Mieszczanin z pochodzenia, franciszkanin reformator z powołania, kaznodzieja i pisarz Antoni Węgrzynowicz (1658–1721) zamierzał dotrzeć z Krakowa do Vitorii-Gasteiz znajdującej się w Hiszpanii. Cel jego wędrówki był czysto zawodowy – wybierał się z dwoma innymi ojcami: Krzysztofem Klimeckim i Dominikiem Cętawskim, na kapitułę generalną swojego zakonu. Zgodnie z regułą zgromadzenia wyprawa ta miała się odbyć pieszo. Niestety cel podróży nie został osiągnięty – kapituła generalna została odwołana z powodu nękającej Hiszpanię wojny sukcesyjnej. Mimo wszystko pielgrzymi przeszli kilkaset kilometrów.
Po opuszczeniu grodu Kraka w końcu sierpnia 1705 r. pierwszym odwiedzonym przez zakonników miejscem była Częstochowa. Zakonnicy nadłożyli trochę drogi, chcieli jednak uczestniczyć tam we mszy, przed cudownym obrazem złożyć wota i jego opiece powierzyć swoją wędrówkę. Kolejnym dłuższym przystankiem były Gliwice, gdzie Węgrzynowicz uczestniczył w ośmiodniowych rekolekcjach. Następnie skierowano się do innego ważnego dla chrześcijan miejsca znajdującego w Rzeczypospolitej – na Górę św. Anny. Miejsca bliskiego także zakonowi reformatów, którzy od 1655 r. przejęli opiekę nad znajdującym się tam kościołem św. Anny. Tam spędzono kilka dni, a po otrzymanym błogosławieństwie przed obrazem tej świętej trzech zakonników ruszyło w dalszą drogę – ze łzami w oczach, jak zapisał w swojej relacji Węgrzynowicz.
Pielgrzym odnotowywał przede wszystkim miejsca noclegowe podczas swojej pielgrzymki – sypiano albo korzystając ze staropolskiej gościny w domach szlacheckich, albo w klasztorach (franciszkanów konwentualnych, irlandzkich, kapucynów, franciszkanów, cystersów, reformatów). W Otmuchowie Węgrzynowicz przenocował ze swoimi towarzyszami u plebana, który – słysząc, że jesteśmy Polakami – ze strachem nas przyjął i nie dał nam posiłku. To zaskakujący zapis, bo wcześniej zakonnik wspominał m.in. panią Esterę, która zaprosiła pielgrzymów na bardzo dobry obiad i dostarczyła im pożywienie na dalszą wyprawę. Po noclegu i mszy w Otmuchowie dzwonnik z kolei zaprosił ich na wódkę oraz chleb z masłem, jak skrupulatnie podał w swym dzienniku Węgrzynowicz.
Kolejnym sanktuarium maryjnym znajdującym się na trasie zakonników było Bardo w dzisiejszym województwie dolnośląskim, wówczas zwane Warthą. Następnie znaleźli się oni w Arnau, u franciszkanów, którzy w mieście tym mieli i klasztor, i kościół, obydwa z XVII w. Trasa dalszej wędrówki wiodła przez Turnov, Kosmonosy, Brandýs nad Labem, gdzie nie zastano dawnego gospodarza pielgrzymów i zostali oni poczęstowani tylko zupą, chlebem i masłem oraz piwem.
Praga była kolejnym przystankiem zakonników. Do miasta dotarli godzinę po zachodzie słońca i tylko dzięki względom starosty otwarto przed nimi mury miejskie. Tu też z listu z Rzymu dowiedzieli się o śmierci cesarza Leopolda I. Zastanawiano się, czy sytuacja ta nie wpłynie na odbycie się kapituły generalnej, jednak takie wieści do nich nie dotarły. Pojawiła się jednak głosy, że przygotowywano zakazy cesarskie dla wszystkich delegatów zakonu znajdujących się na terytorium cesarza. Uznano to za plotkę i wyruszono w dalszą drogę.
Dnia 8 listopada pielgrzymi dotarli do Pilzna, gdzie otrzymano korespondencję. Wśród niej znajdowała się kopia listu cesarza z Wiednia z 26 października, w którym zakazywał on wszystkim delegatom zakonu św. Franciszka z podległych sobie terenów i cesarstwa podróżować do Hiszpanii na kapitułę generalną, grożąc między innymi upartym co do powrotu, że zostaną aresztowani. Czuliśmy sprzeciw wobec dekretu i sądziliśmy, że przez to także delegaci z naszej prowincji zostaną pojmani, bowiem pewną część prowincji mieliśmy na Śląsku pod władzą cesarza. Pielgrzymi nie chcieli ryzykować, zrezygnowali z dalszej wyprawy, wyruszając w drogę powrotną.
Po pięciu dniach znów byli w Pradze – znów nocą i znów dzięki gościnności mogli wejść do miasta. Już w Pradze otrzymali list od generała całego zakonu franciszkanów zapewniający o możliwości bezpiecznego przejścia na terenach Hiszpanii i Francji, jednak wciąż nie było zmiany decyzji w kwestii przemieszczania się po ziemiach cesarstwa. Zamierzano zatem wrócić do konwentu św. Anny i tam spokojnie poczekać na zmianę decyzji cesarza.
Antoni Węgrzynowicz zdawał relację nie tylko z powodów proceduralnych wynikających z obowiązku zakonnika, lecz także dla kolejnych pokoleń. Na koniec dziennika podał kilka wskazówek dotyczących dalszej drogi, zapewne zgodnych z planem jego podróży.