Luigi Cornaro, wenecki szlachcic epoki odrodzenia, w 1558 roku sformułował zalecenia, jak dbać o siebie, by długo żyć. Przywiązywał wagę do diety, przypominał, czym jest umiarkowanie w jedzeniu i piciu, wydalanie, czystość humorów – płynów w organizmie, baczenie na oddziaływanie kosmiczne i na klimat. Jego dzieło zostało przetłumaczone na język polski dopiero w 1765 roku przez Franciszka Michała Leśniewskiego i opublikowane jako Nauka zdrowia to jest, skuteczny sposób którym się zdrowie dobre i życie, a przy tym zmysłów, rozumu i pamięci całość, aż do ostatniej starości dochować może. Jednak, jak zwraca uwagę Georges Vigarello we Wprowadzeniu do Historii ciała, wyjątkowość tego poradnika polegała na wyraźnie ironicznym stosunku wobec dawnych przekonań oraz zaleceń alchemików i astrologów. Czytelna jest krytyka praktyk okultystycznych, astrologicznych koncepcji oddziaływania ciał niebieskich czy alchemicznych współzależności pomiędzy substancjami. Wskazówki wenecjanina dezawuują dawne podejście do zdrowia i mówią o ciele w nowoczesnym ujęciu, ciele podporządkowanym działaniom fizyki; kwestie stanu zdrowia i choroby wyrażać ma od tej chwili zasada przyczyny i skutku.
Nie oznacza to jednak rezygnacji z medycyny ludowej czy też odniesień sakralnych. To właśnie epoka nowożytna, w której nastąpiło wyodrębnienie się ciała, tym mocniej nasiliła konflikt kulturowy między wizjami naukowymi a tradycyjnymi. Georges Vigarello określa ten proces jako podwójną dynamikę kształtowania podejścia do ciała – ujarzmianie i wyzwalanie: ujarzmianie przez zbiorowość i szeroki kontekst publicznej reprezentacji, traktowanie zdrowia jako zbiorowej troski, a wyzwalanie za sprawą indywidualnej wrażliwości, kształtowania intymności, osobistego dążenia do budowania silnego organizmu. Wciąż wiele chorób przypisywano czynnikom osobistym: przodkom czy złej kondycji fizycznej, brakowi higieny, nadmiernej pobłażliwości, nieumiarkowaniu czy zgubnemu trybowi życia.
Spośród nielicznych polskich traktatów XVII wieku poświęconych architekturze cywilnej warto wskazać te, w których ważną rolę odegrała kategoria zdrowia. Zagadnienie zdrowego trybu życia, dbałości o ciało, wysoką jakość bytu, jaką zapewnić miała prawidłowo wzniesiona budowla, wydaje się znaczącym kryterium działania dla ówczesnych architektów. Nie chodziło wyłącznie o piękno. Wartości estetyczne kojarzone są w polskich traktatach z wartościami utylitarnymi, a do nich zaliczała się właśnie ochrona zdrowia. Bazując na medycznych dokonaniach wieku XVII, traktaty chętnie operowały wskazówkami, które miały być przydatne w zakładaniu siedziby położonej w otoczeniu nie tylko pięknym, ale i przyjaznym ludzkiemu organizmowi, zapewniającym długie i szczęśliwe życie, któremu nie przeszkodzą choroby.
Najważniejszą koncepcją budowy powiązaną z funkcjami organizmu, której wpływ odnaleźć możemy w polskiej myśli architektonicznej XVII wieku, jest teoria humoralna. Głosi ona, iż największe znaczenie dla stanu zdrowia lub choroby ma poziom czterech płynów w organizmie: krwi, śluzu, żółci i czarnej żółci. Ich równowaga decyduje o kondycji zdrowotnej jednostki. Dlatego tak istotne dla architektury tego okresu będzie sprzężenie pojęć wilgotny i suchy, a także oddziaływanie tych warunków na zdrowie człowieka, na jakość życia, wreszcie – na stan budynku mieszkalnego czy jego otoczenia. Podobnie jak płyny ustrojowe, rzeczywistość architektoniczna powinna pozostawać w wewnętrznej równowadze.
