Siedemnaste stulecie charakteryzowało się wielobarwnością, która wydaje się nam czasem wręcz krzykliwa. Dotyczy to także mody. Już w 1578 r. Henri Estienne wyszydzał krzykliwe stroje dworskie noszone przez personnes de qualité przywdziewające nierzadko nawet 8-10 kolorów na raz. Kolor tabaczkowy, zajęczy i sarni, barwa cynamonu, festechino, persechino, laticino, avinato (np. w odcieniu paonazzo), kolor de menime, de Nakr oraz Isabella (brudnobiały z lekkim zabarwieniem żółtawym), szafranu i piołunu, kontrastowały z kolorami brzoskwini, maku, brzozy, róży (także rosa secca), bratków, odcieniem barszczowym, „krwią byka”, „mąką żytnią”, kolorem szczura, czyżyka, nagietka, brzucha łani, i „wszystkimi kolorami księżyca”. Ceniono tkaniny „gołębiaste”, czerwono-purpurowe (ognisty color del fuoco), w odcieniu bladego lub „letniego” błękitu królewskiego, w kolorze kwitnącego lnu, więdnącego kwiatu, żyta, pastelowego oranżu, orzecha laskowego, oliwki, „brzucha raka” bądź uryny. Niektórzy optowali za wierzbową, jasną, ”butelkową”, morską lub „pączkującą” zielenią, inni – za kolorem „judaszowym”, kanarkowym, zorzy porannej, barwy wody, łupku, siarki, szynki, etc.
Najzwyklejsza szarość przyjmowała dziesiątki odcieni: obok klasycznej barwy żelaza istniała szarość biała, perłowa, ołowiana, lawendowa, bobrowa, gołębia, koloru łupków, koloru moron (ryba z rodziny koleniowatych, o czarnej głowie), ciemna, bardzo ciemna, niemal czarna wreszcie. Szarość popielatą, brudną, mysią, mniej żywą od innych, uzyskiwano dzięki czerwonemu barwnikowi z indygo oraz koszeliny indyjskiej bez domieszki brezylii, czy szczawiu. Istniała także szarość srebrzysta, szarość wody, szarość zielona, jaskrawa, koloru wina, szałwii i inna, zwana „chlebem razowym” lub „smutną przyjaciółką”, kolor królewski, książęcy, wreszcie szarość lnu o odcieniu fioletowym etc. W procesie przygotowywania ozdobnych kryz i mankietów różnokolorowe krochmale stały się zasadą; władzę niemal dyktatorską dzierżył błękitny proszek; na antypodach bunty podnosiły także pigmenty czerwone (nadawały płótnu odcień bladoróżowy), purpurowe (implikujące walor jasnofiołkowy), wreszcie chyba najrzadsze zielone; kryzy i mankiety farbowano także na kolor smagły (szafranem), brązowy oraz szary.
Ceniono wysoko sztukę nadawania skórze obuwia, czy eleganckim kapeluszom odpowiedniej, trwałej barwy. Lubowano się w barwieniu piór (czasem jednego na kilka kolorów), czy atrybutów w typie eleganckich lasek; w czasie żałoby czerniono podeszwy oraz eleganckie, czerwone obcasy. Galanci epoki mieli zawsze przy sobie cały zastęp taśm wykończonych srebrem, złotem, galonami, kędziorami, wstawkami i tysiącami innych różnych dziwactw, a tak kolorowych, że równano je pawim ogonom. W realiach XVII-wiecznej Rzeczypospolitej z pasją malowano zarówno fasady budynków, jak i nieszczęsne konie (w bród). „Farbowanie barwy” (np. dragońskiej) było oczywistym zabiegiem, także w wojskach prywatnych. Upływ czasu i skład chemiczny ówczesnych barwników sprawił niestety, iż artefakty takie jak np. czarne koronki nie zachowały się do naszych czasów w formie zbliżonej do pierwotnej. Źródła potwierdzają bezsprzecznie, iż także kolor „wyrostków włosowych” dostosowywano do wymogów Pani Mody. Szczególnie chętnie czerniono zarost – z czego kpił balet Ballet des Fées de la Forest de Saint Germain wystawiony w lutym 1625 r. Niektórzy dandysi epoki używali farbowanych tresek. Ximenez Patón pisał: „Jestem pewien, że noszono włosy farbowane nie tylko na czarno lub blond, lecz w różnych barwach, jakie kto sobie życzył”. Królewicz Władysław Zygmunt Waza w Neapolu spotkał się z wicekrólem, który „w czerni wszystek był ubrany, nie tylko od szat, ale i od włosów na głowie i na brodzie, bo je sobie farbował”, jak zanotował zdziwiony Polak. Galanci nie stronili od sporadycznego pudrowania fryzury aby w sztuczny sposób osiągnąć wymarzony jej odcień, zbliżony do modnego (nie bez wpływu popularnej literatury pasterskiej) koloru blond. Peruki farbowano jednak powszechnie – także na kolory nienaturalne.
Mężczyźni rozjaśniali włosy już w początkach XVI w. Justus Herckmans w 1635 roku przyznawał, że modną barwę blond czy złotą uzyskiwano z „soków ziół”. Włoski uczony Giambattista della Porta (1535 - 1615) bynajmniej nie uważał, aby udzielanie dokładnych porad dotyczących sposobów farbowania włosów uwłaczało jego godności: włosy polecał trzymać przez całą noc we wrzątku zawierającym osad z białego wina i miodu. Dalej sugerował, by nanieść na nie mieszankę ze zmiażdżonych korzeni jaskółczego ziela i marzanny, olejku kminkowego, włókien bukszpanu i szafranu. Po 24 godzinach powinno się zmyć tę miksturę ługiem z głąbem kapusty i spopieloną słomą żytnią. Aby uzyskać bujną i puszystą fryzurę della Porta zalecał zastosowanie wrzątku z rozgotowanych w winie i oliwie korzeni narcyzów i dzikiego bzu…