Jedną z bardziej egzotycznych podróży Jana Potockiego była opisana przez niego wyprawa do położonego najbardziej na zachód, nad Oceanem Atlantyckim, kraju Maghrebu. W 1791 r. dotarł on do Maroka i pozostał w tym państwie ponad dwa miesiące. Wojaż ten był częścią większej podróży rozpoczętej w poprzednim roku, w atmosferze gorących sporów politycznych toczących się w kraju podczas obrad Sejmu Wielkiego, jeszcze przed uchwaleniem Konstytucji 3 maja. Pod koniec lata 1790 r. Jan Potocki, gorący zwolennik reform społeczno-politycznych w duchu rewolucji francuskiej oraz oparcia odbudowy kraju na sojuszu z mocarstwami ościennymi (najpierw Rosją, a później Prusami), wyjechał do Francji. Wiadomo, iż w październiku tego roku dotarł do Paryża, gdzie udzielał się towarzysko i brał udział w życiu politycznym. Uczestniczył m.in. w posiedzeniach radykalnego klubu jakobinów. Miał również prowadzić rozmowy i pertraktacje z ambasadorem szwedzkim w kwestii możliwej kandydatury króla tego kraju na tron polski. W początkach 1791 r. zawiesił jednak swoje dotychczasowe zajęcia i wyjechał do Hiszpanii. Przebywał dość długo w Andaluzji, a stamtąd przez Cieśninę Gibraltarską dostał się na początku lipca tego roku do Maroka. Punktem tranzytowym był Kadyks, z którego Potocki udał się bezpośrednio do portu w Tetuanie, położonego na śródziemnomorskim wybrzeżu Maroka, dotarł tam rankiem 2 lipca.
Była to trzecia eskapada Potockiego do Afryki. Jego opiekunem na miejscu był kaid, zwierzchnik administracyjny okręgu posiadający też jurysdykcję wojskową. Potocki utrzymywał dobre relacje i bliskie kontakty z przedstawicielami mocarstw europejskich, m.in. wicekonsulem angielskim oraz ambasadorem Szwecji. Z entuzjazmem opisywał swoje wrażenia odnośnie przyrody i klimatu (mierzył temperaturę przy pomocy termometru Fahrenheita). Notował, że szczególnie uciążliwy jest południowo-wschodni wiatr znad Sahary, który przynosi ze sobą nieznośny upał. Chwalił również dobroczynny wpływ chłodnej bryzy znad Atlantyku. Dokładne poznawanie kraju i ludności nastręczało jednak pewnych problemów, gdyż Potocki musiał się poruszać w asyście zbrojnej eskorty przydzielonej przez kaida w celu ochrony przed napastliwym tłumem. Korzystał też z pomocy tłumaczy. Twierdził jednak, iż cudzoziemcom – z wyłączeniem Hiszpanów darzonych powszechną nienawiścią – nie grozi niebezpieczeństwo ze strony Maurów, jak określał tamtejszych mieszkańców. W jego ocenie dotyczyło to jednak w głównej mierze ludności miast, gdyż żyjący w ubóstwie mieszkańcy terenów wiejskich byli skorzy do rabunków, rozbojów i zabójstw, przed czym podróżnych mogła ochronić tylko zbrojna ochrona przydzielana przez kaida. Potocki podkreślał różnorodność etniczną Marokańczyków, wśród których wyszczególniał grupy: Arabów (Maurów), Murzynów, Żydów oraz Berberów z gór Atlasu (kupił od nich skórę upolowanej pantery).
Obyczaje wyznawców islamu uważał za surowe, chociaż dopatrzył się wielu przykładów indywidualnej rozwiązłości i skłonności do kłamstw. Oburzało go barbarzyńskie traktowanie niewolników oraz w ogóle istnienie tego procederu. Opisał ciekawy zwyczaj usypywania kopców kamieni nad grobami świętych mężów islamu. Barwność i różnorodność świata kultury arabskiej podkreślało istnienie wielu sekt muzułmańskich, m.in. połykaczy węży. Potocki jako człowiek oświecenia był jednak całkowicie sceptyczny wobec prawdziwości ich ekstatycznych obrzędów i niesamowitych deklaracji. Pisał też o nieprawdopodobnej dla Europejczyka skali wielożeństwa oraz istnieniu wielu haremów. Przytaczał przykład jednego z cesarzy mającego 800 synów oraz dostojnika z Meknes posiadającego 4 tys. żon, którym w kilku serajach usługiwało 20 tys. niewolnic.