Drugą istotną koncepcją funkcjonowania organizmu w kontekście traktatów poświęconych nowożytnemu budownictwu jest myśl Galena. O tworzywie organizmów decydują, jego zdaniem, cztery elementy: ogień, woda, ziemia i powietrze. Odpowiadają im cztery jakości: ciepło, wilgoć, suchość, zimno. Za najważniejszy płyn ciała Galen uważał krew, i to ona miała według niego transportować pozostałe składniki humoralne. Od przewagi któregoś z nich zależał ludzki temperament. W medycznej filozofii Galena zdrowie i życie wiążą się z ciepłem. Wspomniane jakości – ciepło, wilgoć, suchość i zimno – związane z przemianami cyklu rocznego, a szczególnie napięcie wynikające z ich przeciwieństw, stanowiły ważny aspekt nowożytnej architektury.
Rozpocznijmy do kwestii prawidłowego usytuowania siedziby. Autor Krótkiej nauki budowniczej dworów, pałaców, zamków podług nieba i zwyczaju polskiego, niewielkiego traktatu z 1659 roku, uważanego za pierwsze teoretyczne polskie dzieło o nowożytnej architekturze cywilnej, zaleca wyraźnie: „W położeniu uważać wprzod miejsce, ktore ma być zdrowe przy suchym powietrzu, wygodne przy żyznym kraju, przy wodzie żywey, albo – można-li – portowej rzece, przytym przy sposobności lochów i sklepów. Wesołe na koniec przy pięknym prospekcie. […] Starzy Polacy albo na wysokich górach, albo w dole i w błocie murowali, jako to dawne zamki pokazują. Ale góry wiatrom podległe, dla których okna trudno być mogą całe, potym zimno zbytne. Na koniec wody nie masz. Niskie zaś miejsca dla zbytniej wilgotności niezdrowe i piwnic mieć nie mogą. Najwcześniejsza tedy albo równina, albo niewielki pagórek z prospektem wesołym” (s. 4).
Co znaczy w kontekście staropolskiego rozumienia krajobrazu pojęcie „zdrowy”? Okolica, jak mówi autor Krótkiej nauki budowniczej…, powinna odznaczać się zdrowym, czyli suchym powietrzem. W wielu punktach traktatów podkreślana jest szkodliwość wilgoci. Także w tym fragmencie miejsca niskie, błotniste wskazane są jako niezdrowe, niewłaściwe do wznoszenia tam siedziby, gdyż właśnie cechuje je wilgoć, którą uważano, nie bez racji, za przyczynę wielu chorób. Ale, z drugiej strony, i zbyt wietrzne miejsce nie służy zdrowiu. Jest wtedy zbyt zimno, nie można zbudować dużych okien dostarczających światło, bo wiatr niesie przenikliwy chłód. Ważne zatem, aby otoczenie było przede wszystkim suche i żyzne, a w pobliżu znajdowała się bieżąca woda – rzeka czy strumień.
Kolejną sprawą, jaka jest istotna przy wyborze położenia siedziby i w jej rozplanowaniu architektonicznym, dotyczącą zdrowych warunków życia są kierunki świata i związane z nimi czynniki klimatyczne. Anonimowy autor Krótkiej nauki budowniczej… głosi: „Co zaś do obrocenia domu ad certam plagam, tego się w Polszcze, ile możem, strzec trzeba, aby czoło budynku, weście i faciata, która zwykła być najozdobniejsza, nie była na zachód. Bo z doświadczenia mamy, że wiatr z jesiennym deszczem obije tynk, zwłaszcza gdy mróz zwilgotniałą ścianę ściskać pocznie, nie tylko wapno nie wytrzyma, ale i nie każdy kamień” (ss. 5–6).
Usytuowanie domu wiązało się ściśle z kierunkami świata. Autor wskazuje, że, o ile to tylko możliwe, nie należy lokować wejścia głównego siedziby od strony zachodniej. Tłumaczy to względami praktycznymi, przestrzegając przed niebezpieczeństwem zniszczenia fasady, a przecież jest to zawsze najkosztowniejsza, najbardziej wystawna część dworu. Wielokrotnie już wspomniany problem szkodliwego działania wilgoci, wywiedziony z nauki o humorach, znalazł także swój wyraz w innym aspekcie związanym z kierunkami świata i układem budowli. Co oczywiste, mniej ozdobnym elementem budynku był jego tył, ale i tę część należało odpowiednio zabezpieczyć, wybrukować w celach zdrowotnych. Wskazuje na to inny ważny tekst doby staropolskiej: Ziemiańska generalna oekonomika Jakuba Kazimierza Haura z 1679 roku, w której w Suplemencie mówiącym o budownictwie cywilnym w Polsce znajduje się informacja: „Tyły abo Zadź spadzisto oburkować; aby wszelkie fetory, y rożne wilgotności domowe, y też deszczowe precz schodziły: tak dla konserwacyey czystego Domu, iako też у dla zdrowia. W Koło także Fabryki dobra iest rzecz oburkować, aby deszcz y inne wilgotności nie przeciekały fundamentow, bo burk dobry ma tę cnotę, że nie przepuśći w się żadney wilgotności” (s. 9).
