W zbiorach rękopisów biblioteki w Kórniku pod Poznaniem zachował się raptularz spisany przez Teofilę z Daniłowiczów Sobieską (1607–1661), córkę wojewody ruskiego Jana i Zofii z Żółkiewskich, matkę przyszłego króla. Sam termin „raptularz” pochodzi od łacińskiego słowa „raptus” (szybki, gwałtowny) i oznacza zestaw krótkich, pośpiesznych zapisek sporządzonych kursywnym pismem. Raptularz jest zatem jedną z odmian różnorodnej i bogatej twórczości pamiętnikarskiej.
W pierwszym zdaniu Sobieska notuje: „Roku 1627 dnia 16 maja jam szła za mąż”. Mężem jej, jak wiadomo, był Jakub Sobieski, wówczas podczaszy koronny, następnie m.in. wojewoda bełski, ruski, a wreszcie w 1646 r. (także roku jego śmierci) najwyższy w hierarchii senatorów świeckich kasztelan krakowski. Następnie pisze o kolejnych narodzinach dzieci: „Urodził mi się syn Marek roku 1628 dnia 24 maja o godzinie 22 we środę, w siedm [sic! –S.C.] dni po pełni przed ostatnią [kwadrą – S.C.] księżyca na trzy dni we Złoczowie”.
Marek Sobieski był zatem synem pierworodnym i pewnie jako taki szczególnie przez matkę ukochanym i faworyzowanym. Niestety żył krótko; zginął w czasie walk z powstaniem Chmielnickiego na Ukrainie w początkach czerwca 1652 r. pod Batohem. Po klęsce poniesionej wtedy przez wojsko polskie, dowodzone przez hetmana polnego Marcina Kalinowskiego, Tatarzy i Kozacy wymordowali wszystkich jeńców. Praktycznie uległ zagładzie kadrowy rdzeń polskiej armii! Zmierzający na pole bitwy pod Batohem młodszy brat Marka Jan na szczęście nie zdążył tam dojechać!
Przejdźmy do kolejnej zapiski, właśnie jego dotyczącej: „Urodził mi się syn Jan roku 1629 dnia 17 sirpnia [sic! – S.C.] między godziną czternastą a piętnastą w piotek [sic! – S.C.] ostatniego dnia miesiąca a nazajutrz nów nastał w Olesku”.
Nie napisała co prawda, że w dniu narodzin przyszłego króla oraz pogromcy Turków i Tatarów szalała w rejonie Oleska burza i grasowały tatarskie czambuły, jak głosiła powstała później legenda. Położone w pobliżu Lwowa Olesko zostało z okazji dwóchsetlecia odsieczy wiedeńskiej wykupione przez społeczeństwo Galicji z rąk austriackich władz wojskowych. Obecnie mieści się tam filia Lwowskiej Galerii Obrazów, w której można oglądać malowidła przedstawiające zwycięstwa Jana Sobieskiego (m.in. odsiecz wiedeńską) oraz jego pradziada hetmana Stanisława Żółkiewskiego.
W marcu 1630 r. Teofila Sobieska odnotowała kolejne narodziny – córki Zofii. Skoro urodziła się siedem miesięcy po Janie, była tzw. wcześniakiem i z pewnością wkrótce zmarła.
Nie minęły cztery lata i oto kolejna zapiska: „Urodziła mi się córka Katarzyna roku 1634 dnia 7 stycznia nazajutr [sic! – S.C.] po Trzech Króliach [sic! – S.C.] w sobotę między godziną jedynastą a dwunastą we Złoczowie nazajutr [sic! – S.C.] po przi [sic! – czyli pierwszej – S.C.] kwadrze miesiąca”. Katarzyna żyła długo i szczęśliwie, aż 60 lat! Była żoną najpierw Władysława Dominika Pasławskiego, wojewody krakowskiego i właściciela olbrzymiej ordynacji ostrogskiej na Wołyniu, po wzięciu obu hetmanów do niewoli pod Korsuniem (w maju 1648 r.) jednego z regimentarzy pogardliwie nazywanego „pierzyną” z racji skłonności do sybaryckiego trybu życia i nieudolności (jak mawiano: Ilekroć co niedorzecznego zrobił, niedołęstwo samo go usprawiedliwiało). Po jego śmierci Katarzyna poślubiła Michała Kazimierza Radziwiłła, hetmana polnego litewskiego i wojewodę wileńskiego, który dzięki temu został szwagrem króla Jana III. Kolejne dzieci – urodzona w sierpniu 1636 r. Anna oraz Staś, który przyszedł na świat w marcu 1638 r. – zapewne zmarły w dzieciństwie lub nawet w niemowlęctwie. Jaj widać, wysoka śmiertelność niemowląt i małych dzieci nie oszczędzała też najbogatszych magnackich rodów i domów. Zapiski Teofili Sobieskiej, kreślone pośpiesznie, jakby niezbyt wprawną ręką, odczytujemy jako cenny dowód macierzyńskiej miłości do ukochanych dzieci.