Potocki spotkał się w Maroku z uczonym Żydem posiadającym sporą bibliotekę, a w niej egzemplarz Talmudu z dedykacją dla króla Chazarów, „dawnego władcy naszych południowych prowincji”.
Polak zauważył w afrykańskim kraju prawie całkowity deficyt lekarzy, a jednocześnie przyzwoity, choć przestarzały stan kultury i wiedzy medycznej, gdyż wielu mieszkańców leczyło się samodzielnie, korzystając z dzieł Awicenny.
Ważnym punktem pobytu w Maroku była audiencja Potockiego u sułtana rezydującego w mieście Sala (leżącym w bezpośrednim sąsiedztwie Rabatu). Przejazd na wybrzeże atlantyckie Maroka odsłonił przed Potockim nieco wnętrze tego kraju, chociaż orszak podróżny nie oddalał się zbytnio od wybrzeży. Kwestie bezpieczeństwa były niezwykle istotne, gdyż w Maroku panowała wówczas wojna domowa pomiędzy dwoma braćmi (synami Muhammada III) pretendującymi do tronu sułtana.
Widok interioru zachwycał go egzotyką, chociaż pod względem klimatu i ukształtowania terenu przypominał mu Andaluzję. Jedyną różnicą była obecność karawan wielbłądów stale przemieszczających się w różnych kierunkach. Droga Potockiego do pałacu sułtana wiodła przez Tanger i dawała możliwość dokładnego poznania marokańskiej flory oraz fauny. Godna podziwu była jego dobra znajomośćżyjących tu owadów. Widok klifowych wybrzeży w okolicach Rabatu oraz pokrytej wydmami plaży nasunął mu myśl o wielkim kataklizmie przełamania lądu i zatopieniu Atlantydy, której pozostałościami miały być Wyspy Kanaryjskie.
W architekturze marokańskiej dostrzegał naturalne pokrewieństwo i wyraźne analogie z arabskim budownictwem Andaluzji, np. wieży minaretu w Rabacie i Giraldy w Sewilli. W mieście Asila dostrzegał architektoniczne ślady obecności Portugalczyków, do których niegdyś należało to miasto. W czasie krótkiej audiencji (2 sierpnia) Potocki przy pomocy genueńskiego ministra zamienił kilka słów z sułtanem, który okazał mu swoją łaskawość, co zapewne wpłynęło na bardzo pochlebną opinię polskiego szlachcica o „pięknej, szlachetnej i wspaniałej” fizjonomii władcy. Nie spowodowało to jednak zmiany oceny panowania Jazida ibn Muhammada na całkowicie pozytywną. Potocki pisał bowiem o chaosie panującym w kraju, rabunkach karawan oraz napiętych stosunkach zagranicznych grożących wypowiedzeniem wojny Hiszpanii w celu zagarnięcia enklawy Ceuty. Dwa dni później ponownie stanął przed cesarzem z bogatym prezentem składającym się z wielu gatunków szlachetnych tkanin, cukru, herbaty i paradnej szabli owiniętych w chusty. W rewanżu otrzymał lwią skórę z komentarzem, iż zwierzęta te żyją na wolności, nie niepokojąc ludzi, gdyż pożywienie zapewniały im licznie występujące w Maroku dziki, których ludność nie spożywa ze względu na zakazy koraniczne. U pobliżu dworu cesarza przebywał ponad tydzień, mając wiele okazji do poznania jego prawdziwego oblicza. Zapamiętał aż nadto dobrze zakucie w kajdany paszy, który podarował sułtanowi zbyt skromny prezent (kilka koni). Wielkorządca został dodatkowo skazany na zapłacenie wysokiej grzywny. Potocki donosił o okrutnej egzekucji murzyńskiego służącego, który za uderzenie Maura został zachłostany na śmierć. Przy całym zamęcie panującym w kraju Potocki uznał władzę cesarza za rodzaj despotyzmu, a jemu samemu zarzucał chciwość i okrucieństwo. Liczne przejawy barbarzyństwa poprzedników obecnego sułtana Potocki opisał, przedstawiając historię Maroka oraz walk o władzę w tym kraju.
