Ceremonia mianowania granda pierwszej kategorii kończyła się słowami covred vos („nakryjcie głowę, Panie”). W ramach absolutystycznego dworu hiszpańskiego przebywanie w obecności króla z nakrytą głową było zaszczytem zarezerwowanym dla nielicznych, w ściśle określonych warunkach. W ówczesnej Polsce szlacheckiej czapki stanowiły symbol wolności. Ich zdejmowanie lub choćby dotykanie było powszechnie przyjętym sposobem powitania, czy oddania rewerencji wobec osoby, portretu, chorągwi, etc., analogicznie jak podrzucanie w momentach specjalnej wesołości. Nakrycia głowy podczas publicznych uroczystości zdejmowano wyjątkowo – np. w trakcie wznoszenia toastów. Kronikarz zanotował z emfazą, iż w czasie pewnej scysji w obozie podczas wyprawy moskiewskiej 1617-1619 r. królewicz Władysław wyskoczył z namiotu „bez pasa i czapki”. Było to zatem czymś niepojętym, a w każdym razie wyjątkowym.
Podstawowym modelem nakrycia głowy zwolennika mody rodzimej był oczywiście kołpak vel czapka. Szczególną jego formę stanowił szłyk (szyk, szlik), podobny do kołpaka ale wyższy i bardziej spiczasty. Na początku XVII wieku, jak poświadcza choćby tzw. Rolka Sztokholmska, chętnie wkładano magierki, okazjonalnie pochodzące z głębokiego średniowiecza kiwiory oraz kapuzy, futrzane czapki „spuszczane”, z klapami na uszy i kark. Zasadą były kołpaki z futszanym otokiem odstającym od główki, z obszytymi mankietami, wyłogami, „wyłożkami”, „zawojkami”. Źródła wspominają np. „kołpak kuni z wierzchem turkusowem”. Kolorystycznie dopasowane do żupanów filcowe kołpaczki, zazwyczaj o cylindrycznym kształcie, miewały brzegi podwinięte z tyłu, rozcinane pośrodku lub z boku; szyto je także z tkanin jedwabnych lub sukna. Niekiedy jedynie „opuszano” futrem – sobolim, także z wydry, lisa, kuny czy barana. Od połowy XVII w. rozpowszechniły się tzw. kuczmy (z szerokim otokiem i niską główką), a pod koniec stulecia czapki „z wierzchem czworograniastym”. Z czasem można skonstatować tendencję do zmniejszania rozmiarów sarmackich nakryć głowy.
Książę na Ołyce i Nieświeżu, kasztelan trocki Jan Jerzy Radziwiłł zapisał w testamencie z 1625 r. staroście żmudzkiemu Jaroszowi Wołłowiczowi kitę czarną z zaponą diamentową. Jeśli chodzi o dekoracje, ceniono najbardziej pióra czapli (zwłaszcza samca czapli białej) i żurawia, pióra indyjskie („pstre”), pióra strusie (zwłaszcza te „zawiesiste”), papuzie, mniej pióra orła, czy białozora („nożyki”, „szychty”). Czasem regestry wymieniają pióra wespół z dopasowanym do nich puchem, barwione inaczej z każdej strony lub po brzegach. Oczywiście swoją rolę odgrywały szkofie oraz trzęsidła - dekoracje jubilerskie imitujące pióra (np. „pióro rubinowe”). Okazałe kity osadzano w tzw. stolczykach (forga, nasada kity, osadzenie, spinadło, skuwka do pióropusza).
Jak wiadomo mieszczaństwo chętnie naśladowało strój szlachecki. Nie dziwi więc fakt, iż Jerzy Seph, chirurg warszawski, posiadał w 1595 roku kołpak soboli z aksamitu wzorzystego, a 2 lata później niejaki Artus cieszył się kołpakiem i czapką sukienną, inny zaś – czapką „podszytą sobolkową pilśnianą”. Zwyczaj ów wyrażał aspiracje wolnościowe Sławetnych.