Niewygasłe pragnienia Zygmunta III, by odzyskać koronę szwedzką, wplątały Rzeczpospolitą w latach 20. XVII w. w kolejną odsłonę wojen z północnym sąsiadem. Tym razem pierwsi uderzyli Szwedzi, zdobywając w 1621 r. Rygę. Podczas gdy król snuł plany kontrofensywy i desantu w Skandynawii, jego kuzyn Gustaw Adolf latem 1626 r. niespodziewanie opanował pruską Piławę – port strzegący drogi do Królewca –w następnym roku zaś uderzył na polskie Prusy Królewskie. Trwający do 1629 r. konflikt uzyskał miano wojny o ujście Wisły.
W osobliwej sytuacji znalazł się wówczas elektor brandenburski i zarazem książę pruski, Jerzy Wilhelm. Po długich zabiegach uzyskał on w 1621 r. nadanie lenna pruskiego i jako hołdownik Zygmunta III powinien wesprzeć go w walce ze Szwedami. Tymczasem jeszcze jesienią 1620 r. zgodził się na ślub swej siostry Marii Eleonory z Gustawem Adolfem, a latem 1626 r. oddał Piławę bez jednego strzału. Wywoływało to w Polsce jak najgorsze wrażenie, a elektor i sami Prusacy w obliczu nowej wojny z trudem mogli liczyć na sympatię Polaków. Gdy król Zygmunt III żądał od elektora w lutym 1627 r. pomocy w wojnie ze Szwedami, ten zabiegał o neutralność dla Królewca. Elektor nie zaniedbał zresztą osobiście zjawić się w Prusach późną jesienią 1626 r., a dotarłszy do Królewca, rozpoczął usilną akcję zmierzającą do uchronienia kraju przed rabunkami tak szwedzkimi, jak polskimi. Słowem, on i jego kraj znaleźli się między młotem a kowadłem.
Prusy Książęce już od początku XVII w. doświadczały kosztów wojen prowadzonych przez Rzeczpospolitą na odległych obszarach Inflant, Moskwy czy Mołdawii. Tym razem wojna bezpośrednio dotknęła ziem pruskich, pociągając za sobą zwykłe w takich razach zniszczenia. Silnie też dała się odczuć obecność i „gospodarka” wojsk polskich w Prusach Książęcych.
Skargi na polskie rabunki w Prusach, i to formułowane przez samego elektora, zaczęły się pojawiać już w lutym 1627 r. (Jerzy Wilhelm pisał w tej sprawie do Marcina Kazanowskiego, przyszłego hetmana). Towarzyszyły im pierwsze, na razie tylko kilkustronicowe wykazy szkód. Na wszelki wypadek elektor już w marcu wydał uniwersał regulujący wydawanie zaopatrzenia wojsku polskiemu – i zaraz następnego dnia musiał zmierzyć się z wtargnięciem do starostwa kwidzyńskiego 1,5 tys. żołnierzy Kossakowskiego, którzy zajęli i splądrowali tamtejsze wsie, dopuszczając się zabójstw i wyduszając okup 8 tys. zł. Oczywiście w ślad za tym poszła płaczliwa skarga elektora do króla Zygmunta III.
Na niewiele to się zdało, a skargi na nadużycia polskich wojaków zaczęły się mnożyć. Kasztelan halicki Marcin Kazanowski w listopadzie 1628 r. wydał nawet specjalny uniwersał, określający comiesięczne obowiązki Prus Książęcych w zakresie wyżywienia swojego regimentu. Przytoczmy dla przykładu niektóre pozycje: dla jednego jeźdźca korzec mąki miary działdowskiej albo 5 ćwierci miary kwidzyńskiej, pół korca kaszy, korzec słodu, 6 korców owsa, wóz siana, dwa wozy słomy, faska kapusty, cztery kury, dwie gęsi; dla czterech jeźdźców jałowica, połeć mięsa, baran, korzec grochu, kopa gomółek sera.
Regularne wydawanie wiktuałów w tej wysokości miało zapobiec grabieżom. Niemniej, nawet to obciążało poważnie ludność Prus Książęcych. Elektor negocjował zatem wysokość tych obciążeń z hetmanem Stanisławem Koniecpolskim. W rezultacie hetman wydał taksę hiberny – czyli świadczenia na utrzymanie wojska zimą – opublikowaną drukiem w Prusach. Przewidywała ona m.in. jałowicę bądź wołu dla sześciu jeźdźców, dla jednego zaś korzec pszenicy, miarę piwa, 6 korców owsa, wóz siana, 20 wiązek słomy, 4 kury, 2 gęsi, połeć boczku, ćwierć korca grochu, drzewo z lasu. Hetman określił też sposób wydawania tej żywności – mieli do tego prawo tylko komisarze elektorscy i tylko wobec dowódców polskich. Zabroniono samowolnego wybierania stacji u ludności pruskiej, zastrzegając jako jedną z kar potrącenie winowajcy przynależnej mu hiberny.
W ślad za tym elektor wydał w lutym 1629 r. własny uniwersał w sprawie hiberny dla wojsk polskich, określający ekwiwalenty pieniężne dla oznaczonych przez hetmana danin w naturze, np. 10 zł za jałowicę, 2 zł za korzec pszenicy, 1 zł 20 gr za miarę piwa, 1 zł za korzec owsa, 1 zł 6 gr za kurę, 4 zł 20 gr za gęś, 4 zł za połeć boczku, 3 zł 20 gr za korzec grochu itd.; pamiętajmy przy tym, że 1 zł liczył sobie 30 gr.
Jak widać z powyższego, w miarę upływu czasu sytuacja w Prusach Książęcych zaczęła się normować. Oczywiście nie brakowało nadal samowolnych rabunków żołnierskich, jednak co do zasady ustąpiły one zorganizowanemu poborowi świadczeń. Wpływ na to miał przede wszystkim jeden czynnik – obecność w Prusach zarówno samego elektora, jak i naczelnego wodza wojsk polskich, którym po odjeździe Zygmunta III był hetman polny koronny Stanisław Koniecpolski. Obie strony mogły zatem negocjować warunki koniecznej współpracy na odpowiednio wysokim szczeblu, a co więcej, obecność hetmana – sprawującego w czasie wojny sądy nad żołnierzami – zapewniała dużo szybsze i pewniejsze wymierzanie sprawiedliwości niesfornym wojakom. Nie ulega wszakże wątpliwości, że koniec wojny jesienią 1629 r. przyniósł ogromną ulgę ludności pruskiej – co dotyczy również polskich Prus Królewskich.