Przyczyna przedwczesnego opuszczenia Maroka, którego kulturę, religię, historię, geografię i demografię Potocki pragnął poznać jak najlepiej, była z gruntu polityczna i prozaiczna. Powodem wyjazdu była wojna z Hiszpanią, a w szczególności oblężenie i bombardowanie Ceuty na rozkaz sułtana (od 21 sierpnia). Ten wrogi krok wywołał odwetową wyprawę floty hiszpańskiej i ostrzeliwanie z okrętów Tangeru, rozpoczęte cztery dni później. Potocki podziwiał determinację sułtana mimo wysokich strat materialnych i ludzkich. Zwrócił uwagę na wojowniczość Arabów oraz ich bezgraniczne poświęcenie dla sprawy, a szczególnie religii. Pod tym względem wyróżniali się górale z Rifu, pasma gór Atlas, którzy palili się do walki, pragnąc oddać życie za islam i cesarza oraz męczeńską śmiercią otworzyć sobie drzwi raju. Mieszkając w bombardowanym Tangerze, Potocki nie czuł się bezpiecznie. W jego pobliżu eksplodował pocisk i jak relacjonował, przed odłamkami ochronił go tylko hiszpański kapelusz w typie sombrero. Dlatego snuł nawet plany dostania się wpław na pokład jednej z fregat portugalskich stojących na kotwicy w Cieśninie Gibraltarskiej. Kaid nie chciał bowiem zezwolić na jego wyjazd wobec groźby hiszpańskich bomb. Otrzymawszy zgodę, wypłynął ostatecznie 7 września, a następnego dnia dotarł do Kadyksu.
Po powrocie do Europy Potocki wyjawił prawdziwą przyczynę swojej afrykańskiej eskapady, którą podjął dla rozrywki i odpoczynku. Z sentymentalną nutą refleksji wyłuszczył powody tej ryzykownej wycieczki do innego, bardziej ekscytującego świata kultury i przyrody pełnego urzekających pejzaży, dostarczających głębokich poruszeń serca i duszy: „Spokój pustyni, ryk fal na morzu, cisza i nawałnice, przenikliwe poświsty wiatru w czas słotny, krajobrazy i natura – oto prawdziwa ojczyzna samotnego marzyciela”. Wyprawa do Hiszpanii i Maroka była dla Potockiego nie tylko odskocznią od aktualnych problemów politycznych i osobistych. Pobyt w tych krajach dostarczył mu wrażeń i doświadczeń, które stały się źródłem literackich inspiracji do stworzenia najbardziej chyba znanej powieści Potockiego, a mianowicie utrzymanego w fantastyczno-przygodowej konwencji Rękopisu znalezionego w Saragossie.
Innym ciekawym elementem opisu podróży do Maroka był zamieszczony w nim fragment relacji z efektownego lotu balonem nad Warszawą, który Potocki odbył w towarzystwie Francuza Jeana-Pierre’a Blancharda rok wcześniej – w maju 1790 r.). Wrażenia z pobytu w Maroku rychło stały się szeroko dostępne, gdyż Potocki po powrocie w 1792 r. do Warszawy wydał swoje wspomnienia po francusku pod tytułem: Voyage dans l’empire de Maroc fait en l’anné 1791 suivi du Voyage de Hafez, recit oriental. Zamieszczona tam przez Potockiego nowela Podróż Hafeza skrywała natomiast pod kostiumem literackim polemiczne zapędy Potockiego, który swoim bohaterom wędrującym po Iraku i Arabii kazał dywagować nad dylematami ustrojowymi pasującymi do realiów polskich doby obrad Sejmu Wielkiego.