Pierwsza (poświadczona źródłowo) jaskółka nowej mody zjawiła się w Gdańsku. Informację o niej zawdzięczamy nie poecie, lecz dyplomacie, Charlesowi Ogier, ale nawet jego tak niezwykły widok sprowokował do poetyckich porównań. Pod datą 19 listopada 1635 r. opisał on ucztę z udziałem agenta króla angielskiego, Gordona: „Była na tej uczcie żona Gordona, ubrana na modłę angielską, choć sama jest gdańszczanką, która chwyciła nas za oczy swą pięknością i strojem. W przeciwstawieniu do matki Gordona – na modłę niemiecką ubranej, i siostry – na polską, ta wyglądała, jakby przybyła z orszaku Wenery, tak miała obnażone ramiona i piersi, a włosy rozpuszczone i w loki pozawijane, tak kosztowną wreszcie i bijącą w oczy szatę, że z wszystkim tym doszła już do rozwydrzonego zbytku. Poznać było, że wraca z Anglii, gdzie przez dwa miesiące tak szczęśliwie się wyuczuła tych sztuk”.
Prawdziwy przełom w kroju polskich sukien „pod szyję” nastąpił dopiero w połowie XVII w., kiedy do Polski przybyła królowa Ludwika Maria i jej francuski fraucymer. Przywiozły one suknie z obszernie wyciętym dekoltem odsłaniającym piersi. Jan Andrzej Morsztyn, który pojął za żonę jedną z dworek królowej, w swej poezji nieraz zachwycał się nową modą. Szereg wzmianek na jej temat odnaleźć można w wierszach Kanikuły z 1647 r.:
Piersi, francuskim kołnierzem okryte,
Wygodnym wiatrom nie tak niedobyte,
Żeby nie miały, wionąwszy coś z boku,
Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku.
Ów wietrzny sprzymierzeniec będzie pojawiał się jak na zawołanie za każdym razem, gdy tylko wzrok poety skieruje się na dekolt upragnionej, jak w wierszu Dyskrecja, gdzie igrającemu ze śpiącą dziewczyną Zefirowi towarzyszą putta:
Ale jeden z nich, nad insze swawolny,
Kształt jej rozpinał i do piersi wolny
Oczom swym przystęp sprawił i w te znoje
Tam chłodził oczy i swoje, i moje.
Liczniejsi byli jednak ci, których otwarcie nowych horyzontów w niewieściej modzie bynajmniej nie zachwyciło. W tym samym czasie zaczynają się bowiem gromko odzywać zgorszone głosy moralistów. Oburzonym kaznodziejom (np. Adam Gdacjusz krytykował „panny i panie, które nagiemi i odkrytymi szyjami, ramionami, piersiami pychą po sobie pokazują”) wtórowali poeci. Krzysztof Opaliński, pisząc do brata, iż Ludwika Maria otoczyła jego żonę troskliwą opieką, z wyraźną ulgą dodaje: „Wystroiła mi ją tyż cale po francusku krom tego, że cycków nie pokazuje, choć to alamodissimum”. Mniej oględnie o nowej modzie wyrażał się w Satyrach:
Niewidziana za Lecha pierś na pół odkryta
U żadnej białejgłowy; teraz już wyglądać,
Że i wszystko odkryją, i wstyd zetrą z czoła.
Przyłączył się do niego Wojciech Stanisław Chrościński, który w satyrycznym Projekcie na mody francuskie w Polszcze tak wzdychał do niegdysiejszych czasów:
Pierś, która pochop i w niechcącym wzmaga,
Nie była nigdy odkryta i naga,
Ale modlitwą zaprzątnione członki,
Różańce albo nosiła koronki.
Mimo licznych głosów oburzenia, dekolty sukien nieubłaganie się powiększały aż po wiek XVIII, kiedy to modne się stały specjalne wycinane gorsety. Z początkiem stulecia ukazał się anonimowy druczek Płaszczyk niestrojnej damie ... albo 64 epigrammata na obnażone piersi. Satyryczne epigramaty poprzedza wiersz, z którego wynika, że do ataku na obszerny dekolt skłoniły wierszopisa-moralistę zmiany, jakie właśnie nastąpiły w kroju sukien:
Na co dotąd wstydliwe oko nie patrzyło,
Z tego też satyryczne pióro nie szydziło;
Teraz, awizowane przyjazną powieścią,
Nagość kartą krytyczną okrywa niewieścią.
Płaszczyk to na bez wstydu obnażone ciało,
Żeby dobrych swym blaskiem oczu nie psowało.
Czemu problem stawał się dla mężczyzn coraz bardziej dojmujący, wyjaśnia antropologicznie wręcz skrupulatny opis księdza Jędrzeja Kitowicza: „Gdy nastały te długie suknie, nastały oraz i gorsy wycinane tak, iż całe plecy aż po łopatki i pół piersi aż do brodawek suknią nie były przyodziane, co było widokiem oczy skromne przerażającym, a lubieżne zapalającym; zakrywały-ć ony wprawdzie tę ponętę swoją chustkami [...] albo też palatynkami strusimi; ale takie to były zakrycia, które wąskim przesmykiem rzuconego cienia więcej jeszcze blasku ciału, przeglądającemu jak przez sieć albo przez kratę, dodawały”. I jak tu nie trzymać z Molierowskim Świętoszkiem, podającym chusteczkę do przykrycia wzniecającego pożądliwe myśli dekoltu Doryny?