nie bój się waćpan – rzekę – niepewnej legendy:

Nie znał nigdy ten mędrzec księżej rewerendy.

U dworu był przy królu, był świeckim, co gorzej,

Był lutrem, ale skromnym… Rzecze: To mię trwoży,

Kiedy tak fe fe! Czytać nie chcę, niechaj zginie![18]

Tyle tylko, że światła brakuje wąsatemu posesjonatowi z prowincji, który nie musi znać dzieła Andrzeja Frycza Modrzewskiego, powinien natomiast być dobrym i cnotliwym człowiekiem.

Naukę i wiedzę próbuje też dostosować do swych pojęć Wojciech Zdarzyński: Znużony podróżą i zwątlony na siłach usiadłem pod cieniem drzewa osobliwszego jakiegoś rodzaju, a gdy mię sen zniewalać począł, kolega poglądajac na słońce, które już zachodziło, a z przeciwnej strony postrzegłszy wielką jakąś planetę na kształt księżyca, ale świetniejszą i daleko większą, gdy się coraz lepiej przypatrywać począł gwiazdom i innym ciałom niebieskim, ah! Przyjacielu (zawoła) […] ile tylko wiadomość astronomii zapewniać mię może, kraj ten, w którym zostajemy, jest krajem na Księżycu[19].

Wygląd krainy Sielan nie zdziwiłby Swedenborga, może wzbudził uzasadnione zastrzeżenia Johannesa Keplera, ale w gruncie rzeczy światy Michała Dymitra Krajewskiego są tylko nominalnie obce: „W samej rzeczy mieszkańcy kraju tego (jak dalej poznałem) mieli rolnictwo za najpierwszą powinność życia społecznego”[20].

Polski czytelnik doskonale rozumiał powyższe zdanie, nawet jeśli jego praca na roli sprowadzała się do „niepróżnującego próżnowania”. Oświecenie jest niezwykle istotne, ale wykształcony autor, nawet uruchamiając pokłady imaginacji, i tak sprowadza wszystko do blasku oświetlającego rodzime niwy.

Jak się więc zdaje, w Polsce oświecenie zatrzymało się na postulacie nabywania wiedzy – biegłości w naukach i ogłady w postrzeganiu świata, z rzadka tylko fundując wycieczki w „rewolucyjne” myśli i czyny, albo mistyczne odniesienia[21]. Wkrótce wiedza i nauka stała się najważniejszą obroną przed zniewoleniem narodowym. Być może dlatego polskie myślenie narodowe początków XIX w. nie przyciemnia światła, ale oznacza ono przede wszystkim wolność i optymistyczną wiarę w ludzkie możliwości poznawcze i twórcze.


Artykuł pochodzi z książki Oświecenie nieoświecone. Człowiek, natura i magia, red. Danuta Kowalewska, Agata Roćko, Filip Wolański, Warszawa 2018, seria Silva Rerum.


[1] J. Schmidt, Niemieckie oświecenie, w: Filozofia Oświecenia. Radykalizm – religia – kosmopolityzm, red. J. Miklaszewska, A. Tomaszewska, Kraków 2015, s. 66; por. też studia z tomu Znaczenie filozofii Oświecenia. Człowiek wśród ludzi, red. B. Grabowska, A. Grzeliński, J. Żelazna, Toruń 2016.

[2] Ibidem, s. 80.

[3] R. Descartes, Reguły kierowania umysłem, w: idem, Reguły kierowania umysłem. Poszukiwanie prawdy poprzez światło naturalne, przełożył, wstępem i przypisami opatrzył L. Chmaj, Kęty 2002, s. 26.

[4] Ibidem, s. 23.

[5] E. Swedenborg, Des Terres, dans notre Monde Solaire, qui sont nommées planètes, et des terres dans le ciel astral, przeł. J.-P. Moët, Paris 1824, s. 22. [wszystkie tłumaczenia moje – S.K.].

[6] Ibidem, s. 40 i 41.

[7] Ibidem, s. 78.

[8] S. B. Linde, Słownik języka polskiego, t. 2, cz. 1: M–O, Warszawa 1809, s. 575.

[9] J.E. Minasowicz, Na wiek teraźniejszy (jak go zowią) oświecony, w: Świat poprawiać – zuchwałe rzemiosło. Antologia poezji polskiego Oświecenia, oprac. T. Kostkiewiczowa, Z. Goliński, Kraków 2004, s. 62.

[10] J. Schmidt, Niemieckie oświecenie, s. 88–89.

[11] J. Albertrandi, O początku i skutkach żądzy onej tak powszechnej podania imienia swego potomności, „Zabawy Przyjemne i Pożyteczne” (1770–1777), t. 1, wstęp i opracowanie J. Platt, Wrocław 2004, s. 27–28.

[12] J. Urbaniak, Batalia o człowieka Oświecenia. XVIII-wieczne czasopiśmiennictwo holenderskie jako zwierciadło epoki, Wrocław 2016, s. 166.

[13] Zob. M. Janowski, Narodziny inteligencji 1750–1831, w: Dzieje inteligencji polskiej do roku 1918, red.  J. Jedlicki, Warszawa 2008.

