W roku 2015, po długich staraniach, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie nawiązało oficjalną współpracę z Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi (NGAB) w Mińsku. W roku 2016 dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego mogliśmy kontynuować prace w archiwum w Mińsku rozpoczęte na jesieni poprzedniego roku, prowadzone w celu poszukiwania materiałów związanych z rodem Sobieskich. Już pierwszy dwutygodniowy pobyt dwóch pracowników w mińskim archiwum ukazał nam ogrom stojącego przed nami zadania.
Swoistą kopalnią, którą penetrujemy w poszukiwaniu interesujących nas materiałów, jest Fond 694, czyli zespół archiwalny, zawierający te materiały archiwum Radziwiłłowskiego, które w okresie międzywojennym nie trafiły do Warszawy, wskutek czego wybuch II wojny światowej zastał je w zamku w Nieświeżu, a po wojnie złożono je w archiwum w Mińsku. W zespole tym znajduje się ok. 24 tys. jednostek archiwalnych, najróżniejszej objętości, zdarzają się i takie powyżej tysiąca kart. W jednej jednostce mogą się znaleźć materiały datujące się od pierwszych dziesięcioleci XVI wieku po te z XX stulecia.
Podczas trzech dwutygodniowych pobytów w archiwum w Mińsku przejrzeliśmy zawartość kilkuset jednostek. W pewnym stopniu pomocne okazały się inwentarze każdego z 14 działów (opisu) Fondu 694. Jednak nie możemy całkowicie na nich polegać; opis jednostki, która zawiera kilkaset, a nawet ponad tysiąc kart, siłą rzeczy nie da informacji o każdym dokumencie. Rzecz jasna, że nazwy geograficzne, na przykład Żółkiew, Złoczów, Tarnopol, Szawle, Jarosław albo nazwiska konkretnych osób, takich jak Jakub Sobieski, Konstanty Sobieski, Maria Kazimiera, Maria Józefa Wesslówna, czy ich zaufanych długoletnich sług, m.in. Andrzeja Wolskiego, Jana Lamprechta, Franciszka Wierusza Kowalskiego, Kazimierza Chlebowskiego pozwalają domniemywać, że w takiej jednostce znajdują się dokumenty dotyczące Sobieskich. Nic zatem dziwnego, że na nich skupiliśmy się w pierwszej kolejności.
Na obecnym etapie przy zamawianiu następnej porcji materiałów nadal kierujemy się nie tylko wiedzą historyczną, lecz także intuicją. Każdą otrzymaną jednostkę przeglądamy karta po karcie, szczegółowo przyglądając się ich treści. Jest to konieczne, gdyż wiele informacji mogą nam przekazać zarówno dokumenty, które wprost wyszły spod ręki któregoś z Sobieskich czy ich urzędników, z ich pieczęcią i podpisem pod tekstem, jak również te, które parę dziesiątek lat później zostały skopiowane, albo te, które oblatowane w księgach grodzkich czy ziemskich później doczekały się urzędowego wypisu. Niejednokrotnie na pierwszej karcie dokumentu nic nie zapowiada tego, co znajdziemy dalej. Może ona odnosić się do jakiegoś problemu, choćby z końca XVIII wieku, a dopiero później przytaczać cały dokument wystawiony nawet wiek wcześniej przez Sobieskich, wpisany do ksiąg urzędowych. Mamy w takich wypadkach do czynienia z kopiami, wypisami czy ekstraktami, nie zaś z oryginalnymi dokumentami. Co zatem zrobić, gdy oryginału nie znamy, bo zaginął? Wartość takich kopii jest wówczas nieoceniona.