Zdrowie człowieka, zdrowie mieszkańców w zależności od klimatu analizuje zresztą Haur wielokrotnie. Autor podkreśla, że inne budynki powinno się wznosić na lato, a inne na zimę, ze względu na specyfikę polskiego klimatu. Owo dostosowanie – zarówno rozmiaru, jak i przestronności pomieszczeń, wielkości otworów, a nawet ogólnego wrażenia estetycznego – tłumaczy także kwestiami zdrowia: „Dwoiakie a godne konsyderacyey znayduia się maniery w Budyńkach; insze na Lato, insze na Zimę, ile w kraiu naszym Polskim. Na Lato moga bydź wesołe wystawione Fabryki wspaniałe, y pozorne wysokośćią połapow, przestronośćią Pokoiow, szerokośćią y długością pozornych okien, rożnych z kamięnia inwencyey pawimentow: Takich albowiem Fabryk radzi zażywać wesoła Wiosna, y Lato dla zdrowia y wczasu człowieka. Lecz contrârium fuadet, dla wygody zima aby skromneysze budować, […] abyś nie dopaleniem się wielkich gmachow, wiele lasu niepsował y przyiaćiela wiernego, Calor amiсus naturae niedyzgustował, tak staruszkiewicom, iako y młodym ludziom. Pomiernych tedy we wszytkim radzi zażywać Zima gmachow”.
Wraca tu charakterystyczny dla ksiąg gospodarskich, do których należała Oekonomika ziemiańska generalna, podział roku na cztery pory. Natura, jej systematyczna zmienność, struktura jej poszczególnych wcieleń w każdej z pór roku ma warunkować prawidłową architekturę: najbardziej do niej dostosowaną, bliską naturze i mogącą dzięki temu zapewnić zdrowe życie. Ponadto myśl wyrażona w tym fragmencie nawiązuje do teorii humoralnej i idei jedności ze wszechświatem. Jedność tę wyraża synergia czterech żywiołów oraz powtarzalność zmian por roku. Ciepłą i ruchliwą krew kojarzono z ogniem i wiosną, ciepłą i suchą żółć łączono z powietrzem i latem, zimna i wilgotna flegma przypominała wodę i zimę, porę przeziębień, a zimny i suchy humor czarny – melancholia – podobny był do ziemi i jesieni.
Ciekawym i istotnym aspektem w kontekście zdrowego budownictwa w XVII wieku w Rzeczypospolitej jest problematyka samej materii, a także zasadniczej konstrukcji budynku. Polska architektura tego okresu realizowana była głownie w drewnie, co nieraz budziło kontrowersje, chociażby w opinii cudzoziemskich podróżników. Jean le Laboureur, dworzanin królewski, w czasie podroży po Europie Środkowej, gdy towarzyszył marszałkowej de Guebriand, ambasadorowej Francji, królewski dwór myśliwski Wazów w Nieporęcie, który odwiedził 3 marca 1646 roku, opisał jako wspaniałą i wystawną budowlę, w której niczego więcej żądać nie można, tylko trwalszego materiału. Jego zdaniem jest ona jak „okręt, który często opatrywać trzeba”.
Podobnie autor Krótkiej nauki budowniczej… zdecydowanie krytykuje ten materiał budowlany. Uważa go za nietrwały, niebezpieczny, gdyż ulegający łatwo ogniowi i wymagający częstej naprawy: „Dwor nazywam o jednym piętrze budynek albo z drzewa, albo z muru. Ale życzyłbym, aby z muru, albowiem trwałość i przeciwko ogniowi bezpieczeństwo, i nie tak częsty koszt na poprawę, więc i nie tak wielka speza jakoby kto rozumiał, te wszytkie uwagi słusznie mur zalecają” (s. 14). Dalej autor mówi nawet wprost, że kto muruje, ten buduje, utożsamiając samo wznoszenie budowli z murowaniem.
