W XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej podróżowanie nie było rzeczą przyjemną ani łatwą. Miało to związek z bardzo słabą jakością dróg oraz stanem mostów i grobli. Osoby podróżujące po ówczesnej Rzeczypospolitej musiały zabierać ze sobą w drogę kucharza, zastawę, żywność, łóżko, pościel, a nawet sztućce, ponieważ w przydrożnych karczmach mogły liczyć jedynie na ogień i dach nad głową. A i to nie zawsze, bo w wielu mniejszych miejscowościach brakowało często zajazdów. Stan ten uległ znacznej poprawie w II poł. XVIII wieku wraz z rozwojem infrastruktury poczty królewskiej.
Podróżujący po Rzeczypospolitej Inflantczyk Fryderyk Schulz opisywał pocztę litewską w takich słowach: Po pocztach wszędzie są łóżka albo dobre posłanie ze słomy, w wielu znajdzie się napój i jadło, a nawet, jak na kraj ten, tanio. Nie zaszkodzi wszakże tu, jak i wszędzie, mieć z sobą mały zapas jadła i coś do wypicia. W Kiejdanach, Kownie, Kryksztanach, Grodnie, Białymstoku, Węgrowie, na kilku innych przystankach litewskiej drogi znajdzie się wszystko, czego się żąda. Równie dobrze wspominał swoją podróż po Rzeczypospolitej niemiecki uczony Georg Forster pisząc, że w urzędzie pocztowym w Pobikrach, gdzie się zatrzymał na spoczynek pokój na poczcie dość dobry, a nawet otrzymał tu zupę i kawał kury. Proponowano mu też dziewkę, choć był zmuszony spać w jednym pokoju ze swym służącym. Natomiast w Makowie tutejsza poczta była wcale przyzwoita i leżała w suchym miejscu. W Sokołowie poczta ma bardzo ładny pokój dla gości. Ściany są ozdobione sztychtami wyobrażającymi siedem cudów świata; między innymi widok wnętrza świątyni w Efezie. Wszystkie obrazki ładnie kolorowane. Równie miły dom pocztowy zastał w Sokółce, w Mereczu otrzymał w pocztamcie kawę, a w Oranie ciepłą strawę. Został także dobrze przyjęty przez pocztmistrza w Kopytnicy, gdzie dom poczty jest nowy i przyjemnie urządzony. W parze ze złym stanem dróg i ciężkimi warunkami podróżowania szła więc tradycyjna polska gościnność oraz bardzo wysokie oceny cudzoziemskich podróżników na temat ich obsługi przez urzędników pocztowych.
Szybkość transportu oraz jakość funkcjonowania poczty w Rzeczypospolitej fascynowała angielskiego artystrokratę i podróżnika Jamesa Harrisa, który pisał: Mniej czasu zajęła mi droga z Śmigla do Warszawy niż z Berlina do Głogowa, mimo dwukrotnie większej odległości. Prawnik z Lubeki Johann Erich Biester także wychwalał polską pocztę, szybkość transportu, zaangażowanie pracowników i ich rzetelność. Jakość obsługi na polskich stacjach pocztowych podkreślał także angielski urzędnik Nathaniel William Wraxall, choć zwracano też uwagę (m.in. czynili to William Coxe, James Harris, Johann Gottlieb Fichte, Johann Bernoulli, Ernst Ahasverus von Lehndorff, James Marshall czy Fryderyk Schulz) na złe warunki noclegowe oraz fatalną jakość dróg w Rzeczypospolitej. Jednakże działalność poczty cieszyła się niesłychaną sympatią cudzoziemskich podróżników, a Fryderyk Schulz twierdził nawet, że Postmajstrowie (w Rzeczypospolitej – R. Z.) są ludźmi najgrzeczniejszymi w świecie, podkreślał również sprawność i szybkość przejazdu poczt litewskich. Ogromne wrażenie wywarło na nim choćby przebycie w 13 godzin trasy o długości 16 mil, tj. drogi z Szawel do Radziwiliszek (Proszę porównać ten pośpiech z tak zwaną ekstrapocztą saską lub pruską, gdzie podróżni zdają się stworzeni dla woźnic i koni, a nie oni dla nich) oraz sprawność pokonania trasy do Warszawy (Tak w sześć dni i dwie noce zrobiłem mil dziewięćdziesiąt sześć i pół. Wątpię, bym w krajach innych, które ten świat za dziki poczytują, równie szybko mógł ubiec przestrzeń tak wielką).
Poczta królewska była oceniana również pozytywnie przez zaborców, co oddają najlepiej słowa Jeana de Friesela, rosyjskiego wicegubernatora Wilna, który organizował w 1796 roku nową służbę pocztową na tym terenie: Każdy, kto tylko podróżował w Polsce, wie z doświadczenia, iż urządzenia pocztowe w Polsce i Litwie były tak dobre, że lepszych żądać niepodobna.