Uważana za jedną z najpiękniejszych kobiet swoich czasów Anna Orzelska (1707 – 1769), naturalna i szczególnie ukochana córka króla Augusta II Mocnego, nigdy nie zamieszkała w nieborowskim pałacu, lecz tam właśnie, od 1735 r. znalazł się jej wspaniały portret, powstały w warsztacie Antoine’ a Pesne’a. Ten nadnaturalnej wielkości wizerunek – zawieszony stale na centralnej ścianie Salonu Czerwonego (zwanego w XVIII stuleciu „Gościnnym”) na pierwszym piętrze pałacu – przywiozła z Drezna (lub Berlina) zaprzyjaźniona z portretowaną Fryderyka Karolina von Vitzhum – Eckstäd Lubomirska, właścicielka Nieborowa w latach 1723 – 1736.
Anna Orzelska, wedle opisu hrabiego Manteuffla – ministra gabinetu saskiego (1725) – była „szatynką o kibici bardzo wysmukłej i wzrostu ponad średniego”, o „oczach czarnych, pięknych i pełnych wyrazu, włosach bujnych w pięknym kasztanowym kolorze, ramionach ślicznie toczonych, buziaku jak malina”. Kochała kolor niebieski, konsekwentnie przenosząc go nie tylko na własne suknie, lecz także na liberię, pojazdy, uprząż, wystrój zamieszkałych przez nią pokojów; nawet darowany jej przez królewskiego ojca pałac w Warszawie miał pomalowany na niebiesko dach (stąd zwano go Pałacem Błękitnym).
Kolor niebieski dominuje oczywiście w całopostaciowym konterfekcie Orzelskiej, zarówno w partii parkowego pejzażu francuskiego, jak i (a może przede wszystkim) we wspaniałej sukni. Młoda, zalotna kobieta na prawej ręce trzyma małego pieska wraz z laseczką zawieszoną na wstążce, lewą zaś dotyka fałdów stroju.
Podobno ukazuje się, bez wyraźnej przyczyny, przemieszczając się bezgłośnie na korytarzach drugiego piętra oraz w Salonie Czerwonym nieborowskiego pałacu, o czym miał przekonać się długoletni pracownik muzeum, Jan Bednarek. Oto jego opowieść: „Pamiętam, że było to zimą 1966. – Jakaś konferencja miała być w Nieborowie i pan kurator kazał mi napalić w piecach na drugim piętrze. Dokładałem właśnie do pieca, kiedy w korytarzu pojawił się piesek. Zdziwiłem się, bo przecież psów do pałacu wprowadzać nie wolno, ale że zwierzęta lubię, to zacząłem go wołać – a psina to podbiega, to odchodzi. Wyciągam do niego rękę, a tu nagle otwierają się drzwi od wielkiego herbowego salonu, w progu staje kobieta, piesek biegnie do niej, a ona, wysoka w takiej szerokiej sukni do ziemi, zaczyna iść ku mnie. Aż zimno mi się zrobiło, nie czekałem dłużej, szybko zszedłem na dół.
Pewnie, że ją poznałem – ja już 50 lat pracuję w pałacu – to była Anna Orzelska, której portret wisi w herbowym [salonie]. Słyszałem, że ją czasem można zobaczyć na drugim piętrze, ale sam spotkałem się z nią po raz pierwszy”. Należy tu dodać, że mały piesek oczywiście nie szczeka.