Dlaczego ten rodzaj materiału był tak kontrowersyjny dla teoretyków architektury? Ważną cechą drewna jest jego podatność na działanie wilgoci, a jej właśnie obawiano się najbardziej w kontekście chorób, jakie niesie. Jak pisze anonimowy autor Krótkiej nauki budowniczej…: „Jeżeli jednak ma być z drzewa to najwięcej uważać potrzeba firmitate[m]. Gruntowna tedy drewniana structura ma mieć fundament dobry, a można-li, podmurowany. Tak albowiem przycieś (ktora ma być dębowa) gnić nie będzie ani ustępować. Więc i zdrowsze izby, i nie tak wilgotne, kiedy albo nasypaną ziemią trochę […] albo gdy sklepy pod nimi” (s. 14). Podmurówka lub solidny podniesiony fundament zapewniały „zdrowsze izby”, co oznaczało: „bardziej suche”.
W osuszaniu izb pomagały kominki. Jakub Kazimierz Haur docenia ich prozdrowotne działanie: „Kominki w Izbach mieszkaiącym ludziom, barzo są zdrowe bo wszytkie zaduchy, fetory y zbytnie wilgotności niemi wychodzą: do tego gdy się w nich ogień pali wszelkie wilgotnośći napuchnione, y inne wysuszaia humory”.
Mimo tych wskazań w Rzeczypospolitej najczęściej budowano z drewna. Głównie ze względu na dostępność i stosunkowo niską cenę tego budulca, ale nie tylko. Paradoksalnie istotne znaczenie miały także względy zdrowotne. Najchętniej wybieranym drewnem było drewno modrzewiowe, które jest średnio ciężkie, dość twarde, łatwo łupliwe i, co ważne, dość trudno zapalne. Ma małą kurczliwość, nie pęka i nie paczy się, dobrze się suszy oraz ma bardzo wysoką trwałość. Żywica modrzewia jest również substancją bardzo cenioną i poszukiwaną do wyrobu terpentyny, zwanej wenecką, która służyła przede wszystkim jako rozcieńczalnik farb oraz składnik werniksów w technice olejnej czy terpentynowo-olejnej. W kulturze staropolskiej miała także zastosowanie medyczne. Do XIX wieku używana była jako składnik lekarstw: maści i okładów, stosowanych przy egzemach i owrzodzeniach. Aplikowano ją także wewnętrznie, w postaci roztworów alkoholowych, jako lekarstwo na gruźlicę i inne choroby płucne.
Wszystkie te aspekty zdrowej architektury wyrażone w XVII-wiecznych polskich traktatach pozostają w związku z popularnymi poglądami na temat przenoszenia chorób i zarażania się nimi. Zgodnie z myśleniem miazmatycznym sądzono, iż choroba szerzy się nie przez kontakt osobisty, ale przez wyziewy otoczenia. Niektóre miejsca postrzegano jako zdrowsze, a inne jako bardziej niebezpieczne, stąd szerokie wskazania odnośnie do położenia budynków, materiałów budowlanych, układu pomieszczeń właściwego dla danej pory roku. W przypadku gorączek przerywanych, takich jak malaria, wiedziano powszechnie, że ci, którzy żyją w pobliżu bagien, są na nie bardziej narażeni. Gorączki słabe i wysypkowe (na przykład tyfus) trapią ludzi biednych, żyjących w miejscach przeludnionych, nękają osoby przebywające w więzieniach i przytułkach, w koszarach i na statkach. Złe otoczenie rodzi także złe powietrze, które z kolei wywołuje choroby.
W wieku XVIII choroby po raz kolejny w dziejach Europy dotknęły nie tylko ciało indywidualne, ale i zbiorowe. W stuleciu tym nastąpią jeszcze energiczniejsze niż wcześniej działania na rzecz zapobiegania epidemiom. Wszechstronnie stosowane będą nowe strategie dbania o czystość: mycie, okadzanie, bielenie wapnem, skrapianie sokiem z cytryny i octem, częste wietrzenie, walka o dobrą kondycję i dyscyplinę. Wiek XVII jednak pamięta przede wszystkim o dbałości o zdrowie osobiste, którego ważnym elementem, jak głoszą architektoniczne traktaty tego okresu, jest zapewnienie prawdziwie opiekuńczego schronienia.