Obok rzucających się w oczy, ładnie pieczętowanych, podpisanych dokumentów Sobieskich i ich urzędników, tyczących się spraw publicznych, życia samych członków rodziny Jana III czy spraw stricte majątkowych i gospodarczych, natykamy się na obfitą korespondencję pomiędzy drobnymi oficjalistami, ale też na bezmiar rozmaitych kwitów, inwentarzy, rachunków, raportów, kontraktów, protestacji, suplik poddanych, itd. Na pierwszy rzut oka większość takiego materiału wydaje się mało istotna. Co nam bowiem po krótkich informacjach, że jakiś poddany wydał do zamku wóz siana, a inny oddał czynszu 5 zł i 17 gr albo że hajdukowi z garnizonu w Żółkwi dano 2 zł na buty, a wdowie po zmarłym żołdacie pozwolono na zimę pobrać z pańskiego lasu darmową furę drewna? Gdyby to były pojedyncze dokumenty, rozrzucone na przestrzeni kilku czy kilkudziesięciu lat, można by je zignorować. Jednak w Fondzie 694 spotykamy jednostki zawierające po kilkaset kart zapełnionych takim materiałem z okresu jednego roku albo paru lat. Bywa tak, że kilka takich jednostek leżących obok siebie ma tego rodzaju dokumentację za kilkanaście, a nawet więcej lat. Tak wielki i zwarty materiał wraz z korespondencją zarządców zaczyna być wspaniałym źródłem do badań nad sposobem funkcjonowania majątków Sobieskich, które przecież stanowiły podstawę utrzymania Jana III i jego synów, zapewniających nie tylko byt rodzinie, ale także możliwość opłacenia wojska Rzeczypospolitej.
Podobnie sprawa się ma z drobnymi materiałami sądowymi z takich miast, jak Żółkiew, Złoczów czy Szawle. Wyjątkowo dużo zachowało się ich z Żółkwi, gdzie dla poddanych chrześcijańskich działał sąd gubernatora miasta, a dla żydowskich – sąd przy kahale. Dokumenty z opisem wewnętrznych i wzajemnych problemów obu społeczności odzwierciedlają swoiste warunki, w jakich poddani Sobieskich żyli w ośrodkach miejskich na Rusi.
Oprócz dokumentów związanych z Sobieskimi Fond 694 zawiera mnóstwo archiwaliów dotyczących innych rodów magnackich dawnej Rzeczypospolitej, oczywiście głownie skoligaconych z nimi Radziwiłłów. Podobnie jak w przypadku Sobieskich, będą to materiały rodzinne, publiczne, majątkowe, gospodarcze, wojskowe i inne. Nie zawsze zazębiają się one ze sprawami Sobieskich, mimo to wartość tych materiałów jest nie do przecenienia. Opisują one realia dawnego państwa polsko-litewskiego, w którym funkcjonowali Sobiescy, i pomagają nam lepiej zrozumieć działania, troski, wzloty i upadek rodu Sobieskich. Przykładem niech będzie przechowywany w kilku jednostkach materiał, dotyczący miasta Słucka, jednego z większych i ważniejszych centrów dóbr Radziwiłłów. W mieście funkcjonowały dwa zamki (stary i nowy), obsadzone przez liczny garnizon. We wspomnianych jednostkach znaleźć można mnóstwo drobiazgowych informacji o funkcjonowaniu garnizonu, kosztach jego utrzymania, relacjach pomiędzy nim a cywilną społecznością miasta, o losach starych, zaufanych oficerów radziwiłłowskich, stosunku samych Radziwiłłów i ich zarządców do oficerów i zwykłych żołnierzy, a także ich rodzin. Materiał ten dotyka problemów, które musiały występować w każdym innym prywatnym grodzie, gdzie stała prywatna załoga wojskowa, a takich nie brakowało także w dobrach Sobieskich. Mamy więc do czynienia z bardzo ciekawym materiałem porównawczym.
Podobnych materiałów poszukujemy również w księgach grodzkich przechowywanych w archiwum w Mińsku. Znajdują się tam nie tylko te z terenów Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale także z niektórych województw i powiatów koronnych, jak chociażby lubelskie, chełmskie, krasnostawskie, łukowskie, niektóre podlaskie. Księgi grodzkie są kopalnią wiedzy o życiu szlacheckiej społeczności na szczeblu lokalnym. Tu też musimy zdobyć się na cierpliwość, jako że księga za jeden rok może liczyć 500 kart i więcej, a są i takie, które dotyczą 2-3 lat i więcej, dlatego mają ponad 2000 kart. Tak opasłe tomy są rzadkością, choć objętość powyżej 1000 kart zdarza się stosunkowo często. Przeważnie są to najróżniejszego rodzaju protestacje, czyli skargi na doznane krzywdy od najbliższych, sąsiadów lub przypadkowych osób, jak również na straty wynikające z przemarszu wojsk, własnych i obcych. Często w aktach zapisano rozwój poszczególnych spraw, choć nierzadko nie jesteśmy w stanie znaleźć ich zakończenia.
