„Niewiele znam bardziej urodziwych narodów” – pisał o Polakach francuski pisarz i podróżnik Jacques-Henri Bernardin de Saint-Pierre (1737-1814). A że nic nie podkreśla urody równie mocno jak piękne zęby, to nasi przodkowie dbali o nie na różne sposoby, a dawne kosmetyki miały nie tylko zalety upiększające, ale też lecznicze. Widać to szczególnie na przykładzie środków czyszczących i wybielających zęby.
W anonimowym rękopiśmiennym traktacie medycznym z końca XVII wieku możemy przeczytać o przyczynach psucia się zębów: „różne bywają przyczyny boleści zębów. Pierwsza od zimnego fluksu, druga od gorącego fluksu, trzecia kiedy wiatr zabieży w nerwy, czwarta od robastwa, które się mnożą w zębowych korzeniach zgniłości humorów, kiedy z gorącej przyczyny przychodzi tedy wielka boleść, ale nie zwykła długą trwać. Zimnego zaś fluksu pochodzący ból nie tak ciężki, ale długą trwa. Ten zaś ból co z wiatru przychodzi, strzykanie wielkie przynosi zerwanie. Robak zaś kiedy w zębach zalęzie się, to ten znak, że ból nie ustawiczny, ale czasami napada i przestaje”.
Bólom zębów zapobiegała szałwia, która była składnikiem wielu mikstur, ze względu na swoje odkażające właściwości. Na „robaki w zębach” stosowano zaś mieszankę aloesu, kamfory i mocnej wódki. Gdy zęby były już mocno zniszczone i chwiały się w dziąsłach, zalecano stosowanie płukanek z hałunu, octu i miodu lub białego wina z oliwą.
Czyszczeniu zębów i ich wybielaniu służył proszek, który wykonywano z krzemienia lub rzecznych kamyków. Po ich wcześniejszym wypaleniu, należało zetrzeć składniki na proszek, dodać pumeksu i „korzenia fijałkowego”. Proszek należało stosować rano, wcierać w zęby, a następnie przepłukiwać ciepłą wodą z octem.
Dobry efekt wybielający pomagały uzyskać również naturalne produkty, takie jak spalony i twardy chleb czy pestki z owoców daktylowca.