[14] Zob. np. M. Nycz, Geneza reform skarbowych Sejmu Niemego: studium z dziejów skarbowo-wojskowych z lat 1697–1717, Oświęcim 2016 (reed. z r. 1938); J.A. Wilder, Traktat handlowy polsko-pruski z roku 1775: gospodarcze znaczenie utraty dostępu do morza, Oświęcim 2016 (reed. z r. 1937); J. Gordziejew, Komisje Porządkowe Cywilno-Wojskowe w Wielkim Księstwie Litewskim w okresie Sejmu Czteroletniego (1789–1792), Kraków 2010.

[15] H. Kołłątaj, Stan oświecenia w Polsce w ostatnich latach panowania Augusta III (1750–1764), oprac. J. Hulewicz, Wrocław 2003, s. 3.

[16] Warto tu przywołać naznaczony wprawdzie znakiem czasu i czasów, ale wciąż aktualny tekst Romana Wołoszyńskiego, Jeszcze w sprawie początków Oświecenia w Polsce, „Pamiętnik Literacki” 1965, 56/2, s. 467–490.

[17] H. Kołłątaj, Stan oświecenia w Polsce..., s. 56–57.

[18] G. Piotrowski, Na chwalcę próżnego dawnego gustu nauk, potępiającego lepszy gust i oświecenie wieku teraźniejszego, w: Świat poprawiać – zuchwałe rzemiosło. Antologia poezji polskiego Oświecenia, red. Kostkiewiczowa, Z. Goliński, Kraków 2004, s. 91.

[19] M.D. Krajewski, Wojciech Zdarzyński życie i przypadki swoje opisujący, Kraków 2002, s. 42–43.

[20] Ibidem, s. 46.

[21] Por. np. schyłek XVIII w. w filozofii niemieckiej czy dokonania Williama Blake`a (P. Ackroyd, Blake, przeł. E. Kraskowska, Poznań 2016).


Bibliografia

Źródła:

Albertrandi J., O początku i skutkach żądzy onej tak powszechnej podania imienia swego potomności, „Zabawy Przyjemne i Pożyteczne” (1770–1777), t. 1, wstęp i opracowanie J. Platt, Wrocław 2004.

Descartes R., Reguły kierowania umysłem, w: idem, Reguły kierowania umysłem. Poszukiwanie prawdy poprzez światło naturalne, przełożył, wstępem i przypisami opatrzył L. Chmaj, Kęty 2002.

Kołłątaj H., Stan oświecenia w Polsce w ostatnich latach panowania Augusta III (1750–1764), oprac. J. Hulewicz, Wrocław 2003.

Krajewski M. D., Wojciech Zdarzyński życie i przypadki swoje opisujący, Kraków 2002.

Minasowicz J. E., Na wiek teraźniejszy (jak go zowią) oświecony, w: Świat poprawiać – zuchwałe rzemiosło. Antologia poezji polskiego Oświecenia, oprac. T. Kostkiewiczowa, Z. Goliński, Kraków 2004.

Nycz M., Geneza reform skarbowych Sejmu Niemego. Studium z dziejów skarbowo-wojskowych z lat 1697–1717, Oświęcim 2016 (reed. z r. 1938).

Piotrowski G., Na chwalcę próżnego dawnego gustu nauk, potępiającego lepszy gust i oświecenie wieku teraźniejszego, w: Świat poprawiać – zuchwałe rzemiosło. Antologia poezji polskiego Oświecenia, red. T. Kostkiewiczowa, Z. Goliński, Kraków 2004.

Swedenborg E., Des Terres, dans notre Monde Solaire, qui sont nommées planètes, et des terres dans le ciel astral, przeł. J.-P. Moët, Paris 1824.

Opracowania:

Ackroyd P., Blake, przeł. E. Kraskowska, Poznań 2016.

Gordziejew J., Komisje Porządkowe Cywilno-Wojskowe w Wielkim Księstwie Litewskim w okresie Sejmu Czteroletniego (1789 –1792), Kraków 2010.

Janowski M., Narodziny inteligencji 1750–1831, w: Dzieje inteligencji polskiej do roku 1918, red. J. Jedlicki, Warszawa 2008.

Linde S. B., Słownik języka polskiego, t. 2, cz. 1: M–O, Warszawa 1809.

Schmidt J., Niemieckie oświecenie, w: Filozofia Oświecenia. Radykalizm – religia – kosmopolityzm, red. J. Miklaszewska, A. Tomaszewska, Kraków 2015.

Urbaniak J., Batalia o człowieka Oświecenia. XVIII-wieczne czasopiśmiennictwo holenderskie jako zwierciadło epoki, Wrocław 2016.

Wilder J. A., Traktat handlowy polsko-pruski z roku 1775: gospodarcze znaczenie utraty dostępu do morza, Oświęcim 2016 (reed. z r. 1937).

Wołoszyński R., Jeszcze w sprawie początków Oświecenia w Polsce, „Pamiętnik Literacki” 1965, 56/2, s. 467– 490.

Znaczenie filozofii Oświecenia. Człowiek wśród ludzi, red. B. Grabowska, A. Grzeliński, J. Żelazna, Toruń 2016.