Przerzucanie kolejnych kart może być nużące. Jednak gdy spojrzymy na nie z innej perspektywy, dostrzeżemy barwny świat stosunków pomiędzy lokalną szlachtą, która wbrew pozorom nie dybała nieustannie na majątek, zdrowie i życie sąsiadów. Pamiętać należy, że do ksiąg trafiały przede wszystkim skargi. Nikt nie opisywał pozytywnych wydarzeń, świadczących o dobrych stosunkach sąsiedzkich. A przecież i takie się zdarzały.
Co ważne, w księgach grodzkich (rzadziej w ziemskich) spotyka się wpisane do nich akty publiczne. Przykładem niech będą choćby instrukcje wydawane z sejmiku posłom na sejm, w których szlachta danej ziemi odnosiła się do aktualnych problemów i potrzeb Rzeczypospolitej. Ponadto znaleźć w nich można: listy królewskie (oryginały, ale częściej odpisy), uniwersały hetmańskie, a także listy innych dygnitarzy. Inne przykłady to różne lauda sejmikowe, najczęściej (ale nie zawsze) odnoszące się do problemów lokalnych, spisy majętności dla celów podatkowych, wykazy tych, którzy zalegali z oddaniem uchwalonych podatków, itd. Ciekawy materiał stanowią testamenty szlachty, dość często wpisywane do ksiąg grodzkich. Niejednokrotnie można spotkać w nich wspomnienia z udziału w wojnach, w wyprawach przeciwko bisurmanom, a wśród rzeczy zapisywanych spadkobiercom często wymieniane są przedmioty orientalnego pochodzenia, w tym również broń. Zdarzają się także prawdziwe niespodzianki, np. spisy jednostek wojskowych zaciągniętych przez Rzeczpospolitą na daną kampanię. Niekiedy mamy wykaz tylko tych chorągwi i regimentów, które przeszły przez daną ziemię, zostawiając ślad w postaci rabunków i gwałtów. Takie spisy, zawierające niekiedy imiona i nazwiska oficerów i ich towarzyszy, były potrzebne, aby potem na drodze sądowej domagać się odszkodowania od konkretnych jednostek wojskowych lub osób. Nam zaś dostarczają szczegółowych informacji na temat tego, gdzie i jakie jednostki wojskowe (także pod względem liczebności) w danym momencie znajdowały się pod komendą tego czy innego hetmana.
Wszystkie powyższe materiały, które odnaleźć możemy podczas kwerend w księgach grodzkich, pomagają nam w odtworzeniu realiów Rzeczypospolitej epoki baroku. W niej przyszło żyć, budować swoją fortunę i pozycję polityczną Sobieskim, w tym również Janowi III.
Pod koniec każdego pobytu w Mińsku typujemy dokumenty do skanowania. Wybieramy je pod kątem ich wartości i przydatności do szerszych badań nad dziejami rodu Sobieskich i Rzeczypospolitej ich czasów. Zakupione i wykonane skany katalogujemy, po czym opatrujemy je indeksami osobowymi, geograficznymi i rzeczowymi. Szczególną wagę przykładamy do indeksów. Mają one pomóc w poruszaniu się po ogromnym materiale pozyskanym z Mińska. Z doświadczenia wiemy, że poprawianie i objaśnianie archiwalnych zbiorów nieprędko się skończy. Obecnie liczba pozyskanych skanów bliska jest 10 tys., a niedługo spodziewamy się kolejnych paru tysięcy. W posiadaniu Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie jest już pokaźny zbiór źródeł z archiwum w Mińsku. Opatrzony opisami i indeksami może w przyszłości stanowić jedną z podstaw do dalszych badań nad Sobieskimi i dziejami Rzeczypospolitej epoki baroku.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego